wtorek, 10 maja 2016

Rozdział 1 - Znasz go

* Federico

Obudził mnie dźwięk budzika. Znowu ten chory sen. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po moim pokoju. Wczoraj byłem zbyt zmęczony, aby zwrócić uwagę na cokolwiek prócz łóżka. Białe meble tworzyły lekki kontrast z granatowymi ścianami. Biurko stało w rogu pomieszczenia. Nad nim znajdowało się okno, a obok wisiała korkowa tablica. Naprzeciwko stały jakieś półki na książki, komoda i szafa. Łóżko było w drugim rogu, na wprost drzwi. Może nie był to największy pokój, ale mój. Mój i nikogo innego.
W domu dziecka w jednej, małej sypialni było nas czworo. Przebywałem zawsze między ludźmi, może dlatego wolę ciszę i spokój. Nie lubię hałasu i wszystkiego co z nim związane. Nieduży domek w oddali, na wsi - to moje wymarzone miejsce zamieszkania. Zdążyłem już zapoznać się z całą moją nową "rodziną". Może nie mamy najlepszych kontaktów, ale lepsze to niż pobyt w domu dziecka. I pewnie wam się wydaje, że zrobiłbym wszystko, aby wrócić do moich prawdziwych rodziców. Otóż nie.
Oddali mnie w wieku siedmiu lub sześciu lat, nie pamiętam dokładnie. Przez cały ten czas ani razu nie zadzwonili do mnie z pytaniem czy wszystko wporządku, nie odwiedzili, żeby zobaczyć jak się miewam. Nie chcieli mnie, okej. Przyzwyczaiłem się do odtrącania. Tak reagował każdy komu odważyłem się powiedzieć o tym co się ze mną dzieje. Nie raz byłem odsyłany do psychologa, bo mam "inny mózg". Każdy twierdził, że jestem zepsuty, że dom dziecka mnie zepsuł. Nie wiem skąd się bierze twierdzenie, że ludzie z takich ośrodków wyrastają na złodziei i wszystko co najgorsze. Nikt nie wie jak tam jest. Te środowisko nas przytłacza, większość nie może sobie poradzić. W rzeczywistości można tam spotkać o wiele milszych ludzi, niż ci z rzekomo dobrych domów. Nie lubię wracać do przeszłości, jest dla mnie zbyt bolesna. Z niewiadomego mi powodu, chyba tak mam w naturze, nienawidzę też planować wszelakich rzeczy z obawy, że coś mi w tym planie, którym tak bardzo się cieszyłem, przeszkodzi. Żyje chwilą. Tu i teraz, nic inne się nie liczy.
Wyszedłem z pokoju w kierunku łazienki. Było dosyć łatwo ją znaleźć, bo miała inne drzwi. Po wykonaniu porannych czynności zszedłem na śniadanie. Czekali na mnie wszyscy, od córki państwa Castillo, po ich gosposię.
- Och witaj mój drogi Fe.. Fed... - zawołała gosposia.
- Federico.
- Federico, zapamiętam. - uśmiechnęła się niewinnie.
- Odpowiada ci takie śniadanie? - spytała moja... matka, a ja kiwnąłem lekko głową.
- W domu dziecka pewnie takich rarytasów nie mieliście. - parsknęła Violetta.
- Violka...!
- No co? Mówię prawdę.
- Byłaś kiedyś u nas na śniadaniu? - zapytałem patrząc jej w oczy.
- Nie...
- Więc się łaskawie nie odzywaj. - wstałem od stołu i biorąc swoje rzeczy wyszedłem do szkoły.

***

Siedzieliśmy w klasie, podczas przerwy śniadaniowej. Co chwilę czułem na sobie ciekawskie spojrzenia ludzi, których nie znam. Szczególnie jakiś chłopak, który stał przy parapecie z Violettą. Chyba są parą. Również się mu przyglądałem. Miałem wrażenie, że jego twarz jest mi dobrze znana, ale najpewniej to tylko pozory.
- Cześć, Ludmiła jestem. - podeszła do mnie farbowana blondynka z krzywym uśmiechem. Za drzwiami zobaczyłem jakieś dziewczyny, uważnie przyglądające się sytuacji.
- Z kim się założyłaś? - spytałem biorąc z podłogi moje rzeczy.
- Co? - spytała zaskoczona.
- Jesteś głucha, czy głupia?
- Ludmiła, mówiłam już. - prychnęła. - Skąd wiesz, że się założyłam?
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiałem się i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Wiesz co, Federico? Chciałam być miła, ale nie to nie. Jeszcze będziesz na kolanach za mną łaził. - obróciła się na pięcie i odeszła.
- Zobaczymy...
Zadzwonił dzwonek na lekcje, a po chwili każdy, oprócz nauczyciela był już w klasie.
- Co teraz mamy? - zapytałem się jakiegoś chłopaka, który siedział przede mną.
- Historia.
- A jakie tematy macie?
- II wojna światowa.
Jęknąłem w duchu. Nie lubiłem historii, a w szczególności tych tematów, pomimo że zawsze dostawałem szóstki ze sprawdzianów i za aktywność. Był to dla mnie bardzo drażliwy dział, nie lubiłem go, jakby chciałem zapomnieć o wszystkim.
- Ej, ludzie! - krzyknąłem, a wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. - Wiejemy?
- Chcesz uciec w pierwszym dniu? - spytała rudowłosa dziewczyna.
- Chcesz się uczyć o wybuchach, mordowaniu i największej makabrze jaką widział świat?
- Tak.
- Błagam cię, przyjdź dzisiaj do Violetty, a opowiem ci wszystko w krótszym czasie, ale ciekawiej i będziesz błagała o więcej. - parsknąłem. - Idzie ktoś czy nie?
Rozejrzałem się po klasie, ale nikt nawet nie pomyślał o wstaniu z krzesła.
- Jezu... jakie tłumy. Nie pozabijajcie się czasem. Nie to nie, wy tracicie nie ja.
Już miałem chwycić za klamkę kiedy usłyszałem znajomy mi głos.
- Czekaj. Ja idę.
- Violetta? Nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuje.
Zaraz po niej wstały kolejne dziewczyny, aż na krześle siedziało kilku chłopaków, ruda, Ludmiła i Leon, jeśli dobrze kojarzę.
- Serio? Chłopaki u was są bardziej tchórzliwi od dziewczyn. Ludmiła, idziesz czy zostajesz z cieniasami? - zapytałem wymownie.
- Po twoim trupie. - warknęła, ale wstała i dołączyła do nas.
- Leon, Cami, Maxi...? - spytała jakby z nadzieją szatynka, a ostatni z wymienionych i pozostali do nas dołączyli. Zostali tylko Ruda i kochaś Violki.
- Nie. - odpowiedzieli równocześnie.
- To my idziemy, a kto tchórzy ten zostaje. Ciao! - zaśmiałem się i wyszedłem z klasy.
Po drodze nie obyło się bez podejrzliwych spojrzeń innych uczniów i pracowników szkoły, ale udając, że ich nie widzimy wyszliśmy z budynku udając się w stronę jakiegoś parku.

*** kilka godzin później ***

Naprawiałem ten motocykl już dobre trzy godziny, jednak nadal nie wiem co się stało. Dziwne, bo gdy rano tutaj byłem, wszystko było wporządku, a teraz nagle nie chce jeździć. Zajrzałem jeszcze raz w silnik, następnie sprawdzając stan paliwa, niestety na nic się zdały moje starania. Ze złości kopnąłem pojazd, powodując jego upadek.
- Szlag by to trafił...! - mruknąłem do siebie.
- Co mówisz?
- Cholera, Gery, ostrzegaj. Mało zawału nie dostałem.
- Przepraszam... - zaśmiała się. - Co porabiasz?
- Próbuję naprawić ten gruchot. - poklepałem siedzenie motocyklu.
- Co mu? - usiadła za kierownicą.
- Odpalić nie chce.
Dziewczyna na moje słowa przekręciła kluczyk, co spowodowało warkot silnika.
- Nie? Chyba kłamiesz... - uśmiechnęła się zwycięsko.
- Jak?!
- Serio? Takiej prostej rzeczy nie umiesz jak odpalić silnik?
- Na Boga przysięgam, że nie chciał.
- Oj, Leoś, Leoś... Czasem mam wrażenie, że żyjesz czasami wojny. - rozczochrała mi włosy i zeszła z pojazdu. - Spadam, muszę pouczyć się na biologię.
- Cały czas zapominam, że jesteś jeszcze w gimnazjum. Idź, bo pewnie rodzice się martwią.
- Mówisz jakbyś był niewiadomo jak starszy.
- Jestem.
- Rok... Dobra, serio spadam. - ucałowała mnie w policzek i poszła.
Szalona jest ta dziewczyna, ale kocham ją prawie tak samo jak Violettę. Jest moją kuzynką i przyjaciółką w jednym. Niestety pomimo tego nie powiedziałem jej o pewnej rzeczy. Moje rozmyślania pewnie trwały by dłużej, ale zawitał do mnie Diego.
- Leon...
- Co jest? - nie lubiłem go, ale miałem swoje powody.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- Mamy. - obrócił mnie w swoją stronę. - Federico.
- Co mnie obchodzi jakiś koleś.
- Nie udawaj.
- Czego?
- Znasz go. Obaj go znamy. - powiedział z kamienną twarzą.

~~~~~~
Hej ❤
Tego się spodziewaliście?
Jak się podobał pierwszy rozdział? Lubicie już kogoś, a może nie? Czekam na opinie.
Przypominam o konkursie, czas macie do końca maja, ale jak coś możemy przedłużyć.

Kocham ❤❤❤

19 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi od początku nie pasowało w ttm prologu. Teraz już wiem co. To był chory sen Fede.
    Federico mieszka z rodziną Vils. Przyrodni brat. Z domu dziecka.
    Leon jechać chłopakiem Vils czy coś pomieszałam? Fede i reszta klasy na wagarach. Leon nie ogarnia motoru. Gery nu pomogła. Yghhh ta flądra. Oby nie mieszała.
    Zajebisty.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak apropo. To skąd oni się mogą znać? Leon Diego i Fede oczywiście. Z Domu Dziecka? Może wspólnie znajomi? Jakaś rodzina?

      Usuń
    2. Nic nie pomieszałaś, a o śnie i skąd się znają będzie niedługo.
      Dziękuję, kocham ❤❤❤

      Usuń
  3. No, tego się nie spodziewałam
    Ja myślałam, że on po zastrzeleniu obudzi się jako wampir czy coś
    A tu
    Sen
    Chociaż, kto wie? (wy wiecie ale ciii) Może akurat pojawi się jakiś wątek fantasy?
    Ogólnie to strasznie ciekawe, bo oni go znają, ciul wie skąd (tutaj znowu znacie odpowiedź wy ale coś mnie napadło na sarkastyczne/retoryczne wyrażenia xD)
    Szkoda mi Fede, musiał dużo przeżyć
    Jeszcze do tego Violka chamidło
    Jakoś nie polubiłam Leona, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość
    Wyczuwam Fedemiłkę 💕 Jeśli Ludmi nie zaciąży z jakimś żulem to jestem za tym związkiem
    Whatever, zaczęło się z grubej rury, wiele pytań, mało odpowiedzi. Dokładnie tak, jak powinno się zacząć ^^
    Bombowy, zawalisty, miód malina
    Czekam na next
    Kocham ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też póki co Leoniasty nie przypadł do gustu :)

      Usuń
    2. Dziękuję ♡
      Tą Ludmiłą mnie powaliłaś 😂
      Kocham ❤❤❤

      Usuń
  4. Wow! Zdziwienie na koniec z tym "Obaj go znamy."
    Czyżby reinkarnacja? Nic innego nie przychodzi nie do głowy.
    W każdym razie opowiadanie super! Mam nadzieję, że za niedługo za bardzo niedługo pojawi się dwójeczka!
    Ps.:Piszesz G-E-N-I-A-L-N-I-E ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. pam pam pam
    zaczynam się wkręcać i to na maksa
    ♡♡♡kofam♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  7. pam pam pam
    zaczynam się wkręcać i to na maksa
    ♡♡♡kofam♡♡♡

    OdpowiedzUsuń