niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 13 - Czuję, że coś pójdzie nie tak.

>Uwaga! Długa notka! Fajnie jeśli ją przeczytacie..<
*** tydzień później ***

*Ludmiła

Ze snu wyrwał mnie denerwujący dźwięk budzika. Wyciągnęłam rękę spod ciepłej kołdry, jednoczesnie uderzając o szafkę nocną. Oczywiście nie obyło się bez szkód, gdyż prosto na moją rękę wylała się zimna woda, a zaraz potem spadła szklanka.
- Cholera.. - mruknęłam pod nosem.
Podniosłam rękę i nie patrząc na to co robię walnęłam prosto w budzik. Nie, to nie było to, tylko coś ostrego. Po chwili poczułam przeszywający ból. Uniosłam głowę i zobaczyłam cyrkiel wbity w moją dłoń. Kto go tam zostawił?! Próbowałam dokładnie odtworzyć wczorajsze wydarzenia jednak nie wiele pamiętałam. Wiem, że byłam na imprezie z.... kto to był? Jakiś chłopak i dziewczyna. Natalia i Maxi? Chyba tak.. ewentualnie Tomas. Ktoś krzyczał na mnie, chyba Natalia. Mówiła coś o alkoholu, żebym nie piła... Następnie wielka pustka w głowie, a później akcja była w domu. Byłam kompletnie pijana, a ze mną ktoś był. Więcej nie pamiętam.
- Ludmiła! Do mnie! - krzyknęła mama.
- Nie jestem psem!
- Chodź tu i nie gadaj!! - leniwie wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni.
- Co chcesz?
- Wychodzimy z ojcem dziś wieczorem, a nasza sąsiadka chce nam podrzucić swoje dziecko. Zajmiesz się nim. - powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
- Co ja matka jego?
- Pani Guardiaz musi gdzieś wyjść, więc bez gadania.
- Na niańkę nie stać? - powiedziałam nalewając soku do szklanki.
- Ludmiła! - krzyknął ojciec. - Tylko żadnych imprez, wczoraj wróciłaś pijana.
- I co w związku z tym?
- Jesteś niepełnoletnia. Masz tylko szesnaście lat.
- Możesz przyprowadzić Natalie. - dodała matka.
- Jestem hetero...
- Ludmiła! Dobrze wiesz co myślimy o Tomasie...
- To mój chłopak mamo.
- Sprowadza cię na złą drogę. Za to Federico...
- Federico wyjechał.
- Ale wraca.
- Więc...?
- Byłaś w nim zakochana chyba, prawda..?
- Ale już nie jestem. On sam wybrał. - westchnęłam.
Nadal się zastanawiałam jak jeszcze mogłam nie zmienić hasła na pocztę. Muszę to zrobić jak najszybciej.
- Bynajmniej i tak masz zakaz spożywania alkoholu i robienia imprez.
- Mogę już iść? - zapytałam znudzona ich rozkazami.
- Możesz. - Po tych słowach odeszłam w stronę mojej sypialni.
Wykonałam poranne czynności po czym poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie, bo moi kochani rodzice nie raczyli o mnie pomyśleć. Kiedy tosty już były gotowe zasiadłam do stołu. Odblokowałam telefon i przeglądałam różne aplikacje. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń, co najważniejsze, zero jakichkolwiek znaków od Federico. W pewnej chwili dostrzegłam go aktywnego na facebook'u. Chwilę się zastanawiałam czy napisać.

Ludmiła: Niby tak bardzo ci na mnie zależy, a wcale się nie odzywasz. Rozumiem nie mieć numeru telefonu, adresu, ani jakiejś pieprzonej nazwy, ale to przesada. Jakbyś chciał napisać dawno byś to zrobił, a jeżeli chciałbyś ze mną porozmawiać mógłbyś poprosić Naty, żeby dała ci mnie do telefonu. Ale nie! Tobie się nie chce nawet napisać "cześć, co u ciebie". Przez pół roku nie napisałeś ani słowa. I wiesz co? Na twoim miejscu wstydziłabym się, żeby Natalia musiała tłumaczyć mi dlaczego się nie odzywasz. Co, jestem aż tak straszna? Chyba już zapomniałeś co nas łączyło. Nie wiem czy to źle, czy dobrze. Chcę ci powiedzieć, że nie jestem już tą miękką nastolatką, a ty jesteś pieprzonym tchórzem!!

Od kilku miesięcy marzyłam, żeby to napisać, ale po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie wiem czemu. Czułam ulgę, ale w środku chciało mi się płakać. Nie kochałam już go, dawno przestało mi na nim zależeć, ale czułam jakby razem z nim odeszła część mnie, ta wesoła część. Ta dzięki której się śmiałam i potrafiłam się cieszyć z drobnych rzeczy. Brakowało mi go? Może trochę. Zawsze potrafił sprawić, że się uśmiechałam. Ale teraz mam Tomas'a.
Po chwili poczułam w telefonie  wibracje. Zajrzałam ciekawa kto do mnie napisał. W głębi duszy chciałam żeby to był Federico. Myliłam się.

Naty: Możemy się spotkać?

Ludmiła: Okej. U mnie za pół godzinny

Naty: Wolałabym park, czy coś..

Ludmiła: I tak przyjdź.

Zablokowałam telefon i zaczęłam się przygotowywać. Dwadzieścia minut później dźwięk dzwonka do drzwi rozniósł się po domu. Mogłam się spodziewać, że przyjdzie wcześniej.
- Natalia, jak mówię, że pół godziny to pół godziny. - powiedziałam zdenerwowana.
- Federico miał wypadek. - odparła poważnym tonem.
- Coo? Jak? - po policzku zaczęły mi spływać łzy.
A ja mu jeszcze napisałam takie coś. Co jeśli to przeze mnie? Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Żartowałam. Chciałam zobaczyć twoją reakcję. - zaśmiała się.
- CO? JA CI DAM KU*WA MOJĄ REAKCJĘ!! - Naty na moje słowa tylko się śmiała. - Jeszcze tego pożałujesz!!
- Ludmiła, ty płakałaś?
- Nie, skakałam z radości, że.. Yy.. że twój przyjaciel miał wypadek!!
- Ty nadal coś do niego czujesz. - przytuliła mnie.
- Spadaj. - szybko ją odepchnęłam. - Dobrze wiesz, że to nie prawda.
- Wiem... - zaczęła - że to jest prawda, a ten twój cały Tomi to tylko przykrywka. Mam rację?
- Może... - szepnęłam do siebie, ale tak, żeby Hiszpanka nic nie usłyszała.
- Wiedziałam!!! Ja mam niezawodny słuch, dziewczynko, więc mi się tutaj nie wykręcaj.
- Posłuchaj. Kocham Tomasa i żadne wasze chore manie tego nie zmienią. Panna Vidal zrozumiała?
- Tak. Tylko nie rozumiem dlaczego chcesz być z kimś kto cię zdradza. - W tym momencie mnie zatkało.
- Co?
- Widziałam go wczoraj w klubie, jak się obściskiwał z jakąś kobietą, podczas gdy ty sobie grzecznie spałaś.
- Jasne. Mam pewność, że on jest mi wierny.
- Pewność mogła mieć tylko Ewa, bo była jedyną kobietą na świecie. - powiedziała Natalia, patrząc mi w oczy.

*Elizabeth

- Mamo, spóźnimy się. - powiedział Federico chyba po raz setny przytulając rodzicielkę.
- Wiem, ale znowu tutaj będzie tak smutno.
- Mamo, ale ja muszę.
- Wcale nie musisz. Po prostu chcesz się zobaczyć z tą twoją Ludmiłą. - Zaśmiała się.
- Nie prawda, jest jeszcze Leon. To mój brat.
- A twoja siostra lub brat i matka się nie liczą? - zapytała ocierając kolejną łzę.
- Oczywiście, że jesteście dla mnie ważni, ale chyba wiesz dlaczego nie chcę tu zostać. - powiedział poważnie. - Obiecuję, że jak Effie lub Olivier się urodzi to przylecę najbliższym lotem. - Jeszcze raz ją przytulił.
- Pasażerowie lotu do Buenos Aires proszeni są o podejście do terminalu.
- Mamo, puść mnie. - zaśmiał się Włoch i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Proszę pani... Musimy lecieć. - powiedziałam ze spokojem.
- Ehh... Skoro tak to was nie zatrzymuję.
Mama Federico podeszła najpierw do syna i go wyściskała, jakby go pierwszy raz widziała, a potem podeszła do mnie.
- Pilnuj go Liz. Proszę, pilnuj go. - Szepnęła mi na ucho.
- Oczywiście. - zaśmiałam się, po czym się przytuliłyśmy.
- Obyście bezpiecznie tam dolecieli. - posłała nam uśmiech. - No idźcie już.
- Cześć!
- Do widzenia. - pożegnaliśmy się i odeszliśmy w stronę terminalu. Tam poszło sprawnie i już po dziesięciu minutach siedzieliśmy w samolocie.
- Czuję, że coś pójdzie nie tak. - szepnął zdenerwowany Włoch.
- Jak to? - zaniepokoiłam się.
- Nie wiem, ale uważaj.
- Zaraz będziemy startować. Proszę zapiąć pasy. - usłyszeliśmy głos z głośników zamieszczonych w suficie.
Wszyscy pasażerowie wykonali polecenie, a po kilku minutach  samolot wzbił się w powietrze.

*Violetta

Siedziałam na łóżku słuchając muzyki i oglądając jakiś badziewny serial na laptopie. Wszędzie to samo. Miłość, zdrady, kłótnie. Serialowa rutyna. Seans przerwało mi pukanie do drzwi co mnie totalnie zdziwiło, bo nikt tutaj nie szanuje mojej prywatności.
- Proszę! - do pokoju wszedł Verdas. Leon Verdas.
- Cześć Violetta. - powiedział radośnie.
- Lara cię wypuściła z domu?
- Nie. Kazała mi zostać z nią.
- O proszę, Leon się buntuje... - rzekłam z ironią.
- Mogłabyś się powstrzymać od niektórych komentarzy.
- Mogłabym, ale uznałam, że dzięki nim nasza rozmowa stanie się ciekawsza.
- Od kiedy jesteś taka wobec mnie? - wyrzucił ręce w powietrze.
- Kiedy urwałeś ze mną kontakt. - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Ehh... Violu...
- Wiesz... - zaczęłam, podchodząc do niego - Przypominasz mi księcia z bajki.
- Serio? - zarumienił się. - Kogo?
- Shreka. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, a jego uśmiech znikł z twarzy.
- To nie był książę.
- Uratował Fionę? Uratował.
- Vils.. daj mi coś powiedzieć.
- Nie. Znam ten tekst na pamięć.
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem tak postąpić. Kocham cię. Jako przyjaciółkę oczywiście, bo mam dziewczynę, ale proszę, wybacz mi. - Powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Jak ty... - westchnął Verdas. - Ja naprawdę chcę dobrze. - usiadł obok mnie. - Przepraszam za wszystko. Za to, że byłem takim chamem i tak cię potraktowałem. To się nie powtórzy, obiecuję.
Przytulił mnie, po czym spojrzał mi w oczy i zaczął...  całować.
- Leon!!! - do pokoju wpadła Francesca. Mówiłam, że nikt tutaj nie szanuje prywatności.b - Federico miał wypadek!! - krzyknęła, a jemu momentalnie w oczach pojawiły się łzy.
~~~~~~~~~

Cześć wszystkim! ♡

Na początku przepraszam za brak jakiegokolwiek posta przez miesiąc, ale chyba każdy wie co jest tego przyczyną.

Do pokoju miał wejść Federico, ale zdecydowałam, że nie tak szybko.
Macie trochę Leonetty..
Jak myślicie,  jest coś między Fede, a Elizabeth?

Ogólnie to wielkie, ale to ogromne dzięki za taką liczbę wyświetleń. W miesiąc podnieśliście do ponad dwóch i pół tysięcy, a ostatnia część All You Need Is Love miała ponad 950 wyświetleń!!!!
Jest to ogromny sukces i dziękujemy na klęczkach!
To około CZTERY RAZY WIĘCEJ niż najczęściej wyświetlany post dotychczas.

I zapraszam na bloga Catherine ♡
midnightmemoriesfedeletta.blogspot.com
Naprawdę podziwiam Cię Catherine za to, że umiesz takie coś napisać i jestem zdania, że zasługujesz na znacznie więcej czytelników, także - kto ma czas to zapraszam!

Kto ma ferie?? Ja dopiero od 15 lutego =]
I nie dziwcie się jeśli to będzie mój ostatni post, ale dostałam info, że w okolicy są wilki i żeby nie chodzić jak jest ciemno do  lasu. Ale weź nie idź, jak mieszkasz obok niego, a jak wychodzisz jest 6:37.
Tak więc żegnam Was! Wiedzcie, że odejdę z radością bo w piątek zdarzyło się coś (jak dla mnie) mega, ale też dlatego bo Was kocham.
Ale mam nadzieję, że jeszcze się ze mną pomęczycie xD
Nie zajmuje miejsc, bo padam na ryj.

Kocham mocno! ♥♡♥