Kochani, dostałyśmy tylko jedną pracę. Z racji tego postanowiłyśmy przedłużyć konkurs. Prace wysyłajcie do 20 czerwca. Wierzę, że ktoś da radę.
Kocham ❤❤❤
Kochani, dostałyśmy tylko jedną pracę. Z racji tego postanowiłyśmy przedłużyć konkurs. Prace wysyłajcie do 20 czerwca. Wierzę, że ktoś da radę.
Kocham ❤❤❤
* Leon
Jak zwykle, wieczór spędzałem w przydomowym warsztacie. Z zewnątrz dosięgał mnie ciepły, wiosenny wietrzyk. Powoli się ściemniało, na niebie pojawiła się już pierwsza gwiazda. Polerowałem skuter, a obok mnie siedział Maxi. Robił coś w telefonie, a po chwili wybuchnął śmiechem.
- Przeczytam ci coś.
- Jeśli to kawał, to sobie daruj. Mam już dość, dostałem zapas od Federico.
- Ale to właśnie o niego chodzi.
- W takim razie również sobie daruj.
- Oj słuchaj... Federico powiedział w tajemnicy Violetcie, że ma jakieś tam sny i są powiązane z wojną. Zawsze kończą się tym samym, czyli śmiercią. I one są jakieś tam magiczne - chłopak wykonał jakiś ruch ręką i zaczął się śmiać.
- I?
- Nie śmiejesz się? Co z tobą nie tak?
- Skąd wiesz o tym śnie?
- Natalia mi napisała.
- A Naty skąd wie?
- Violka jej powiedziała w sekrecie. - popatrzył na mnie jak na idiotę. - Nie rozumiem...
- Czego? - burknąłem.
- Nie lubisz go, a się nie śmiejesz.
- Wiesz co? - wstałem na równe nogi. - Mogę go w cholerę nie lubić, ale co śmiesznego jest w tym śnie?
- Wszystko?
- Nic, głąbie. A co jeśli przeszedł reinkarnację, a te sny to jego życie?! Pomyślałeś o tym?! Nie, bo przecież to takie zabawne, że ktoś oddał życie za wolny świat!
- Okej, luz... Czemu od razu się tak wkurzasz?
- Bo tajemnica to tajemnica do cholery! Wszyscy zachowaliście się jak kawał chamów. Nie umiecie uszanować tego, że ktoś nie życzy sobie, aby poszło w świat to co mówił. A tak poza tym, dzięki za ostrzeżenie. Teraz wiem, że nie powinienem wam powierzać żadnej tajemnicy. - zły wszedłem do domu, jednak po chwili się wróciłem. - Jestem u siebie, to ty spadaj stąd!
- Jak sobie chcesz.
Chłopak wziął swoje rzeczy i opuścił mój teren mieszkalny. Nie wiem czemu, aż tak się na niego wydarłem, ale z drugiej strony zasłużył sobie. Z tą reinkarnacją to tak tylko palnąłem, ale chłopak z pewnością łatwego życia nie miał i dość już, że wyśmiewają go z powodu braku rodziców. Nie lubię go, racja, ale wczułem się w jego sytuację. To mi wystarczyło, żeby stanąć w jego obronie.
Wszedłem do domu, aby napić się wody. Nagle przed oczami pojawiły się mroczki i miałem uczucie jakby coś we mnie trafiło, przebiło moje ciało w okolicach żołądka. Po chwili wszystko ustało zastępując to siwą mgłą, która powoli wszystko opętała. Upadłem bezsilny na zimną podłogę i tam wszystko przeczekałem. Tak jest najlepiej. Nauczyłem sobie z tym radzić, chociaż wcale nie było łatwo. Za pierwszym razem towarzyszyła mi panika, którą okazywałem na wszelkie możliwe sposoby. Później się przyzwyczaiłem, ale nie wiedziałem o co chodzi, dlatego zżerało mnie to od środka.
Po pięciu minutach wstałem z kafelek i wykonałem czynność, którą zamierzałem, a następnie wróciłem do warsztaty. Ku mojemu zaskoczeniu czekał tam Diego.
- To dziś?
- Co?
- Dobrze wiesz co. Widać po tobie Leon. Nie zauważy tego Violka, Camilla, Maxi, ale ja to widzę. Federico też to zobaczy.
- Następny zamierzasz mi o nim gadać?
- Tak. Musimy mu powiedzieć.
- Sam mu to powiedz. Nie mam zamiaru wracać do przeszłości, rozdrapywać starych ran. - wziąłem w rękę klucz francuski i się nim bawiłem.
- Leon, razem... Jak kiedyś.
- Kiedyś... - parsknąłem. - Ten dzieciak przynosi mi pecha. Znając życie znowu coś pójdzie nie tak.
- Pecha? Błagam, jakiego niby?
- Najpierw zostałem wyśmiany przy całej klasie, na ostatnim sprawdzianie z historii dostałem dwóję. Czaisz? Zawsze miałem szóstki z tematów wojennych. Dzisiaj pokłóciłem się przez niego z przyjacielem...
- To nie jego wina.
- A czyja?! Nie zamierzam się do niego zbliżać i tobie radzę to samo.
- Kiedyś nie można było was od siebie odpędzić.
- To były inne czasy, Diego.
- Musimy mu powiedzieć.
- Sam niech się dowie, tak jak my.
- Nie da rady... Za młody jest.
- Jest w tym samym wieku co ja. - spojrzałem mu w oczy. - Da radę. Ty byłeś jeszcze młodszy...
- Nie... Jest mniej stabilny emocjonalnie. Nie poradzi sobie z tym. A poza tym jak ma na to wpaść?
- Nie wiem. Miewa sny.
- Wiesz jakie?
- Zgadnij. - parsknąłem.
- Ale co w nich było?
- Nie wiem. Podobno każdy kończy się jego śmiercią.
- Normalne... Spróbuję z nim pogadać, o ile nie przestraszy się mnie.
- Coś ty mu ostatnio zrobił?
- Powiedziałem tylko jego ulubiony cytat. - zaśmiał się.
- Jak zareagował?
- Wtf? Kim ty jesteś? - oboje się zaśmialiśmy.
- Ale te słowa wcale nie są głupie... „Chciałbym obudzić się z amnezją" - powtarzałem sobie. - Pamiętasz co było dalej?
- „I zapomnieć o tych głupich, małych rzeczach".
- To jest z piosenki, tak?
- Yhmm...
- Pamiętasz coś z tego?
- Refren tylko i kawałeczek zwrotki.
- Jak to szło?
- Masz gitarę? Będzie mi lepiej.
- Jezu.. mi chodziło o tekst, a ty melodię pamiętasz. - zaśmiałem się. - Już idę.
Po około minucie byłem spowrotem z moim instrumentem. Pamiętam, jak Federico cały czas nucił to sobie i powtarzał, że zaśpiewa to swojej dziewczynie. Dziwne, że z piosenki, raczej miłosnej, zapamiętał tylko ten fragment. Najbardziej dramatyczny.
- Śpiewać w oryginalnym języku, czy w przetłumaczeniu na nasz?
- W oryginalnym.
Diego przejął ode mnie gitarę i zaczął grać refren dołączając do tego słowa. Po chwili śpiewałem razem z nim.
- I remember the day you told me you were leaving
I remember the make-up running down your face
And the dreams you left behind you didn’t need them
Like every single wish we ever made
I wish that I could wake up with amnesia
And forget about the stupid little things
Like the way it felt to fall asleep next to you
And the memories I never can escape
'Cause I’m not fine at all*
* Violetta
- Masz jeszcze ochotę na suchary, bo mam kolejny? - doszedł mnie męski głos.
Nie, tylko nie on.
- Co jest największą pomyłką w dzisiejszych czasach? Ufanie ludziom.
- Fede! - wybiegłam za nim z pokoju. - Daj mi to wytłumaczyć.
- Tu nie ma co tłumaczyć. Nie cofniesz tych słów, które wypowiedziałaś. Sto razy pomyśl zanim coś powiesz, bo ja to zapamiętam.
- Przepraszam.
- W dzisiejszych czasach trudno stwierdzić kto jest prawdziwym przyjacielem, a kto nie.
- Fede! Porozmawiajmy...
- Miałaś nikomu nie mówić!
- Nigdy nie mówiłam, że jestem idealna! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Ale nie mówiłaś też, że nie potrafisz dotrzymać sekretu!
- To ma aż takie znaczenie?! I tak nikt nie wierzy, że to coś więcej niż sen.
- Tak, ma. Dla mnie to było mega ważne. - odszedł zostawiając mnie samą. - Aha, i nie bój się! Leon nie dowie się o Alexie, przynajmniej nie ode mnie! Nie jestem taki jak ty...
Pobiegłam do drzwi pokoju chłopaka i zaczęłam powoli pukać. Prosiłam, aby otworzył, żeby dał mi to wyjaśnić, ale na marne. Później zaczęłam walić, ale również nie poskutkowało. Bezsilna zsunęłam się po drewnianej powłoce. To nie miało tak wyjść. Wszystko miało być inaczej. Gdybym mogła cofnąć czas... Usłyszałam w pomieszczeniu, gdzie przebywa mój brat cichy płacz. On? Myślałam, że upiera się faktu, że łzy mu „wyschły", bo za bardzo cierpiał w dzieciństwie. Ale czyżby to było dla niego, aż tak ważne? Uwierzyłam mu, bo ustaliliśmy, że będziemy wobec siebie zawsze szczerzy.
- Fede... - szepnęłam ledwo słyszalnie, nawet nie wiedząc czy mnie słyszy. - Płaczesz?
Nagle upadłam na ziemie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Włoch otworzył drzwi.
- Film oglądam. - burknął.
Spojrzałam wgłąb i dostrzegłam jakiegoś płaczącego chłopca na ekranie plazmowego telewizora. W tej samej chwili prawie dostałam drzwiami w nos. Odeszłam do swojego pokoju ze zmoeszanymi uczuciami. Rzuciłam się ze sporym impetem na łóżko i usłyszałam głośny, przeciągnięty jęk. Wystraszona odskoczyłam, tym samym lądując na podłodze. Zza kołdry wychyliła się Naty. Całkiem o niej zapomniałam.
- I jak Fede? - powiedziała zaspanym głosem.
- Zgadnij...
- Przejdzie mu. - wzruszyła ramionami.
- Oby... - westchnęłam, ale czułam, że nie będzie to łatwe.
Federico to nie ten typ człowieka, który szybko zapomina i przebacza.
~~~~~~~~~~
*Amnesia - 5 Seconds Of Summer
Czeeeść Wam ♡
Koniec rodzinnej sielanki. Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział.
Kocham ❤❤❤
* Leon
Od ponad piętnastu minut siedziałam w pokoju i sprzeczałem się z Violettą. Chcę pojechać na wyścig motocrossowy, a ona nie chce się zgodzić.
- Nie. - powiedziała, gdy po raz kolejny chciałem przekonać ją do swoich racji.
- Violka, noo...!
- Jest nielegalny, ktoś was złapie i pójdziecie siedzieć.
- Nie jestem pełnoletni!
- To jest powód, dla którego tym bardziej nie powinieneś iść. Mogę zadzwonić do twoich rodziców, a wtedy nie wypuszczą cię z domu.
- Nie zrobisz tego. - podszedłem do niej.
- Zakład?
- Okej, nie pojadę.
- Dziękuję. - przytuliła się do mnie, a ja się zaśmiałem. - Zaraz do ciebie przyjdę, tylko skoczę wziąść prysznic, okej? - uśmiechnęła się uroczo.
- Jasne.
Dziewczyna wzięła potrzebne rzeczy i wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie samego. Położyłem się na łóżku i patrzyłem w biały sufit, myśląc o ostatnich wydarzeniach. Niestety mam skłonność bardzo szybkiego zasypiania i tak też by się stało, gdyby nie wszedł do pokoju Federico.
- Elo, tchórzu. - podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
- O ile wiem nie tak mam na imię.
- Doprawdy? Leon... Twoje imię kojarzy mi się z lwem. - parsknął.
- Słuchaj młody. - wziąłem go za nadgarstek. - Jesteś tu nowy, więc nie podskakuj.
- Widzę, że nie jesteś takim mięczakiem... Jutro zawody, pamiętasz?
- Nie, wiesz.. Nie pamiętam. Co z tego, że biorę w nich udział.
- Lubisz czarny humor? - nagle zmienił temat.
- Nienawidzę. - prychnąłem.
- A ja kocham. Opowiem ci ka...
- Błagam, nie....
- Kiedy kierownik sklepu wrócił z obiadu zauważył że sprzedawca ma zabandażowaną rękę, lecz zanim zdążył go zapytać o ten bandaż, sprzedawca powiedział że ma bardzo dobrą wiadomość.
- Nie zgadnie Pan! - rzekł. - W końcu udało mi się sprzedać ten ohydny garnitur, który zalegał u nas na półkach tak długo!
- To odpychające różowo-niebieskie gówno z tymi podwójnymi kokardami?
Zapytał kierownik.
- Właśnie to!
- Świetnie! Myślałem, że nigdy się nie pozbędziemy tego szkaradztwa. To był najgorszy garnitur jaki mieliśmy. Ale czemu masz zabandażowaną rękę?
- Pogryzł mnie pies przewodnik tego klienta, co kupił garnitur. - zaczął się śmiać.
- Jezu....
- Albo słuchaj tego: Siedzi małżeństwo kanibali przy stole. Żona mówi do męża.
- Wiesz, Jake? My to mamy dobre dzieci. - chłopak, że tak powiem rżał jak koń.
- Fede, jak możesz się śmiać z własnych kawałów?
- Czekaj, mam lepsze. - na samą myśl roześmiał się - Czym się różni Żyd od harcerza?
- Nie wiem. - westchnąłem.
- Harcerz wraca z obozu! - położył się na łóżku i hamował napady śmiechu poduszką.
- To nie było śmieszne.
- Jezu, ty to drętwy jesteś. Słuchaj tego: W metrze:
- Halo, halo, zapomniał pan walizki!
- Allach akbar!
Patrzyłem na prawie duszącego się chłopaka i zastanawiałem za jakie grzechy siedzę razem z nim.
- Leon? - w pokoju pojawiła się moja dziewczyna. - Co mu jest? - wskazała na nadal śmiejącego się Federico.
- Śmieje się ze swoich, beznadziejnych kawałów.
- Violka... Si..Siadaj. - co z nim jest nie tak?
- Boże... - jęknąłem.
- W pociągu jadą garbaty i niewidomy. Garbaty był złośliwy i chciał dociąć niewidomemu mówiąc na głos, niby do siebie:
- O, jakie piękne widoki za oknem. Jaka wspaniała natura, zieleń drzew, błękit nieba...
Na to wkurzony niewidomy, nachylając się do garbatego i przyjaźnie klepiąc go po garbie:
- A kolega z tym plecakiem to też w góry?
Oboje zaczęli się śmiać, a ja patrzyłem na nich jak na idiotów. No dosłownie mało brakło, a by się podusili.
- Dlaczego anorektyczka jest smutna? - zaczął Włoch. - Bo ma jelito grube!
Po twarzy Violi spływały łzy. Błagam, przecież to jest słabe!
- Jak dziewczyny rozmawiają podczas okresu?
- Chyba nie chcę wiedzieć. - jąknąłem.
- Jak leci? - Violetta wypluła wodę, którą piła, prosto w moją twarz.
- Dlaczego kura chodzi z kogutem?
- Nie, tylko nie ty, Violka...
- Cichaj... To chyba będzie dobre. - zganił mnie Federico.
- Dla jaj.
Tym razem tylko ja i Violetta wybuchliśmy głośnym śmiechem. Włoch patrzył na nas jak na parę debili.
- Zawiodłem się, Vils... - po tych słowach wyszedł z pokoju.
* Ludmiła
Siedziałam na łóżku i prowadziłam ożywioną rozmowę przez Skype'a z Camillą i Francescą. Szczęściary, mieszkają obok siebie i mogą odwiedzać jedna drugą kiedy chcą. Ja najbliżej, bo nie całe pół kilometra mam do Violki i tego imbecyla.
- Widziałyście..? - zaczęłam. - Otworzyli nowy sklep w tej galerii, w centrum.
- Tak, słyszałam. Byłaś tam? - zapytała Fran.
- Nie, ale zamierzam iść w najbliższy weekend. Podobno niezłe ciuszki są.
- Podobno ta cała psiapsióła Violki, Natalia, była.
- Ona? Myślałam, że takich lamusów tam nie wpuszczają. - prychnęłam.
- A jak dziewczyny sprawuje się nowy? - zapytała Fran.
No tak, jest rok starsza od nas. Chodzi do klasy z Diego. Kiedyś nawet ze sobą próbowali kręcić, als stwierdzili, że to nie to.
- Oj przestań. Idiota, totalny idiota.
- Nie jest taki zły. - stwierdziła Cami. Ona chyba żartuje..!
- A do tego przystojny... - rozmarzyła się Włoszka.
- Hej! Po pierwsze to on jest młodszy od ciebie. - zaśmiałam się nerwowo.
- Co z tego? Mój tato jest młodszy od mamy. Historia lubi się powtarzać. - uśmiechnęła się niewinnie Cauviglia.
- Ech... A po drugie....
- Po drugie to on jest zainteresowany tobą. - wtrąciła ruda.
- Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy...
- No bo, hej! Podrywał cię!
- Wcześniej spławił. Później powiedział, że wolałby, aby ludzki gatunek zanikł, niż ocalić go ze mną, a później upokorzył przy całej klasie!
- I czego ty się tak złościsz, hmm? - zaśmiała się Torres.
- Nie wiesz, że chłopak zdolny jest wszystko, by zwrócić uwagę dziewczyny? - dodała Francesca.
- A poza tym na lekcji mówił o twoich ustach...
- Że wyglądają jak botoks. - warknęłam.
- Ale zwrócił na nie uwagę. Normalnie chłopaki przyglądają się gdzie indziej. - dosłownie spłonęłam burakiem.
- Mógł powiedzieć pierwsze co mu przyszło na myśl.
- Ale ci się to podoba. - uśmiechnęła się chytrze ciemnowłosa.
- Co?
- Wasze sprzeczki.
- Lubisz go. - zaśmiała się Cami.
- Może.... Nie.. Nie. Nie lubię go.
- A te może - zaznaczyła to słowo w nawias - co oznacza?
- Zmieńmy temat, okej?
- Czemu?
- Bo jest... Ymm... Głupi...
- Głupia to jesteś ty, że jeszcze się za te ciacho nie bierzesz. - zaśmiała się Fran.
- Nienawidzę was. - jęknęłam.
* Violetta
- Już jestem. - weszłam do pokoju z dwoma szklankami soku pomarańczowego i postawiłam je na stoliku.
Usiadłam wygodnie w fotelu, tuż obok Natalii.
- Co się dzieje? - szepnęłam patrząc w ekran laptopa.
- Ten gnojek ją okradł i teraz gdzieś spierdzielił.
- Czyli to jednak on...
Od ponad godziny oglądałyśmy jakiś denny, detektywistyczny film.
- Dżizas, Naty. Wyżarłaś pół miski popcornu. - spojrzałam w puste naczynie i je przechyliłam, co spowodowało wypadnięcie kilku ziarenek.
- Wciągnęłam się, okej? - zaśmiała się.
- W popcorn czy film?
- To i to. Najwyżej będę gruba.
- Już jesteś. - klepnęłam ją w udo.
- Ech.. No wiesz? Dzięki... - obróciła się w bok i udała obrażoną.
- Oj no weź... Nawet jeśli będzie trzeba poszerzać ci drzwi, żebyś gdziekolwiek weszła, i tak będziesz najlepszą przyjaciółką...
- Gdzie? - nastawiła ucho.
- W Buenos Aires. - zaśmiałam się.
- Śpisz na podłodze, Violka.
- No weź... Pójdę chociaż na kanapę, albo do Federico.
- O, właśnie! Wiadomo co mu było?
- Tak i nie. - dziewczyna popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. - Bo on wie i mi powiedział, ale reszta nie.
- Jak to?
- Nikomu nie powiesz?
- Nikomu.
- Słowo?
- Jasne.
- On ma sny... Ale nie zwykłe. Każdy ma jakieś znaczenie.
~~~~~
Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony przez te żarty. :')
Oglądał ktoś SL?
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Nadal czekam na prace konkursowe, mam nadzieję, że pamiętacie!
Kocham ❤❤❤
* Federico
Obudził mnie dźwięk budzika. Znowu ten chory sen. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po moim pokoju. Wczoraj byłem zbyt zmęczony, aby zwrócić uwagę na cokolwiek prócz łóżka. Białe meble tworzyły lekki kontrast z granatowymi ścianami. Biurko stało w rogu pomieszczenia. Nad nim znajdowało się okno, a obok wisiała korkowa tablica. Naprzeciwko stały jakieś półki na książki, komoda i szafa. Łóżko było w drugim rogu, na wprost drzwi. Może nie był to największy pokój, ale mój. Mój i nikogo innego.
W domu dziecka w jednej, małej sypialni było nas czworo. Przebywałem zawsze między ludźmi, może dlatego wolę ciszę i spokój. Nie lubię hałasu i wszystkiego co z nim związane. Nieduży domek w oddali, na wsi - to moje wymarzone miejsce zamieszkania. Zdążyłem już zapoznać się z całą moją nową "rodziną". Może nie mamy najlepszych kontaktów, ale lepsze to niż pobyt w domu dziecka. I pewnie wam się wydaje, że zrobiłbym wszystko, aby wrócić do moich prawdziwych rodziców. Otóż nie.
Oddali mnie w wieku siedmiu lub sześciu lat, nie pamiętam dokładnie. Przez cały ten czas ani razu nie zadzwonili do mnie z pytaniem czy wszystko wporządku, nie odwiedzili, żeby zobaczyć jak się miewam. Nie chcieli mnie, okej. Przyzwyczaiłem się do odtrącania. Tak reagował każdy komu odważyłem się powiedzieć o tym co się ze mną dzieje. Nie raz byłem odsyłany do psychologa, bo mam "inny mózg". Każdy twierdził, że jestem zepsuty, że dom dziecka mnie zepsuł. Nie wiem skąd się bierze twierdzenie, że ludzie z takich ośrodków wyrastają na złodziei i wszystko co najgorsze. Nikt nie wie jak tam jest. Te środowisko nas przytłacza, większość nie może sobie poradzić. W rzeczywistości można tam spotkać o wiele milszych ludzi, niż ci z rzekomo dobrych domów. Nie lubię wracać do przeszłości, jest dla mnie zbyt bolesna. Z niewiadomego mi powodu, chyba tak mam w naturze, nienawidzę też planować wszelakich rzeczy z obawy, że coś mi w tym planie, którym tak bardzo się cieszyłem, przeszkodzi. Żyje chwilą. Tu i teraz, nic inne się nie liczy.
Wyszedłem z pokoju w kierunku łazienki. Było dosyć łatwo ją znaleźć, bo miała inne drzwi. Po wykonaniu porannych czynności zszedłem na śniadanie. Czekali na mnie wszyscy, od córki państwa Castillo, po ich gosposię.
- Och witaj mój drogi Fe.. Fed... - zawołała gosposia.
- Federico.
- Federico, zapamiętam. - uśmiechnęła się niewinnie.
- Odpowiada ci takie śniadanie? - spytała moja... matka, a ja kiwnąłem lekko głową.
- W domu dziecka pewnie takich rarytasów nie mieliście. - parsknęła Violetta.
- Violka...!
- No co? Mówię prawdę.
- Byłaś kiedyś u nas na śniadaniu? - zapytałem patrząc jej w oczy.
- Nie...
- Więc się łaskawie nie odzywaj. - wstałem od stołu i biorąc swoje rzeczy wyszedłem do szkoły.
***
Siedzieliśmy w klasie, podczas przerwy śniadaniowej. Co chwilę czułem na sobie ciekawskie spojrzenia ludzi, których nie znam. Szczególnie jakiś chłopak, który stał przy parapecie z Violettą. Chyba są parą. Również się mu przyglądałem. Miałem wrażenie, że jego twarz jest mi dobrze znana, ale najpewniej to tylko pozory.
- Cześć, Ludmiła jestem. - podeszła do mnie farbowana blondynka z krzywym uśmiechem. Za drzwiami zobaczyłem jakieś dziewczyny, uważnie przyglądające się sytuacji.
- Z kim się założyłaś? - spytałem biorąc z podłogi moje rzeczy.
- Co? - spytała zaskoczona.
- Jesteś głucha, czy głupia?
- Ludmiła, mówiłam już. - prychnęła. - Skąd wiesz, że się założyłam?
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiałem się i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Wiesz co, Federico? Chciałam być miła, ale nie to nie. Jeszcze będziesz na kolanach za mną łaził. - obróciła się na pięcie i odeszła.
- Zobaczymy...
Zadzwonił dzwonek na lekcje, a po chwili każdy, oprócz nauczyciela był już w klasie.
- Co teraz mamy? - zapytałem się jakiegoś chłopaka, który siedział przede mną.
- Historia.
- A jakie tematy macie?
- II wojna światowa.
Jęknąłem w duchu. Nie lubiłem historii, a w szczególności tych tematów, pomimo że zawsze dostawałem szóstki ze sprawdzianów i za aktywność. Był to dla mnie bardzo drażliwy dział, nie lubiłem go, jakby chciałem zapomnieć o wszystkim.
- Ej, ludzie! - krzyknąłem, a wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. - Wiejemy?
- Chcesz uciec w pierwszym dniu? - spytała rudowłosa dziewczyna.
- Chcesz się uczyć o wybuchach, mordowaniu i największej makabrze jaką widział świat?
- Tak.
- Błagam cię, przyjdź dzisiaj do Violetty, a opowiem ci wszystko w krótszym czasie, ale ciekawiej i będziesz błagała o więcej. - parsknąłem. - Idzie ktoś czy nie?
Rozejrzałem się po klasie, ale nikt nawet nie pomyślał o wstaniu z krzesła.
- Jezu... jakie tłumy. Nie pozabijajcie się czasem. Nie to nie, wy tracicie nie ja.
Już miałem chwycić za klamkę kiedy usłyszałem znajomy mi głos.
- Czekaj. Ja idę.
- Violetta? Nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuje.
Zaraz po niej wstały kolejne dziewczyny, aż na krześle siedziało kilku chłopaków, ruda, Ludmiła i Leon, jeśli dobrze kojarzę.
- Serio? Chłopaki u was są bardziej tchórzliwi od dziewczyn. Ludmiła, idziesz czy zostajesz z cieniasami? - zapytałem wymownie.
- Po twoim trupie. - warknęła, ale wstała i dołączyła do nas.
- Leon, Cami, Maxi...? - spytała jakby z nadzieją szatynka, a ostatni z wymienionych i pozostali do nas dołączyli. Zostali tylko Ruda i kochaś Violki.
- Nie. - odpowiedzieli równocześnie.
- To my idziemy, a kto tchórzy ten zostaje. Ciao! - zaśmiałem się i wyszedłem z klasy.
Po drodze nie obyło się bez podejrzliwych spojrzeń innych uczniów i pracowników szkoły, ale udając, że ich nie widzimy wyszliśmy z budynku udając się w stronę jakiegoś parku.
*** kilka godzin później ***
Naprawiałem ten motocykl już dobre trzy godziny, jednak nadal nie wiem co się stało. Dziwne, bo gdy rano tutaj byłem, wszystko było wporządku, a teraz nagle nie chce jeździć. Zajrzałem jeszcze raz w silnik, następnie sprawdzając stan paliwa, niestety na nic się zdały moje starania. Ze złości kopnąłem pojazd, powodując jego upadek.
- Szlag by to trafił...! - mruknąłem do siebie.
- Co mówisz?
- Cholera, Gery, ostrzegaj. Mało zawału nie dostałem.
- Przepraszam... - zaśmiała się. - Co porabiasz?
- Próbuję naprawić ten gruchot. - poklepałem siedzenie motocyklu.
- Co mu? - usiadła za kierownicą.
- Odpalić nie chce.
Dziewczyna na moje słowa przekręciła kluczyk, co spowodowało warkot silnika.
- Nie? Chyba kłamiesz... - uśmiechnęła się zwycięsko.
- Jak?!
- Serio? Takiej prostej rzeczy nie umiesz jak odpalić silnik?
- Na Boga przysięgam, że nie chciał.
- Oj, Leoś, Leoś... Czasem mam wrażenie, że żyjesz czasami wojny. - rozczochrała mi włosy i zeszła z pojazdu. - Spadam, muszę pouczyć się na biologię.
- Cały czas zapominam, że jesteś jeszcze w gimnazjum. Idź, bo pewnie rodzice się martwią.
- Mówisz jakbyś był niewiadomo jak starszy.
- Jestem.
- Rok... Dobra, serio spadam. - ucałowała mnie w policzek i poszła.
Szalona jest ta dziewczyna, ale kocham ją prawie tak samo jak Violettę. Jest moją kuzynką i przyjaciółką w jednym. Niestety pomimo tego nie powiedziałem jej o pewnej rzeczy. Moje rozmyślania pewnie trwały by dłużej, ale zawitał do mnie Diego.
- Leon...
- Co jest? - nie lubiłem go, ale miałem swoje powody.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- Mamy. - obrócił mnie w swoją stronę. - Federico.
- Co mnie obchodzi jakiś koleś.
- Nie udawaj.
- Czego?
- Znasz go. Obaj go znamy. - powiedział z kamienną twarzą.
~~~~~~
Hej ❤
Tego się spodziewaliście?
Jak się podobał pierwszy rozdział? Lubicie już kogoś, a może nie? Czekam na opinie.
Przypominam o konkursie, czas macie do końca maja, ale jak coś możemy przedłużyć.
Kocham ❤❤❤