piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 5 - Gotowy?

* Ludmiła

Siedzieliśmy na fizyce słuchając, lub nie, w przypadku większości klasy, tego co mówi pani.
- Twoja kolej. - szepnęła Torres.
Spojrzałam na ławkę. Leżał na niej zeszyt, od fizyki, otworzony na ostatniej stronie. Ruda przesunęła go w moją stronę, pokazując długopisem na narysowane kratki, gdzie po środku nich widniało kółko. Postawiłam krzyżyk w pierwszej lepszej kratce i przesunęłam zeszyt w stronę Camilli.
- Nie chce mi się. - powiedziałam na tyle głośno, aby ruda mogła to usłyszeć.
- Jakbyś wygrywała to by ci się chciało.
- Nie sądzę...
- To może Ludmiła? - usłyszałam głos nauczycielki, a wszystkie pary oczu spojrzały w moją stronę.
- Idziesz do eksperymentu. - pani Rodriguez uśmiechnęła się sztucznie.
- Tylko nas nie zabij. - zakpił Federico.
- Ty zginiesz pierwszy. - mruknęłam.
- Pasquarelli, zmyjesz tablicę.
- Nie. - stanęłam w miejscu. On jej odmówił? Będziesz miał marne życie, bracie...
- Słucham?
- Przyszedłem tu się uczyć, a nie sprzątać.
- Tak? To proszę. Na następnej lekcji będziesz pytany i przygotujesz projekt na temat, który ci podam po lekcji.
- To się doigrałeś. - prychnęłam.
- Ludmiła ci pomoże.
- Co?! - krzyknęliśmy oboje.
- Pstro. - wtrącił Leon.
- I Leon.
- Nie! - tym razem cała trójka dała o sobie znać.
- Coś jeszcze? - burknęła pani Rodriguez.
- Oni mogą mnie zgwałcić, albo coś...!
- Ja swoje zdanie na twój temat już wyraziłem. - zaśmiał się Federico.
- Do ławki, Ferro! A ty Pasquarelli dostajesz uwagę i zgłoszę to dla rodziców.
- To będzie miała pani mały problem... - zaczął Włoch - bo ja nie mam rodziców. - po tych słowach, jakby nigdy nic spakował się i wyszedł z klasy, pozostawiając panią Rodriguez w lekkim osłupieniu.
Chwilę później zadzwonił dzwonek na przerwie.
- Ludmiła, powiedz swojemu koledze, żeby do mnie przyszedł. - uśmiechnęła się przyjaźnie ukazując rząd zębów. - A ty Violu zostań na chwilę.
Opuściłam klasę i spojrzałam zdenerwowana na przyjaciółkę.
- Będzie dobrze. - pogładziła mnie po ramieniu.
- Mówisz tak, bo to nie ty masz robić z nim jakiś projekt.
- Co jest? - podeszła do nas Francesca.
- Ludmiła spotyka się z Federico. - pisnęła ruda i razem z Włoszką przybyły sobie żółwika.
- Czekaj, ile? Płacisz mi dwie dychy.
- Masz... - westchnęła ruda podając pieniądze Fran.
- Zaraz. Czemu jej płacisz? - zaśmiałam się nerwowo.
- Bo przegrałam zakład.
- Jaki? O co się zakładacie?
- Ech.. Wczoraj założyłyśmy się, że ty i Fede się umówicie. - wtrąciła Cauviglia.
- Ale my się nie umówiliśmy. Mamy za karę zrobić razem projekt.
- Fakt. Zwracasz hajs. - zaśmiała się Camilla, a Francesca, lekko się ociągając, zwróciła pieniądze.
- Dziewczyny! Wszędzie was szukałem! - podbiegł do nas... Maxi? Dziwne, bo on z nami nie trzyma.
- Co jest?
- Proszę bardzo, dla każdej z dam po jednym. - z plecaka wyjął tekturowe kartki.
Otworzyłam swoją i zobaczyłam, że jest to zaproszenie na imprezę urodzinową Maxiego.
- Mam nadzieję, że będziecie. - zaśmiał się i odszedł.

* Federico

Stałem przy parapecie cierpliwie czekając na dzwonek zaczynający lekcję chemii. Czekał nas sprawdzian, więc większość nosy miała w książkach. W pewnej chwili podszedł do mnie Diego.
- Śniłeś mi się.
- Fajnie...? - wziąłem torbę i chciałem się.od niego oddalić.
- Hej, ale nie dzisiaj.
- To kiedy?
- Wczoraj. I przed. We wtorek też. - O co mu chodzi? - Codziennie mi się śnisz. - westchnął.
- Słaby żart, serio. Słyszałem wiele porażek takich, ale przy twoim to są świetne. - parsknąłem.
- Hej, Lionel...! - Zawołał za mną, gdy od niego odszedłem.
- Skąd znasz moje drugie imię? - zatrzymałem się.
To naprawdę dziwne... Nienawidzę go i używam tylko w przymusowych sytuacjach. Nawet dyrektor szkoły, czy wychowawca go nie zna, a co dopiero uczniowie.
- Posłuchaj, mięśniaku... To już naprawdę przestaje mnie bawić. Na początku przyszedłeś do mnie, powiedziałeś kawałek tekstu piosenki, która jest mi całkowicie obca, poza jednym wersem, a później znikasz. Teraz znowu się pojawiasz, Bóg wie po co, gadasz coś o jakichś snach, później mówisz moje drugie imię, które zna bardzo mało osób, a teraz nie odpowiadasz i pewnie znowu gdzieś poleziesz!
- Spokojnie, przyjacielu... Dam ci wskazówkę...
- Wskazówkę, dobre... - parsknąłem.
- Chcesz wiedzieć czy nie? - nastała krępująca chwila ciszy. - Jesteśmy tacy sami. Tacy sami. - po tych słowach gdzieś ruszył.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że nazywasz się Federico Pasquarelli i jesteś adoptowany?! - krzyknąłem za nim, ale nie odpowiedział.
Mam naprawdę go święcie dość. Po chwili podszedł do mnie Maxi, wręczając jakąś kartkę. Urodziny. Świetnie. Nienawidzę dnia swoich narodzin. Przypominają mi o czymś, ale nie jestem pewien o czym. Przynajmniej nic miłego. Czasami czuję, że jako jedyny nie czuję tej ekscytacji nimi, ale przyzwyczaiłem się. Od zawsze byłem inny, nie taki jak powinienem być.
Pięć minut później zadzwonił dzwonek, a chwilę potem pojawiła się nauczycielka. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak się kłócił o zwykłą ławkę. Usiadłem w pierwszej lepszej, nie patrząc czy była wcześniej „zajmowana". Po kilku minutach wszyscy byli skupieni na sprawdzianie. No... prawie skupieni.
- Kto ma grupę „B"?! - krzyknęła Ludmiła.
- Ja...! - rękę uniósł Maxi i jeszcze kilku uczniów.
- Cami, a ty?
- „A".
Też mam grupę „A", więc jest mi to właściwie na rękę, bo Torres ma najlepsze oceny z chemii i zdaje się wszystko rozumieć. Problem w tym, że oba znajdowała się na drugim końcu klasy.
- Camilla.... - zwróciłem się do niej. - Co będzie w zadaniu trzecim?
Po chwili zorientowałem się, że wszyscy na mnie patrzą. Oczywiście nie jestem tak głupi, żeby nie zorientować się, że bie mówię szeptem.
- Odpowiedź „A". - szepnęła.
- Ej, spoko... Mów głośno, nikomu to nie przeszkadza.
- Federico... Chciałabym zauważyć, że jesteś w szkole, nie oborze i piszesz sprawdzian, a jeszcze chwila to ci go zabiorę. - pani od chemii stanęła obok Naty i uśmiechnęła się lekko.
- Ja tylko konsultuje odpowiedzi z moją koleżanką.
- A cała klasa to słyszy.
- To już nie mój problem. Camilla powiedziała to do mnie, a nie do nich, a jak spisują to jest to bardzo niesprawiedliwe wobec grupy „B"
- A ty co robisz?
- Konsultuję odpowiedzi, mówiłem. - Uśmiechnąłem się.
- Może pani łaskawie przejść w inne miejsce? - wyszczerzyła się Naty.
- Słucham?!
- Dekoncentruję się przy pani, więc jakby pani mogła przejść w inne miejsce to bardzo by mnie to ucieszyło.
- Zwariuję z wami. - szepnęła.

***

- Uwaga! Mistrz ciętej riposty idzie! - zawołał Maxi, kiedy zbliżyłem się w stronę naszej klasy.
Dzisiaj miały odbyć się zawody lekkoatletyczne i Leon bierze w nich udział. Na razie się przygotowuje.
- Chyba mistrz niewyparzonego języka. - zaśmiała się Violka.
- Nie będę wskazywał kto tu ma niewyparzony język. - posłałem jej sztuczny uśmiech i natychmiast ucichła.
- Gotowy? - wszyscy spojrzeli na Leona, który planował przebiec dystans sześćdziesięciu metrów.
- Tak... - ustawił się na linię startu.
- Trzy... dwa... jeden... Go! - w tym momencie cztery pary rąk wypchnęły go do przodu.
Nie przewidzieli chyba, że tym samym Verdas się wywali. Nie wytrzymałem i wybuchłem głośnym śmiechem przez co zostałem zamordowany wzrokiem przez szatyna, gdyż pozostali przebywający w okolicy skierowali na niego spojrzenie. Szybko wstał i otrząsł się z piachu.
- Świetnie biegasz, stary. Normalnie jestem w szoku. - zaśmiałem się i odszedłem.

~*~*~*~
Hej kochani.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. ❤
Piszcie co myślicie w komentarzach.

Kocham Was ❤❤❤

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O Boże! Ja leje z tego rozdziału, nie no na serio XD To jest takie Cudowne <3 Naprawdę Mega ;* Federico, Leon i ta kara - leżę na podłodze i nie wstaje ^^ XD Naprawdę świetny rozdział, zapraszam do siebie ;*
      Pozdrawiam z podłogi ♥

      Usuń
    2. Dziękuję, kocham ❤❤❤

      Usuń
  2. Czytam ostatni fragment i nie mogę wytrzymać zw śmiechu 😂😂😂😂
    Verdas się wypieprzył. Nieźle koledzy. Zamiast nu pomóc i dopingować to "pomogli" mu w inny sposób 😂

    Fede i Ludmiła mają współpracować ze sobą w zadaniu z fizyki. Leon ma do nich dołączyć. Będzie się działo. Jak z tego nie będzie katastrofy to będzie dobrze. 😁

    Fede oczywiście jest wściekły na V i odgryza jej się w każdy możliwy sposób.
    Diego rozmawia z Fede. Hmmm on co tu może kurde chodzić? 😁

    Zajebisty.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś tu miał dobry humor przy pisaniu😍
    Oby takich więcej ❤
    W Midnight memories Federico też był nazywany mistrzem cietej riposty i były urodziny Maxiego xD
    Ale nieważne, to przecież tylko zbieg okoliczności ^^
    Po prostu mi się z tym skojarzyło
    jejciu, to chyba mój ulubiony rozdział!
    Te teksty, te sytuacje, to wszystko takie prawdziwe
    I jak zwykle Diego mnie wpienił bo przyszedł, namącił i odszedł bez wyjaśnienia xDDD
    Zakład Fran i Cami made my day😂
    Wywrotka Leosia 😂
    Kuurde, nie wiem, co jeszcze wymieniać, wszystko było genialne
    Chociaż muszę przyznać, że jak nauczycielka powiedziała o tej uwadze itd a on "nie mam rodziców" to jakoś mi się smutno na serduszku zrobiło :(
    Ale potem była wywrotka Lajona więc szybko mi przeszło :D
    Ten rozdział był taki wspaniały, że nigdy go nie zapomnę ❤
    Odwaliłaś kawał dobrej roboty
    Czekam na next, kocham ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, uwierz, że tak złego humoru, jak podczas pisania tego rozdziału, dawno nie miałam. Xd
      Dziękuję, koocham ❤❤❤

      Usuń
  4. Dziękuję, kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo kochana czekam na nexciora:)
    ♡♡♡kofam♡♡♡

    OdpowiedzUsuń