Rany miłości*
*Federico *Poprawiam włosy w lustrze i wychodzę z domu. Idąc myślałem nad wczorajszą propozycją rodziców. Rozważałem za i przeciw. Postanowiłem że już jest czas by się poznali. W sumie to jesteśmy Razem z Ludmiłą pół roku, a rodzice jeszcze jej nie poznali.
Po pięciu minutach byłem pod szkołą. Udałem się pod klasę chemii. Mamy dzisiaj test a ja nic się nie uczyłem. Super! Czujecie tez sarkazm co nie... Na przeciwko klasy na parapecie z książką w nosie siedzi moja Lu. A obok niej Stoi Verdas i chyba przepytuje Violę.
- Cześć wszystkim- podchodzę do nich. Daje na powitanie Ludmi buziaka w policzek i ją obejmuje.
-Siema Quiko.- Gdyby mój wzrok mógłby zabijać Verdas leżały martwy. Nienawidzę jak ktoś tak do mnie mówi.
- Złość piękności szkodzi Paquarelli.- Po tych słowach wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy. Wszyscy się rozsiedli. Nauczyciel spojrzał na nas ze zdziwieniem
-Dzieciaki test jest dopiero za tydzień.- Wszyscy odetchnęli z ulgą a Pablo się zaśmiał.
Po zajęciach z Lu poszliśmy do kawiarni nie daleko jej domu. Zamówiliśmy po szarlotce i kawie.
- Mimo że mieszkam już w Neapolu półtora roku wciąż mnie zaskakuje. Nie wiedziałam o tej kawiarnii a jest tuż za rogiem.-cicho się zaśmiała i upiła łyk swojego cappuccino.
-Ludmiła, może przyszłabyś dziś do nas na kolację.
- No dobrze przyjdę. -Odprowadziłem moją dziewczynę pod dom, a samotnie poszedłem do swojego i odrobiłem zadaną pracę domową.
O osiemnastej w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zjechałem po poręczy na dół i otworzyłem. Stała w nich moja kochana Lu.Była ubrana w to Pocałowałem ją namiętnie i wpuściłem do środka.
- Cześć skarbie- przywitała się ze mną - Chodź, rodzice już na nas czekają.- uśmiechnąłem się i objąłem ją w talii. Weszliśmy do salonu gdzie siedzieli moi rodzice. Stanęliśmy naprzeciw im.
-Mamo, Tato to moja dziewczyna Ludmiła Ferro.- ich miny nie były zadowalające. Wyrażałay raczej odrazę, gdy powiedziałem jej nazwisko.
-Dobry wieczór- powiedziała niepewnie Lu. Oni nic nie powiedzieli tylko kiwneli głowami. Z Ludmi usiedliśmy na sofie, która była za nami.
Rodzice wypytali Ludmiłę chyba o wszystko co możliwe, nawet spytali czy TEGO nie robiliśmy. Nasze miny wtedy były bezcenne.
*Ludmiła*
- Przepraszam na chwilę. - powiedziałam po czym wyszłam w stronę toalety, aby poprawić makijaż. Przeczesałam szczotką włosy i przejechałam czerwoną szminką po już bladych ustach. Nałożyłam jeszcze puder i gotowa zmierzałam w kierunku salonu.
- Synu daj sobie spokój, ona nawet nie jest ładna. - odezwał się ojciec Fede.
- Ludmiła? Co to wogle za imię? I jak ona się zachowuje? Ni do tańca, ni do różańca. Camilla, to była dziewczyna dla ciebie. - tym razem odezwała się jego matka. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie dość, że nie spodobałam się rodzicom Włocha, to Federico tak zwyczajnie siedzi i nic z tym nie robi. Makijaż spływał po moich policzkach. Nie chciałam tego słuchać. Poszłam po płaszczyk w, którym przyszłam.Cicho wyszłam z budynku i ruszyła do domu, w drodze napisałam do Federico SMS'a z przeprosinami, że wyszłam bez pożegnania.
Przeszłam przez furtkę i odkluczyłam drzwi. Gdy przekroczyłam próg, rozpłakałam się. Podbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po jakiś trzydziestu minutach poduszka była czarna od tuszu do rzęs. Podniosła się i poszłam do łazienki. Zmyłam make-up, otworzyłam szufladę pod zalewem i wzięłam do ręki małe srebrne coś. Przejechałam delikatnie po nadgarstku i naciełam skórę. Po chwili zaczęła się sączyć krew. Zrobiłam kolejne rany i poszłam do pokoju. Przy łóżku zrobiło mi się słabo.
*Federico*
Dostałem od Lu SMS'a.
- Jak mogliście?-powiedziałem z kpiną- Co wam to dało? Nie zerwę z Ludmiłą.- Wstałem z kanapy i ruszyłem po kurtkę.
- Nigdzie nie idziesz.- Powiedział groźnie mój ojciec. - Jeśli wyjdziesz, wracasz do Francji do ciotki Èlèonore.-Powiedział pewny siebie - Idź do swojego pokoju- wskazał na schody. Odwróciłem się i wziąłem do ręki moją skórzaną, czarną kurtkę. Biegłem do domu Ludmi. Wbiegłem na jej podwórko. O dziwo drzwi były otwarte.
-Lu-cisza.-Lu, gdzie jesteś?- Znowu cisza. Może zasnęła? Nie... Zamknęła by drzwi. Wszedłem po schodach do łazienki, które są pierwszym pomieszczeniem na piętrze. Na podłodze było kilka kropli czerwonej cieczy. Błagam niech to nie będzie to o czym myślę. Na samą myśl co mogła sobie zrobić przechodzą mnie dreszcze. Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się w stronę jej sypialni. Otwieram niepewnie drzwi i zamieram. Ludmiła leży nieprzytomna obok łóżka. Wokół jest kałuża krwi. Od razu wzywam pogotowie. Dyspozytorka każe mi owinąć jej nadgarstek bandażem. Jak kazała tak zrobiłem.
Po dwudziestu minutach ratownicy zabierają moją dziewczynę do szpitala. Boję się o nią, podsłuchałem rozmowę sanitariuszy, że jej stan jest ciężki. Straciła dużo krwi. Wracam do domu po motor i jadę do szpitala. W oknie od kuchni widzę zmartwioną mamę, prawdopodobnie wypatrującą mnie. Odmykam garaż i podchodzę do motoru. Zakładam kask, już chce wsiadać, ale przeszkadza mi w tym ojciec, a za nim mama.
- Gdzie ty byłeś?-pyta wściekły.
- U Ludmiły, a teraz przepraszam śpieszę się.-Odpowiadam i próbuję go wyminąć, ale tamuje mi drogę.
-Gdzie się wybierasz o tej porze?- pyta [znów] ojciec nieco spokojniej.
- Do szpitala- oboje patrzą na mnie ze zdziwieniem- Ludmiła się przez was pocięła. Walczy o życie. Tego chcieliście to proszę bardzo.- mówię lekko zdenerwowany, ale w moich oczach pojawiają się łzy. Nie chcę jej stracić, jest moim życiem, pasją dzięki, której tworzę.
-Niech jedzie.-Odzywa się moja matka. Widać po jej oczach, że żałuje tego co powiedziała dziś o Lu. Wsiadam na motor i ruszam do kliniki.
Wbiegam jak oparzony do Izby Przyjęć
-Przepraszam gdzie leży Ludmiła Ferro?
-Jest pan kimś z rodziny?- pyta się młoda blondynka.
-Chłopakiem.-W oczach zbierają mi się łzy.
-Sala 108, drugie piętro, tam są windy- pokazuję mi odpowiednie miejsce
-Dziękuje- Odpowiadam i biegnę w stronę wind. Po chwili jestem na odpowiednim piętrze. Odnajduję salę i wchodzę. Na jednym z łóżek leży Lu. Jest tak bezbronna, blada. Podszedłem do niej i usiadłem na krzesełku obok niej. Wziąłem jej dłoń, która była zimna. Momentalnie w oczach pojawiły łzy, zaczęły płynąć ciurkiem po moich policzkach.
-Przepraszam, to moja wina. Proszę nie zostawiaj mnie samego, Kocham cię.- Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń, odwróciłem się w ta stronę. Ujrzałem rodzicielów ze zmartwioną miną.
-Wszystko będzie dobrze.- odzywa się ściszonym głosem mama.
*2 tygodnie później*
Ludmiła straciła zbyt dużo krwi, przez co jest w śpiączce. Nie tracę nadziei, że się wybudzi. Siedzę przy niej codziennie z spuszczoną głową.
-Kocham cię Ludmi- mówię to po raz setny, łudząc się, że ona się wybudzi.Trzymam jej chudą, która do tego jest zimna i zabandażowana. Nagle czuje jak palce pod moją dłonią się poruszają. Podnoszę głowę i widzę jej brązowe oczy, które po chwili patrzą na mnie z dezorientacją.
-Fede... gdzie jestem?- pyta lekko zachrypniętym głosem
- W szpitalu. Pamiętasz coś?
- Pamiętam jedynie rozmowę z twoimi rodzicami i..-przerwała na chwile- i... wydarzenie z domu.- szybko starłem, samotną łzę płynącą po jej policzku- Przepraszam- powiedziała ściszonym głosem.
-Kocham cię- powiedziałem patrząc w jej dwa bursztynki.
-Kocham cię.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Cześć i czołem!
Oto przed wami moje pierwsze zamówienie.
Mam nadzieję Tini, że ci się podoba.
Byłam miesiąc bez internetu, czas nadrobić :)
Jak wam minęły/mijają tegoroczne wakacje?
Po dwudziestu minutach ratownicy zabierają moją dziewczynę do szpitala. Boję się o nią, podsłuchałem rozmowę sanitariuszy, że jej stan jest ciężki. Straciła dużo krwi. Wracam do domu po motor i jadę do szpitala. W oknie od kuchni widzę zmartwioną mamę, prawdopodobnie wypatrującą mnie. Odmykam garaż i podchodzę do motoru. Zakładam kask, już chce wsiadać, ale przeszkadza mi w tym ojciec, a za nim mama.
- Gdzie ty byłeś?-pyta wściekły.
- U Ludmiły, a teraz przepraszam śpieszę się.-Odpowiadam i próbuję go wyminąć, ale tamuje mi drogę.
-Gdzie się wybierasz o tej porze?- pyta [znów] ojciec nieco spokojniej.
- Do szpitala- oboje patrzą na mnie ze zdziwieniem- Ludmiła się przez was pocięła. Walczy o życie. Tego chcieliście to proszę bardzo.- mówię lekko zdenerwowany, ale w moich oczach pojawiają się łzy. Nie chcę jej stracić, jest moim życiem, pasją dzięki, której tworzę.
-Niech jedzie.-Odzywa się moja matka. Widać po jej oczach, że żałuje tego co powiedziała dziś o Lu. Wsiadam na motor i ruszam do kliniki.
Wbiegam jak oparzony do Izby Przyjęć
-Przepraszam gdzie leży Ludmiła Ferro?
-Jest pan kimś z rodziny?- pyta się młoda blondynka.
-Chłopakiem.-W oczach zbierają mi się łzy.
-Sala 108, drugie piętro, tam są windy- pokazuję mi odpowiednie miejsce
-Dziękuje- Odpowiadam i biegnę w stronę wind. Po chwili jestem na odpowiednim piętrze. Odnajduję salę i wchodzę. Na jednym z łóżek leży Lu. Jest tak bezbronna, blada. Podszedłem do niej i usiadłem na krzesełku obok niej. Wziąłem jej dłoń, która była zimna. Momentalnie w oczach pojawiły łzy, zaczęły płynąć ciurkiem po moich policzkach.
-Przepraszam, to moja wina. Proszę nie zostawiaj mnie samego, Kocham cię.- Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń, odwróciłem się w ta stronę. Ujrzałem rodzicielów ze zmartwioną miną.
-Wszystko będzie dobrze.- odzywa się ściszonym głosem mama.
*2 tygodnie później*
Ludmiła straciła zbyt dużo krwi, przez co jest w śpiączce. Nie tracę nadziei, że się wybudzi. Siedzę przy niej codziennie z spuszczoną głową.
-Kocham cię Ludmi- mówię to po raz setny, łudząc się, że ona się wybudzi.Trzymam jej chudą, która do tego jest zimna i zabandażowana. Nagle czuje jak palce pod moją dłonią się poruszają. Podnoszę głowę i widzę jej brązowe oczy, które po chwili patrzą na mnie z dezorientacją.
-Fede... gdzie jestem?- pyta lekko zachrypniętym głosem
- W szpitalu. Pamiętasz coś?
- Pamiętam jedynie rozmowę z twoimi rodzicami i..-przerwała na chwile- i... wydarzenie z domu.- szybko starłem, samotną łzę płynącą po jej policzku- Przepraszam- powiedziała ściszonym głosem.
-Kocham cię- powiedziałem patrząc w jej dwa bursztynki.
-Kocham cię.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Cześć i czołem!
Oto przed wami moje pierwsze zamówienie.
Mam nadzieję Tini, że ci się podoba.
Byłam miesiąc bez internetu, czas nadrobić :)
Jak wam minęły/mijają tegoroczne wakacje?
Jula Blanca Lambre <3
OdpowiedzUsuńJajaajajjajajajj kocie <3
UsuńCudoo!
Przepraszam mam tak duzo zaleglosci...
Kocham
Tini Stoessel <3
OdpowiedzUsuńO jejciu jakie cudeńko *,*
UsuńCzy mi się podoba?
Podoba?!
To za mało powiedziane!!
To jest śliczne <3
Czemu ty tak pięknie piszesz??
Podziel się *,*
Muszę kończyć (wiesz jak to nad morzem z tym WiFi -,-)
Do następnego <3
Kocham, Tini :*
Dzięki =^^=
UsuńWiem jak to jest i dobrze
Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać
Kocham, Cheryll
Ojej *.*
OdpowiedzUsuńTo jest booskie!!!
Dlaczego ty tak wspaniałe piszesz???!
Naćpane fruitellą.. Pamiętasz??
Leżę xD
Wracając do OS.
ŚWIETNY!!!
K.C. <333333
Nie ma to jak komentować blog, na którym piszę! :') XD
Hejka :)
OdpowiedzUsuńpiekny OS
taki troche smutny bo Lu sie pociela, ale Fede jako ten dzentelmen ja znalazl :)
co za intuicja FEde szacun :)
Rodzice Fede troche takie gbury
Jak on kocha to oni to powinni zakceptowac a nie :)
Dobra koncze
czekam na wiecej taki OS
kocham i pozdrawiam :)