Strony

piątek, 17 lipca 2015

One Shot - All you need is love cz.2

Dla Ludmiły to było najgorsze co mogłoby się wydarzyć. Wolałaby miesiąc leżeć w szpitalu niż mieć BIAŁACZKĘ! Nie wiedziała jak to powie swojemu chłopakowi.
- Ile jeszcze będę żyć. - spytała przerażona.
- Nie wiadomo. Na chwilę obecną nie mamy nawet pojęcia w jakim jest stanie rozwoju. Ale.... dziecko... - odpowiedział lekarz.
- Co z dzieckiem?
- Nie mamy pewności czy będzie pani mogła je urodzić. Być może ono zagraża pani życiu. Będzie pani musiała wybrać, życie pani, lub życie dziecka, a wtedy dla pani nie będą duże szanse. - Nie wiedziała co ma powiedzieć. Wcale nie pocieszył ją tą 'dobrą' wiadomością o dziecku.
- Przecież tak czy tak umrę. Co za różnica czy 2 tygodnie wcześniej czy nie... - wydusiła blondynka.
- Niech pani tak nie mówi! Nie może się pani poddawać! Najważniejsza jest wiara w siebie! - próbował ją pocieszyć i puścił jej oczko.
- Cham... - mruknęła.
- Słucham?
- Yy... tak ma pan rację. Nie mogę się poddawać bez walki.
- To do zobaczenia pojutrze!
- Do widzenia!

Ludmiła szła parkiem. Nie chciała dzwonić do Federico. Nie chciała mu mówić, martwić go. Zastanawiała się dlaczego to ona, nikomu nic nie zrobiła, z Fede jej się dobrze układało. Tak, układało... Sądziła, że już tak nie będzie jak dowie się, że ma raka. Pomyślała, że ją zostawi, bo który facet chciałby dziewczynę w takim stanie. Z brzuchem i nowotworem. Zastanawiała się jak powiedzieć o tym chłopakowi. Przestała myśleć poważnie i stwierdziła, że powie prosto z mostu, że jest w ciąży i ma białaczkę, a co tego doda, że to nie jest jego dziecko. Po chwili namysłu uznała, że nie chce go w ten sposób okłamywać. Z zamyśleń wyrwał ją telefon, Federico. Odebrała z nadzieją, że o niczym nie wie.
F - Halo, skarbie?
L - Tak?
F - Przyjechać po ciebie?
L - Nie. Przejdę się. Świeże powietrze dobrze mi zrobi.
F - Dobrze. A co lekarz powiedział? To coś poważne?
L - Mam przyjść pojutrze po wyniki. Dzisiaj tylko mnie zbadał i kilka leków mi przepisał.
F - Masz jakiś smutny głos.
L - Przeziębiona jestem, to tyle.
F - A nie chciałbyś dzisiaj gdzieś ze mną wyjść?
L - Gdzie?
F - Na randkę! Więcej nie powiem...
L - Ok. To pa!

Do oczu blondynki zaczęły napływać łzy. Nadal nie wiedziała jak powie chłopakowi o chorobie. Przez chwilę myślała, że może on poprawi jej humor, jednak szybko to sobie wybiła z głowy. Usiadła na ławce i schowała głowę w dłoniach.
- Ludmiła? - spytała Violetta, gdy do niej podeszła. - Mogę się dosiąść?
- Ja.. jasne, siadaj. - powiedziała przez łzy blondwłosa.
- Co się stało? Coś nie tak z Federico?
- Nie. Z nim wszystko dobrze, gorzej ze mną.
- Jak to? Co ty mówisz? Może ci pomogę?
- Nie, Vilu. W moim przypadku się nie da.
- Co się stało? W każdej chwili da się pomóc, jeśli się chce!
- Ale dla mnie nie ma pomocy! Nie rozumiesz?! Nie ma! - w tym momencie Ludmiła wstała nerwowo z ławki i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Zamiast mówić co się da, a co nie powiedz o co chodzi! - rozkazała młoda argentynka.
- Jestem w ciąży...
- Z Fede?!
- Nie, z Leonardo DiCaprio.
- Ale to wspaniale! Ty i Fede zostaniecie rodzicami! Kiedy ślub?
- Nigdy..
- Czemu?
- Bo mam białaczkę i on nie będzie chciał ze mną być.
- Jak to?? - właśnie w tej chwili Violetta wylała sok, który piła na Ludmiłę. - Ludmiła, kiepski żart serio..
- Ale to nie jest żart! Uwierz mi!
- Jezu drogi! Ty i białaczka? - krzyknęła szeptem.- Ile będziesz żyła?
- Nie wiem. Na razie nie wiedzą w jakim stanie rozwoju jest.
- A co z dzieckiem? - w tym momencie Lu bardzo posmutniała, chociaż i tak nie była wesoła.
- Lekarz powiedział, że być może będę musiała wybrać. Życie moje lub życie dziecka...
- Ludmiła! Tak mi przykro! - Violetta zaczęła płakać i mocno przytuliła blondynkę.

(wyobraźcie sobie, że to w parku xD)

- Ludmi... ja... ja nie chcę cię tracić! Rozumiesz? Nie chcę!! Masz walczyć... dla mnie, dla Fede, dla siebie! Nie poddawaj się i walcz.
- Kiedy Violu... Ciężko jest z tego wyjść. - obie głośno wybuchły płaczem. Nie obchodziło je, że ludzie na nie patrzą, że obgadują, patrzą litościwym wzrokiem. Nic je nie obchodziło. Liczyły się tylko one. Chciały wykorzystać ten czas teraz, bo później może być już zbyt późno. Obie wiedziały co czeka Lu, ale nie chciały tracić nadziei, że wyzdrowieje. 
- Ale co będzie dalej? Jak to powiesz Federico? - pytała Viola przez łzy.
- Chyba nie zamierzam mu o niczym mówić.
- Dlaczego?
- Mo...może najlepiej będzie jak się rozstaniemy. Ja nie chcę żeby przeze mnie cierpiał. - te słowa ledwo przeszły jej przez gardło.
- Ale on będzie cierpiał jak się rozstaniecie! Jestem pewna, że teraz by cię wspierał! Wiez jak on cię kocha? To jest skarb, którego nie możesz od siebie oddalić! 
- Wiem. Ja też go bardzo kocham, ale i tak długo mnie tu nie będzie.
- CO? Wyjeżdżasz? Czemu płaczecie?! - pytała Włoszka, która wyszła zza ławki. Ludmiła na słowa Francesci tylko przytaknęła głową. - Gdzie?!
- Do lepszego świata. - teraz Lu i Violetta zaczęły znów płakać.
- Co? Violetta! Wytłumacz mi to!
- Lu... Ona ma białaczkę...
- Ale... Ty nie możesz... Ty musisz walczyć Lu! Musisz! - to ostatnie zdanie Pasquarelli (Fran to siostra Fede) wypowiedziała roniąc kilka łez. Po kilku sekundach ciszy dziewczyny mocno się uściskały. Oczywiście nie brakowało przy tym masy łez. Każda z nich wyglądała tragicznie. Twarz miały czarną od tuszu, a makijaż całkiem się rozmazał. Najważniejsza dla nich była Lu, a nie jakiś zepsuty makijaż.

***3 godz. później***

Przyszedł czas na randkę z Federico. Ludmiła postanowiła wyglądać wyjątkowo w tak tragicznym dla niej dniu. Chciała wyglądać pięknie tylko dla swojego chłopaka.Postanowiła wyprostować włosy, co robiła bardzo rzadko. Najchętniej by się zamknęław pokoju, schowała pod kołdrą i nie wychodziła cały dzień. Po 15 minutach była gotowa i wyglądała tak:


(wyobraźcie sobie, że to Lu)

Kiedy wyszła z łazienki zdziwiła się, że jej chłopak nie jest jeszcze gotowy, gdyż jego ubrania leżały na łóżku.

*U Federico*

Chłopak utkwił w zmywarce. Nie bez powodu jednak.. Co się stało? Federico zgubił pierścionek zaręczynowy! Szukał go już dobre 20 minut, ale jeszcze nie znalazł. Nagle w kuchni rozlekł się głos jego dziewczyny.
- Fede co tam szukasz?
- Ja? Coś się zatkałoi i sprawdzałem co to. - powiedzaiał chowając błyskotkę za plecy.
- Zatkało się? W zmywarce? Błagam, daruj!
- Nie wierzysz mi?
- Nie. Idź się łobuzie lepiej ubieraj.
- Lecę.. - po tym zniknął z pola widzenia blondynki. Włożył czarne rurki, błękitną koszulę i marynarkę, również czarną.
- No nieźle. - pochwaliła go Ludmiła wchodząc do pokoju. 
- Coś się stało? - spytał.
- Nie... Czemu?
- Jakaś smutna jesteś.
- Zdaje ci się.

***1 godz. później***

Ludmiła nic nie podejrzewała, co bardzo cieszyło chłopaka. Stwierdził nawet, że jej się podoba, co też go zadowoliło. Po 5 minutach stwierdził, że nadszedł czas.
- Ludmiła, jesteś dla mnie bardzo ważna. Zawsze cię kochałem, kocham i kochać będę mimo wszystko. Wiem, że razem możemy więcej i... - w tym momencie uklęknął. - i chciałbym cię prosić o rękę. 
- To nie ma sensu Federico. I tak mnie zostawisz jak ci o wszystkim powiem! 
- O czym?
- Bo ja... jestem w ciązy i...
- To wspaniale! Stworzymy prawdziwą rodzinę! - przerwał blondynce i zakręcił ją wokół własnej osi.
- Cieszysz się?
- Jak wariat! A co jeszcze chciałaś mi powiedzieć?
- Yyy... mama chce z nami przez chwilę zamieszkać.
- Jakoś to przeżyjemy! Ale zgadzasz się? - Lu nie wiedziała co ma odpowiedzieć, ale nie mogła się sama sobie przeciwstawić i przytaknęła, a potem rzuciła się w ramiona narzeczonego.
- Kocham cię i nigdy nie przestanę! - krzyknął pełny szczęścia Włoch.
- Ja też cię kocham!
- Już zawsze będziemy razem! - Lu nie umiała mu przytaknąć. Nie miała odwagi by mu powiedzieć prawdę. Federico tak się cieszył, że nie chciała przerywać tej pięknej chwili. Ten dzień był najlepszym i najgorszym w jej życiu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! 
Tak jak obiecałam jest druga część!
Przyznam, że sama się zdziwiłam, że tak szybko skończyłam ją.
Żeby wam się nie myliło to piszemy na zmianę. 
1,3,5 część pisze Blanca Verdas, a ja piszę 2,4 i 6, a prościej, ja parzyste, a Blanca nie. :] 
Z racji tego, że Blanca tak nalegała powstała (już) zakładka z zamówieniami, gdzie możecie zamawiać u mnie lub u Blanci. Z racji tego, że ja piszę też rozdziały Blanca przyjmuje więcej ode mnie, ale ja też mogę coś dla was napisać. :)

I co ja tu miałam? Aha, tak!
Brawo Mechiś! Zgadłaś Lu ma białaczkę, a ciążę to dużo osób podawało, więc nie pamiętam...

Kochamy Was Bardzo!!! 

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ojojojojoj <3
      Ja i UNO?
      Dzięki miśka!
      Boże popłakalam się i to ile razy <3
      Dlaczego ty piszesz tak cudownie a ja do dupy?
      CUDO <3
      Kocham Cie <3

      Usuń
    2. Jakie do dupy, co?!
      Ty piszesz świetnie! Ja wcale nie piszę genialnie!
      Popłakałaśsię? Serio??
      To miało być smutne, ale nie sądziłam, że aż tak! Jeju! To dla mnie zaszczyt, że ktoś na tym się wzruszył! *.*

      Kocham! <333

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Heeeej ♥
      Smutam ;'(
      Ci lekarze to umieją pocieszyć w tych czasach XD
      Oooo... Fede ♡
      Boże co się stanie dalej??!?!
      Cudna cześć osa <3
      To jest Boskie ;***
      Krótko bo nadrabiam :)
      Kocham ♥♥♥

      Usuń
    2. Hahah xD
      Nie powiem co będzie dalej!
      Wtedy byś nie musiała czytać. =D
      Dziękuje!
      Kocham ♥♥♥

      Usuń
  3. Wrocilam!
    No wiec. Czesc taka ... dramatyczna!
    Hahhaha zgadlam! Ciesze sie jak dziecko! No, biegne nadrabiec inne posty
    Kocham

    OdpowiedzUsuń