Strony

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 24 - Witajcie w Londynie!

* Miesiąc później *

* Leon 

Siedzieliśmy z Violettą na szkolnym murku i czekaliśmy na Federico. Za dwie minuty miał odbyć się apel, a jego nawet nie było widać. To było dziwne, bo zazwyczaj był punktualny.
- Może musiał coś załatwić?
- Albo leży na ulicy nieprzytomny. - z Violą wymienialiśmy się przypuszczeniami.
- Zawsze jesteś takim pesymistą?
- Błagam cię. Federico to chodzący pech.
- Fakt.
Oboje rozglądaliśmy się na boki, w razie gdyby nadchodził.
- Idzie... - westchnęła z ulgą szatynka. - Ale... wygląda inaczej niż zwykle.
Miała rację. Jego do tej pory lekko potargane włosy były ułożone w idealną, metrową grzywkę. Jak kiedyś. Ostatnio znowu chodził jakiś przybity. Podobno znowu próbował się spotykać z Ludmiłą, ale doszli do wniosku, że jeszcze nie czas na ten związek.
- Te, brat. Co ci się tak odmieniło? - zawołałem z daleka.
- Nic. Powiem ci później.
W tym momencie usłyszeliśmy dzwonek. Lekko się ociągając poszliśmy na salę, gdzie miał się odbyć apel, a raczej małe zebranie, gdzie zostaną ogłoszone wyniki naszego konkursu.
- Witajcie. - zaczął Antonio. - Każdy z was pewnie wie w jakim celu się tu spotkaliśmy i domyślam się, że jesteście bardzo ciekawi. Tutaj... - podniósł lewą rękę, w której coś trzymał - Mam osiem biletów do Londynu! Sześć trafi do was, a dwa otrzymają wasi opiekunowie. Czytać wyniki? - wszyscy zgodnie krzyknęli 'tak'. - Miejsce trzecie... Violetta i Maxi! Miejsce drugie... - cały czas robił głupie pauzy, aby trzymać nas w napięciu. - Camila i Leon!
- Udanej wycieczki.. - szepnął Federico, jakby ze smutkiem.
- Miejsce pierwsze... Uwaga, tego chyba nikt się nie spodziewał. Ludmiła i Federico!!
Nim się obejrzeliśmy wskoczyła na niego krzycząca, chyba ze szczęścia, Ludmiła.
- Macie trzy dni, razem z tym, na spakowanie się!!  Widzimy się tutaj w poniedziałek o godzinie szóstej. - powiedziała Angie i wszyscy ruszyli do wyjścia. 

* Dwa dni później *

* Federico 

Lekko, a raczej bardzo, tylko według Leona lekko, ociągaliśmy się idąc do studia. Było już za pięć szósta, a my mieliśmy jeszcze około dziesięciu minut drogi. 
- Ruszaj tyłek, Leoniasty!
- Jest w cholerę zimno i spać mi się chce, więc powiedz, jak? - odkąd wyszliśmy z domu, to marudził.
- Zdawało mi się, że rodzice nauczyli cię chodzić.
- Mam tylko matkę, sorry.
- No tak, zapomniałem. - zaśmiałem się.
Dalsza droga zeszła nam bez zbędnych rozmów i na miejscu byliśmy nawet minutę wcześniej. Przywitało nas prawie całe studio. Zdziwiłem się, bo ja bym wolał leżeć w łóżku. Po chwili kazano wsadzić nam walizki do autokaru. Nadal nie wierzę, że wylatujemy prawie na tydzień do Londynu. Zawsze ciekawiły mnie te okolice. Jestem w szoku.
- Nic nas nie rozdzieli? - Naty i Maxi właśnie się żegnali.
- Nic.
- A kilometry?
- Nie istnieją.
- Jak twój mózg. - zaśmiałem się i wziąłem walizkę od przyjaciela.
Zdziwiłem się, bo wszyscy chłopacy, oprócz mnie, mieli po jednej. Ale włosy wymagają poświęcenia...
- Żegnajcie się już, bo za pięć minut wyjeżdżamy! - krzyknął Pablo.
- Grupowy uścisk? - zapytała Fran, po czym wszyscy się przytulili. 
- Szczęśliwego lotu! - zawołał ktoś z grupy.

* kilka godzin później *

Wylądowaliśmy około dwie godziny temu. Maxi strasznie się bał, ale w sumie mu się nie dziwię. Sam nie czuję się najlepiej latając samolotami.Właśnie byliśmy przed pięciogwiazdkowym hotelem The Savoy. Prezentował się wspaniale. Myślałem, że będziemy nocować w jakimś tanim motelu.Weszliśmy do środka rozglądając się na boki. Musiało to wyglądać naprawdę zabawnie. Przynajmniej ja tak uważam.
- Witajcie w Londynie! Teraz słuchajcie wszyscy! - zawołał Pablo. - Przeczytamy wam plan. Dzisiaj macie czas dla siebie. O piętnastej będzie obiad, a kolacja o osiemnastej. Jutro, godzina dziewiąta widzimy się na śniadaniu. Następnie zostaniecie przewiezieni na O2 Arenę, gdzie odbędzie się próba.
- Przecież tam mieści się ponad 17 tysięcy osób. - zauważył Leon.
- Tak, sami byliśmy zdziwieni. - Zaśmiała się Angie.
- Od trzynastej czas na zwiedzanie - kontynuował Pablo - m.in. Madame Tussauds, London Eye, Katedra Św. Pawła, Parlament, Big Ben, London Dungeon oraz centrum miasta. Obiad i kolacja będą na mieście. Następne dni, poza piątkiem, wyglądają tak samo, ale bez zwiedzania, a obiad i kolacja o tej godzinie co dziś. W piątek śniadanie będzie o ósmej, później do szesnastej próby z małymi przerwami. O dwudziestej zaczyna się show. W sobotę śniadanie również o ósmej, a o dziesiątej jedziemy na lotnisko. Wszystko jasne?
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i udali się do pokojów. Chłopaki mieli razem, a dziewczyny razem. Nie jestem pewny czy go nie rozwalą. Szczególnie Lu i Viola. W samolocie darły się, że sam pilot prosił o spokój. Kiedy tylko weszliśmy do naszego pomieszczenia opadliśmy na łóżka. Nic nie robiliśmy, ale czuliśmy się zmęczeni. Było więcej niż trzy godziny do kolacji. Co zdziwiło wszystkich, jeszcze nie padało, co podobno zdarza się wyjątkowo często.
- To co chłopaki...? Gramy w butelkę, nie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem Maxi.
- Nie. - zgodnie odpowiedzieliśmy.
- Czemu?!
- Bo masz dziwne pomysły.
- Federico! Zlituj się i zabierz tą dziewczynę z mojego pokoju! - Nie wiadomo kiedy wparowała Violka.
- Twojego pokoju?! Jak chcesz to sobie idź do swojego Leonka, ja się nigdzie nie ruszam! - Zaraz za nią przyszła blondynka.
- Zamknijcie się do cholery... - jęknęła Torres.
- Okej, dla rozluźnienia atmosfery gramy w Never Have I Ever. - powiedział Leon, po czym nalał do szklanek stojących w naszym pokoju, i tych przyniesionych przez rudą, wody.
- Ja zacznę. - zasugerowała Castillo. - Hmm.... - spojrzała na mnie niepewnie. - Nigdy nie całowałam się z Federico. - spojrzeliśmy wszyscy po sobie. Łyka upiły tylko Ludmiła i Camila.
- Cami? Kiedy? - zdziwił się Maxi. 
- Przez jakiś czas byłam jego dziewczyną. - zaśmiała się.
- Nigdy nie byłem pod wpływem dragów. - powiedział Leon. Co mnie zdziwiło Lu upiła trochę wody.
- Nigdy nie byłem w ciąży. - zaśmiał się Ponte. Wszystko super tylko chyba o czymś zapomniał. Blondynka znowu sięgnęła po wodę.
- Ludmiła, a tobie się pić chce, czy może wszystkiego w życiu próbowałaś? - parsknęła Violetta.
Ferro wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
- Dla rozluźnienia atmosfery, tak? - zapytałem ironicznie i wyszedłem za nią.

* Następnego dnia *

Staliśmy przed ogromnym budynkiem katedry. Ogromna budowla w centrum Londynu, aż onieśmielała. Wybudowana była z białego kamienia. Uważnie słuchaliśmy co przewodnik ma o niej do opowiedzenia.
- Katedra powstała na gruzach rzymskiej świątyni. Najbardziej charakterystyczna jest dla niej piękna kopuła o średnicy pięćdziesięciu metrów. Jest drugą na świecie, co do wielkości kopułą katedralną. Budynek od posadzki do krzyża umieszczonego na kopule wynosi sto osiem metrów. - Co chwilę spoglądałem na Ludmiłę. Widać, że bardzo ją to interesuje. Ze zdumieniem przyglądała się katedrze. - W środku znajdują się dwie galerie. Galeria Kamieni, inaczej nazywana Złotą słynie z pięknego widoku na zakole Tamizy, a Galeria Szeptów ze wspaniałej akustyki, umożliwiającej porozumiewanie się szeptem z odległości trzydziestu metrów. Niestety często tłumy turystów zagłuszają wszystko. A teraz macie tyle czasu ile chcecie na zwiedzanie katedry.
- Wykorzystajcie ten czas! - krzyknęła za nami Angie.
Udaliśmy się do środka. Czułem się onieśmielony tym miejscem. Jakbym się cofnął z XXI w. do wcześniejszego. Chłodne i mroczne wnętrze Świętego Pawła stanowiło ostry kontrast z tym co działo się na wewnątrz. Tuż przy wejściu katedra była pusta. Dookoła rozpościerała się podłoga w szachownicę i wznosiły gigantyczne kolumny sięgające sklepienia. W pewnej chwili poczułem się słabo. Wczoraj też tak było, więc to nie mogła być wina budynku. Podszedłem do centralnej części katedry, tuż pod kopułę. Była wspaniała. Usłyszałem cichy szmer szeptów i dostrzegłem, gdzieś w górze turystów wypróbowujących słynną akustykę. Widać było, że są zachwyceni. Następnie ruszyłem wraz z Leonem do Złotej Galerii, czy Kamieni, jak kto woli. Prowadziło do niej kilkaset stopni, ale naprawdę się opłacało. Trzeba było tylko uważać, żeby nie patrzeć w dół, bo aż mdliło od wysokości. Na szczycie był szklany wizjer, który pozwalał patrzeć na maleńkich ludzi dziesiątki metrów pod stopami. Przez chwile zastanawiałem się czy oni też mnie widzą.
- Fede..? - zwróciła się do mnie blondynka. Mówiła szeptem.- Chodź ze mną do Galerii Szeptów.
Bez słowa udaliśmy się na dół. Ludmiła stanęła gdzieś, a ja około dwadzieścia metrów dalej. Szepnęła coś, ale nie usłyszałem. Pokręciłem tylko głową, a dziewczyna zrobiła smutną minę. Teraz ja.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - szepnąłem w nadziei, że nie zrozumie. Zdaje mi się, że jakiś turysta usłyszał, bo popatrzył na mnie ze zdumieniem.
Ferro podbiegła do mnie i pocałowała.
- Tak, Federico. Tak!

 Widok z Katedry Św. Pawła na Londyn

~~~~~~~~~
Hej!!<3 font="">
Mam nadzieję, że podobał się rozdział. Niestety nie wiem kiedy następny, bo prawdopodobnie dostanę bana na telefon przez oceny.  (Dziękuję biologio i fizyko :'))
Ogromnie dziękuję Katherine Pierce za pomoc. Pewnie będzie jeszcze jeden rozdział o Londynie i nie tylko, a później epilog. 

Kocham ♥♥♥

środa, 20 kwietnia 2016

Ważne - KONKURS

Dzisiaj przychodzimy do was z innym postem niż rozdział lub jakiś One Shot.
Pamiętacie, jak pytałam się kto by wziął udział w konkursie? Nadszedł Wasz czas!

Po opublikowaniu postu taka sama treść pojawi się w zakładce, abyście nie musieli przeszukiwać całego bloga. 

Jaki jest temat pracy?
Waszym zadaniem będzie przedstawienie dowolnej baśni, ale w czasach współczesnych. Tzn. Bierzecie np. "Kopciuszka" i przekształcacie go tak jakby akcja działa się w np. 2015 roku. ZAKOŃCZENIEM NIE MUSI BYĆ HAPPY END. 

Gdzie i do kiedy wysłać One Shot'a?
Prace wysyłajcie DO KOŃCA MAJA na e-mail bloga.

OSOBY ANONIMOWE TAKŻE MOGĄ WZIĄŚĆ UDZIAŁ POD WARUNKIEM, ŻE PRACA BĘDZIE PODPISANA NP. JAKIMŚ NICKIEM.

Nagrody są ustalone, ale dowiecie się o nich dopiero podczas ogłaszania wyników. Mamy nadzieję, że przynajmniej dwie osoby coś napiszą. XD

No i...

Powodzenia!! ❤❤❤

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 23 - Lubię zaskakiwać.

* Naty

Czekałam już około piętnastu minut na Diego. Wysłałam mu sms-a z informacją, aby był na osiemnastą. Nie mam pojęcia dlaczego się spóźnia. Na sobie miałam granatową sukienkę do kolana i czarne koturny. Włosy miałam upięte w luźnego koka. Delikatne cienie pod oczy i czerwona szminka nadały mojej twarzy wyrazistości.  Granatowe paznokcie i skórzana kurtka dopełniały całość. Moim zdaniem wyglądałam efektownie.
Obmyśliłam jeszcze dokładnie mój plan. Musi się udać. Wyjęłam z torebki telefon w celu ponownego sprawdzenia godziny.
- No, Diegito... Ostro sobie pogrywasz. - burknęłam zła.
Wstałam z kanapy i udałam się do toalety w celu poprawienia makijażu. Szminka była lekko rozmazana, przez co się skrzywiłam. Około dziesięć minut później usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Pół godziny, Hernandez.
- Wiem, wiem. Ale... te włosy się same nie ułożyły. - powiedział z aroganckim uśmiechem.
- Wyglądasz jakbyś dopiero wstał...
Bez słowa wyszliśmy z domu. Około dwudziestu minut później byliśmy na miejscu.
- Ślicznie wyglądasz Natalia. - szepnął chłopak, gdy usiedliśmy przy stoliku.
- Nie mogę tego samego powiedzieć o tobie. -uśmiechnęłam się niewinnie.
- Umówiłaś się ze mną tylko po to, aby mi dogryzać?
- Nie, ja cię naprawdę lubię, Diego. Gdybyśmy zostali sami na tonącej łódce i była tylko jedna kamizelka ratunkowa, to nawet zamówiłabym mszę za twoją duszę.
- Fajnie wiedzieć.
Około pięciu minut siedzieliśmy w ciszy. Sytuacja panująca między nami była dosyć niezręczna. Nie wiem po co w ogóle zgodziłam się na tę kolację. Kiedy wkońcu przyszedł kelner oboje złożyliśmy zamówienia. Diego oczywiście sugerował, że zapłaci, ale jeszcze nie wiedział co i ile mam zamiar zamówić.
- Ty to wszystko zjesz?
- Wiesz, nie często bywa się w restauracji. - Ten tylko pokiwał głową.
Do podania naszych potraw rozmawialiśmy na temat piosenek, które mamy razem napisać. Ustaliliśmy, a raczej ustaliłam, że nie chcę się z nim widzieć i razem zrobimy tylko ten dziwny mini teledysk. Po około czterdziestu minutach podali nam pierwsze dania.
- Coś do picia państwo sobie życzą?
- Szam...
- Ludzką krew. - wtrąciłam. Obaj popatrzyli na mnie jak na wariatkę. - Przecież żartuję. - wyrzuciłam ręce do góry.
- W takim razie sampana.
Kelner odszedł od naszego stolika ze sztucznym uśmiechem, a Diego krzywo na mnie spojrzał.
- Możesz nie żartować w ten sposób?
- Ubrudziłeś koszulę.
Hernandez dokładnie się obejrzał.
- Faktycznie. Idę to zmyć. Poczekaj na mnie.
- Jasne.
Kiedy tylko chłopak zniknął z pola widzenia wstałam od stołu i zostawiłam karteczkę, którą wcześniej sobie przyszykowałam.
Wyszłam z restauracji i od razu wezwałam taksówkę. Co prawda biedaczyna będzie musiał wyłożyć na mnie ponad sześćdziesiąt euro, ale na to pajac zasługuje. To za Violette i wszystkie inne dziewczyny, które wykorzystał.

* Violetta

- To jak, gotowy? - zapytałam Leona, kiedy tylko po niego przyszłam.
- Jasne. A gdzie mnie zabierasz?
- Wiesz.. Jakoś nie miałam zbytnio pomysłu, to może gofry?
- Jak ja dawno ich nie jadłem!
- Czyli trafiłam. - uśmiechnęłam się promieniście.
Szliśmy przez park trzymając się za ręce i śmiejąc od ucha do ucha. Nie wyobrażam sobie co by było, gdybyśmy byli nadal pokłóceni. Co dziwne, Fede jakby nas zjednoczył. Niestety tą wspaniałą chwilę musiał ktoś przerwać.
- Leon?! Co ty do cholery tu robisz?! - krzyknęła Lara.
- To znowu ty..? - byłam nieco wkurzona.
- Uważaj Violka, złość piękności szkodzi.
- Może dlatego ty jesteś brzydka? - parsknęłam.
- Pożałujesz tego...
- Hej, daruj sobie groźby. - odezwał się Verdas.
- Wytłumaczysz mi się?
- Nie muszę się z niczego tłumaczyć.
- Doprawdy? Jestem twoją dziewczyną.
- A ja jednorożcem. - wtrąciłam.
- Mylisz się Lara... To co między nami było nie powinno się zdarzyć.
- A..ale...
Oddaliliśmy się kawałek.
- To co mówiłeś o tym weekendzie u cioci, bo ktoś nam przerwał? - powiedziałam na tyle głośno, aby dziewczyna mogła to usłyszeć. Oczywiście to nie prawda, ale czego się nie robi, żeby dobić leżącego wroga.

* Federico

Zapukałem delikatnie do drewnianych drzwi. Po chwili otworzyła  Ludmiła.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - Już chciała zamykać, ale ją powstrzymałem.
- Proszę... Daj mi chwilę.
- Masz minutę. - wpuściła mnie do środka.
- Chciałem cię przeprosić... Moje zachowanie nie było odpowiednie i nie będę się bronić tym, że cały czas mnie poniżałaś. Do tej pory to znosiłem, to teraz też powinienem i wcale nie będę się dziwić jeżeli po tym wszystkim nie chcesz mnie znać i wywalisz mnie stąd. - ruszyłem w kierunku wyjścia, ale Lu mi przeszkodziła.
- Czekaj... Ja też zachowałam się podle. Nawet nie zapytałam o powód twojej próby samobójczej, a oceniałam. Jest mi strasznie głupio i przykro.
- No to jesteśmy kwita. - zaśmiałem się.
- Chyba tak... Napijesz się czegoś.
- Takich słów skierowanych do mnie to się nie spodziewałem.
- Lubię zaskakiwać. - uśmiechnęła się.
- Dało się poznać. To jak? Nadal nie chcesz ze mną współpracować?
- Nie, to nie było tak, że nie chciałam. Wiesz... tam był Tomas, inni uczniowie. Jakbym nie zareagowała to nie byłabym sobą. Chociaż.. To nigdy nie byłam ja. Prawdziwa Ludmiła, to ta jaką ty znałeś. Ta nieśmiała, skromna.. Stałam się taka, jaka jestem, dopiero po twoim wyjeździe. Razem z tobą wyjechał kawałek mnie. Niby wiedziałam o tym, ale to olewałam. I powiem ci, że nawet się ciut cieszyłam, że będę współpracować z tobą.
Uśmiechnąłem się promieniście na jej słowa.
- Skoro sobie już wyznajemy nasze odczucia i takie tam, to ja mam piosenkę na ten konkurs. - zaśmiałem się. - Pożyczysz mi gitarę?
- Jasne. - chwilę później blondynka wróciła z instrumentem, a ja zacząłem grać.

Może nigdy nie będę twoim rycerzem w lśniącej zbroi
Może nigdy nie będę tym, którego przedstawisz swojej matce
Może nigdy nie będę tym, który będzie przynosił ci kwiaty
Ale dzisiaj wieczorem mogę być tym jedynym, tym jedynym.

Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, po drugiej stronie pokoju
Mogłem powiedzieć, że jesteś ciekawa, oj tak, 
Dziewczyno, mam nadzieję, że jesteś pewna tego, czego szukasz
Bo nie jestem dobry w składaniu obietnic

Ale jeśli lubisz sprawiać kłopoty w hotelowych pokojach
I jeśli lubisz sekretne spotkania
Jeśli lubisz robić rzeczy, których wiesz, że nie powinniśmy robić
Kochanie, jestem idealny
Kochanie jestem dla ciebie idealny

I jeśli lubisz jazdę samochodem z opuszczonymi szybami o północy
I jeśli lubisz podróżować do miejsc, których nazw nawet nie umiemy wymówić
Jeśli lubisz robić to, o czymkolwiek zawsze marzyłaś
Kochanie, jesteś idealna
Kochanie jesteś idealna*

- Piosenka miała opisywać nasze uczucia... A to są moje. Kocham cię, Lu.
Zbliżyłem się do dziewczyny i uniosłem jej podbródek następnie ją całując. O dziwo nie odepchnęła mnie, a jeszcze bardziej go pogłębiła.
- Ja ciebie też, Federico.

~~~~~~~
* Perfect - One Direction

Hej skarby! <3 Mam nadzieję, że się podoba. Po tym jak opublikuje ten rozdział pewnie wybije 20000 wyświetleń za co ogromnie dziękujemy!!  To dla nas ogromnie dużo znaczy, naprawdę. ♡ Myślałam, że to będzie gdzieś na rok bloga, a tu tak szybko. Jesteście wspaniali! Kocham! ♥♥♥

czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 22 - Uspokój się.

* Ludmiła

Słysząc budzik powoli zwlokłam się z miękkiego łóżka. Chwilę siedziałam na jego krawędzi próbując wszystko w głowie poukładać. Wczoraj znowu wróciłam lekko upita do domu, jeśli można to tak nazwać. Co dziwne dzisiaj czuję się nie najgorzej. Znudzona ruszłam na śniadanie, nawet się nie przebierając, malując, ani ciesząc. Zastałam na stole gotowe tosty i jakąś karteczkę.
Nie czekaj na nas ze śniadaniem. Nie wiem o której wrócimy. ~ Mama

Świetnie, kolejny poranek spędzę samotnie.
Po zjedzonym posiłku udałam się do mojego pokoju, aby trochę się ogarnąć. Rzuciłam przelotne spojrzenie na zegarek. Muszę się pospieszyć bo będę spóźniona na zajęcia. Dzisiaj mamy zostać przydzieleni do jakichś osób i napisać miłosną piosenkę drugiej "połówce". Znając naszych jakże wspaniałych nauczycieli nie będzie zadowolony nikt.
Po piętnastu minutach wyszłam gotowa z pokoju. Naprawdę nie wiem jak to zrobiłam. Dotarłam do szkoły nieco spóźniona.
- Skoro mamy już w komplecie wszystkich... - zaczęła Angie - to chyba mogę tłumaczyć zasady zadania, ale także konkursu. - po tych słowach zrobił się hałas. Nikt nam nic nie mówił o konkursie.
- Hej! Uspokójcie się. - zawołał Pablo.
- Jak wiecie zaraz przydzieleni zostaniecie w pary i będziecie musieli napisać dwie piosenki. Możecie śpiewać je razem, ale możecie też osobno. Warunkiem jest, że musicie nad nimi pracować razem i nagrać do nich mini teledyski. Macie osiemnaście dni. Trzy najlepsze pary pojadą do... Zgadnijcie. - Nastała grobowa cisza. - Londynu! - zawołała z entuzjazmem co spowodowało ponowne szepty nie dające mówić dalej. - Spokój!
- Czytam pary!! Jakbyście zapomnieli lub nie usłyszeli będą wywieszone na korytarzu. - poinformował mężczyzna.
- Maxi i Violetta.
- Camila i Leon - czytali na zmianę.
- Natalia i Diego.
- Francesca i Brodway
- Federico i Ludmiła.
- Tomas i Lara.
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że zostanę przydzielona do tego idioty! Nawet nie ma mowy.
- Protestuję! - krzyknęłam, a Federico smutno na mnie spojrzał.
- Ja również. - powiedział Tomi.
- Ludmiła... Pary są zaplanowane od tygodnia, także nic nie zmienimy. Zauważ, że nikt nie jest ze swoją drugą połówką.
- Ale ja to ja. Nie będę współpracować z tą amebą umysłową, która próbowała się zabić bo go tatuś nie chciał!
- Przestań, dobrze?! - krzyknęła Angie.
Spojrzałam kątem oka na Włocha. Miał spuszczoną głowę, ale nie reagował.
- A mam ci przypomnieć...  - zaczął Leon - jak powiedziałaś mi, że go kochasz?! - całą klasę zamurowało. Wszyscy patrzyli na nas z uwagą. Tomas zrobił się cały czerwony.
- To nie prawda..
- Nie. Wcale...
- To było z litości.
- Ale ja nie potrzebuję niczyjej litości. - wtrącił młodszy Verdas. - A ty wiesz tylko tyle, że skoczyłem z mostu. Nie znasz powodu. Żadne z Was go nie zna. - wskazał ręką dookoła. - A tobie radzę trzymać się swojego nosa.
- Jesteś śmieszny.
- Ja jestem śmieszny? Nie wydaje mi się. Czemu nie pochwalisz się ciążą?
- Poroniłam...
- A powiedziałaś Tomasowi? - spuściłam niepewnie głowę. - Nie, bo po co! Przecież to taka nie istotna rzecz...
- Fede, ogarnij się. - upomniał go Leon.
- Nie, wszyscy mówią to co widzą! Dlaczego nikt się mnie nie zapyta o powód mojej próby samobójczej tylko później dochodzą mnie słuchy, że taka ze mnje ciota - ostatnie słowo wziął w nawias - że zabijam się bo mnie nie chciała dziewczyna!
- Uspokój się.
- A tobie Ludmiła radzę zająć się sobą. To, że masz szesnaście lat i byłaś w ciąży chyba o czymś świadczy!
- Przestań. - szepnęłam i wyszłam zapłakana z klasy.


* Kilka godzin później *

* Naty

Nie popieram Ludmiły, ale Federico mógł trochę przystopować ze słowami. Z pewnością to co on usłyszał było gorsze, no ale bez przesady...
Siedziałam na murku szkolnym czekając na Violettę. Myślałam o tym zadaniu. Dali nam zbyt mało czasu... Ciekawe czy sami by napisali dwie piosenki i nakręcili do nich "mini teledyski". Jeszcze zostałam przydzielona do Diego. Gorzej mogłoby tylko być jakbym dostała Tomasa.
- Cześć. - Z zamyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
- Czego chcesz?
- Pogadać o naszym zadaniu.
- Nie, ja wiem co kombinujesz.
- Skoro mamy współpracować, to może zgodzisz się na kolację?
Chwilę zastanawiałam się w szoku nad jego słowami. Na kolację, tak?
- Ja mam chłopaka, Diego.
- Oj nie bądź taka sztywna...
- Okej.
- Zgodziłaś się?
- Tak.
- Nie spodziewałem się. - Faktycznie widać było, że niedowierza moim słowom.
- Założę sukienkę... - szepnęłam do jego ucha i odeszłam.
Ja mu dam do cholery kolację! Myśli, że ze mną pójdzie tak łatwo jak z innymi jego dziewczynami? O nie... Pan Hernandez pożałuje czynów wyrządzonym wszystkim osobom, które znam. Nie wiem jeszcze co zrobię, ale zemszczę się.

* Leon

Siedziałem wygodnie na huśtawce ogrodowej i obserwowałem naturę. Słońce delikatnie opiekało moją skórę, co dawało bardzo przyjemne uczucie. Wcale nie było wiatru, przez co pomimo stycznia na dworze panowała pogoda przypisana kwietniowi. Rozmyślałem o różnych rzeczach. Dzisiaj chyba pierwszy raz w życiu zrobiło mi się wstyd za Federico. Jak najbardziej rozumiem jego zachowanie, ale mógł jej to powiedzieć na osobności. Ludmiły nikt nir widział odkąd wyszła. Nawet Natalia... Przyznać trzeba, że sporo namieszał. Teraz siedzi w swoim pokoju obrażony na cały świat.
Z Camilą umówiliśmy się, że pomyślimy jeszcze nad tym czy każde napisze osobną piosenkę, czy nie. Nie jestem zachwycony moją połówką, ale zawiedziony też nie. Myślę, że będzie nam się pracować w sam raz. Mam już pewną koncepcję, ale sam nie wiem czy będzie okej i co powie Ruda.
Nagle usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.

Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? ~ Violetta

Szybko odpisałem, że będę za pół godziny i sam poszedłem się szykować.

***************
Hej kochani <3
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jak myślicie? Co planuje Naty?
Jeszcze jakieś pięć rozdziałów i epilog.

Korzystając z chwili chciałabym Wam bardzo podziękować. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale niedawno odbyło się głosowanie na Violetta 2 Polska. Byłyśmy nominowane w czterech kategoriach (1. Najciekawsza akcja, 2. Wyciskacz łez, 3. Najlepszy bohater, 4. Najbardziej niespodziewany wzrok akcji). Remisem zajęłyśmy pierwsze miejsce w trzeciej kategorii i trzecie w pierwszej i drugiej. Ogromne dzięki i gratulacje dla ~Angelo~ z którą dzielimy wygraną oraz Katherine i Viky :D.
Sama nominacja jest dla nas ogromnym sukcesem, a co dopiero podium.♡

Kochamy Was bardzo! ♥♥♥