Strony

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 7 - Kocham tylko Larę!

*Maxi

Od dobrych 20 minut siedzimy z Natalią w ciszy. Powoli zaczynało to być denerwujące. Przygotowałem wszystko, no z wyjątkiem potraw, a ona nawet nie powiedziała żadnego, głupiego 'Dziękuje'. Nic, żadnego słowa, gestu, ruchu. Kompletnie nic. Z nerwów zacząłem chodzić po jadalni, a ona nawet nie spojrzała co robię. Zdenerwowany wyszedłem na taras, aby się przewietrzyć. Po 5 minutach wróciłem z nadzieją, że coś się zmieni. Nadal to samo.
- Natalia. - przerwałem głuchą ciszę. Żadnego ruchu z jej strony nie dostrzegłem. - Natalia!! - tym razem naprawdę byłem zły.
- Tak? - spytała nie odrywając wzroku z ekranu.
Wziąłem głęboki oddech.
- Kochasz mnie jeszcze? - chwila ciszy. - KOCHASZ??!
- Kocham. Nie wiem jak możesz w to wątpić.
- To odłóż telefon. - dziewczyna niechętnie wykonała moje polecenie. Nadal siedzieliśmy w ciszy. Żadnego słowa. Można było usłyszeć każdy dźwięk. Po minucie do Naty przyszła wiadomość. Już miała sięgnąć po telefon, ale nie zrobiła tego widząc mój surowy wzrok. Nic się nie zmieniło od poprzedniej sytuacji. Po kolejnej minucie przyszła druga wiadomość, a potem kolejne. Vidal nie wytrzymała i sięgnęła po telefon, a ja głośno westchnąłem.
- Czasem zastanawiam się co do szczerości twoich uczuć. - powiedziałem z wyrzutem i wstałem z krzesła na którym siedziałem.
- Co mi sugerujesz? Mówię prawdę. Kocham cię.
- Zastanawiałaś się...
- Więc...
- Jeśli się zastanawiasz czy kogoś, w tym przypadku mnie, kochasz, to znaczy, że już dawno przestałaś.
- Co??! Maxi!! Co ty mówisz? Kocham cię!! - w jej oczach widać było smutek, złość i przerażenie.
- Tak?? To pokaż telefon.
- Nie! - odpowiedziała stanowczo. Nie wytrzymałem i wyszedłem z domu. Po chwili jednak się wróciłem.
- To mój dom! Ty się wynoś!! - krzyknąłem. W mgnieniu oka nie było dziewczyny, a ja padłem zrezygnowany na kanapę.

* Violetta

Rano obudził mnie dźwięk pobitego szkła i głośne klnięcia. Ciekawa co się dzieje, zeszłam pośpiesznie na dół. Widząc co mój tata robi zaczęłam się głośno śmiać. Próbował przyrządzić gofry, a w kuchni panował taki bałagan jakby wpuścić grupę wściekłych przedszkolaków. Kiedy skończył ubijać białka, podniósł miskę do góry, a cała masa spadła mu na głowę.
- Cholera.. To już 3 raz, - mruknął na co ja tylko się uśmiechnęłam.
- Czego się spodziewałeś, jak zawsze ktoś nam gotuje? - niestety, teraz byliśmy zdatni na siebie, gdyż mój tata zwolnił gosposię za kradzieże. Później się okazało, że to Emily, ale kobieta nie chciała wrócić. Tata na mnie spojrzał z gniewem. - Daj mi to. - przejęłam inicjatywie i po niecałych 15 minutach były pyszne gofry. Nie wiem jak tato, ale ja ze smakiem je zjadłam.
- Ty sprzątasz. - powiedziałam krótko i zniknęłam w drzwiach.Zrobiłam poranne czynności po czym poszłam się ubrać. Był raczej ciepły dzień i postanowiłam nałożyć białą bokserkę i czarne spodenki z szelkami. Makijaż miałam lekki, a włosy związane w wygodny kok. Do torebki wrzuciłam mój biały I'Phon, słuchawki i zeszyt. Nigdy nie wiem kiedy najdzie mnie wena na nową piosenkę. Włożyłam również czarne Vansy i wyszłam z domu. Szłam uliczkami Buenos Aires nie wiedząc do kąd zmierzam. Leciutki wiatr delikatnie pieścił moją skurę. Dochodząc do parku usiadłam na jednej z ławek i wyciągnęłam notes, aby coś napisać. Nic nie przychodziło mi do głowy. W pewnym momencie zobaczyłam znajomą mi twarz. Leon przeszedł obok mnie obojętnie. Szybko zebrałam rzeczy do torebki i do niego pobiegłam.
- Leon? - nie zrobił żadnego ruchu w moją stronę. - Leon!
- Czego chcesz?!
- Możemy porozmawiać? - spytałam łapiąc go za dłoń, jednak on ją szybko wyrwał.
- Nie.
- Proszę... To dla mnie ważne.
- No, więc mów. - zatrzymał się. Teraz staliśmy twarzą w twarz.
- Ja nie chciałam cię zranić.
- Zabawiłaś się mną! - przerwał.
- Daj mi dokończyć. Proszę.. Ja musiałam. - Chłopak zaczął się śmiać. - Byłam szantażowana.
- Czym? Że ktoś ci sukienkę porwie?!
- Nie. To o wiele poważniejsza była sprawa. Ja.. byłam szantażowana przez Larę.
- Nie rób ze mnie głupka. Znam ją wystarczająco i wiem, że nie zrobiłaby czegoś takiego.
- Ile ją znasz? 3 miesiące? 10 letnie małżeństwo nie zna się doskonale, a ty wiesz o niej wszystko w kilka tygodni!! Zrozum.. to przez nią taka jestem. Oschła, chamska.. to wszystko przez nią. Ta Violetta, którą kochasz nadal żyje.
- Kocham tylko Larę.
- Teraz tak mówisz. Leon, ja się zmienię tylko musisz mi w tym pomóc! Przestanę ćpać, pić. Zmienię się, ale sama nie potrafię. Proszę wybacz mi.. Pod teraźniejszą mną, kryje się prawdziwa ja. Wiem, że długo cierpiałeś, gdy zerwaliśmy. Przepraszam, przepraszam za wszystko. - Nagle podeszła do nas Lara. Posłała mi wrogie spojrzenie po czym wtuliła się w Leona.
- Co ty tu robisz??! - zapytała.
- Nie mogę w parku przebywać?!
- Violetta właśnie miała już iść. Cześć. - odezwał się Leon.
- Proszę, przemyśl to wszystko! - zawołałam za nim i cofnęłam się do ławki, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Słuchaj laluniu. Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mojego chłopaka to ostro pożałujesz. - usłyszałam głos Lary.
- Co mi zrobisz?
- Chcesz, żeby wszyscy dowiedzieli się o twoim ojcu?
- Nie..
- Też tak myślę, więc zmykaj. - popchnęła mnie, a sama wróciła do Verdasa.

*Wieczór*
Siedzę w ogrodzie z gitarą próbując napisać jakąś melodię. Zaraz dwudziesta druga, dziś noc spadających gwiazd. Rozkładam się wygodniej na drewnianej huśtawce wyłożoną kocem w piękne czerwone róże. Spoglądam w niebo przypominając sobie wszystkie wspaniałe chwilę kiedy zu Leonem byliśmy jeszcze parą. Nie poddam się, będziemy jeszcze razem, ale jak Leon może mi uwierzyć skoro nie może się dowiedzieć o tajemnicy ojca. O Larze nie chce słuchać, choć mówię prawdę, tym, że ona mnie szantażuję. Jeżeli powiem o tym Leonowi i tata się dowie, pobije mnie, znów. Tak, ojciec mnie bije, ale nie mogę tego nikomu powiedzieć, nie będę miała gdzie się podziać.Matka nie żyję, zmarła jak byłam mała, nie pamiętam jej zbyt dobrze. Na wspomnienie o niej po moim policku spłynęła samotna łza, szybko ją starłam. Zauważyłam pierwszą dzisiejszej nocy spadającą gwiazdę, przed oczami ujrzałam najwspanialsze chwilę z Verdasem. Na myśl nasunęły mi się słowa do nowej piosenki. Wzięłam notatnik z trawy i nucąc słowa piosenki zapisywałam je. Podoba mi się. Zeszyt odłożyłam otwarty na odpowiedniej stronie, wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam grać, po chwili dołożyłam swój głos:

Nikt nie wie jak to jest
 Ukrywać się pod tą maską, 
Chce odwrócić zły czar
 I cofnąć te niepotrzebne łzy.

 Och, skarbie tak bardzo bym chciała 
Mówić wprost, tak jakbym się nie bała 
A może zrozumiał byś, że 
Pod tym wszystkim ja

Jestem tą, którą kochasz, 
Jetem tą, o której śnisz 
Pod tym wszystkim ja 
Tęsknie za głosem Twym 
Proszę, nie rezygnujmy z nas

Cóż,przyznaję się, że
 W tej głupiej grze po gubiłam się 
Więc, chce wrócić na start 
Bo jesteś mym snem, nie ukryjesz się.

Na razie mam tylko tyle, resztę dokończę kiedy indziej. Kładę się na bujawce i patrzę na rozgwieżdżone niebo. Kolejna spadająca gwiazdę.
-Chce, żeby wszystko było normalne.- szepczę moje życzenie, mając nadzieję, że kiedyś się spełni. Po chwili czuję gęsią skórę spowodowaną zimnem na dworze. Szybciutko poszagowałam do swojego pokoju po polar. Z powrotem wróciłam na miejsce na, którym siedziałam wcześniej. Zatonęłam w pięknie dzisiejszej nocy. Dopiero nagłe trzaśnięcie drzwiami frontowymi wybudziłam się z transu. Spojrzałam na duże przeszklone drzwi prowadzące na taras i do ogrodu. Zauważyłam w nich wściekłego ojca idącego w moją stronę. O nie, znowu się zacznie. Rzucam notatnik za huśtawkę, bo German go nie zobaczył. Po dwóch sekundach ojciec jest przy mnie. Złapał mnie mocno za ramię i podniósł, lekko się skrzywiła z bólu. - Zdradziłaś mój sekret!!- zaczął na mnie krzyczeć. W jego oczach latały wściekłe iskierki, których zawsze się boję.
-Tat... Tato, ale jaki?- pytam z przerażeniem w oczach. Staram się wyrwać z jego uścisku, jednak na marne.
-Dobrze wiesz jaki!! Przez ciebie wylali mnie z roboty!!- Obrywam z pieści w brzuch, zwijam się z bólu. Znowu się zaczyna. Po chwili czuję na ciele kolejne ciosy.

*Leon*
Przemyślałem wszystko i chce porozmawiać z Violettą. Zbiegam na dół w salonie, a w nim na sofie siedzą moi rodzice. Ojciec nadal jest wściekły na mnie za akcję z Fede, a mama ma żal. Siedzą przytuleni do siebie i oglądają pewnie jakieś romansidło. Przechodzę obok nich jak gdyby nigdy nic. W przedpokoju zakładam ciemno szarą bluzę z kapturem.
-Gdzie idziesz synu?- słyszę surowy głos mamy, która już po chwili staję przede mną.
-Muszę porozmawiać z Violettą. Wrócę, nie martw się- uśmiecham sie lekko, mając nadzieję na to, że poprawię jej troszeczkę humor. I udało się.
-Wróć przed trzecią.- Całuję ją w policzek szepcząc ciche 'Dzięki', zakładam trampki i wychodzę. Do domu Violi mam nie daleko, więc idę na pieszo. Gdy podchodzę pod drzwi, słychać kobiece krzyki. Na początku myślę, że Violetta się z kimś zabawia, ale one nie ustają. Wchodzę niepewnie do środka, idę do salonu, bo tam jedynie pali się światło. Rozglądam się po pomieszczeniu. Drzwi na ogród są otwarte. Podchodzę do nich, a krzyki są coraz głośniejsze. Wytężam wzroki widzę dwie postacie. Idę cicho aby napastnik mnie nie usłyszał. Po chwili widzę, że to Violetta jest atakowana przez swojego ojca. Od razu podbiegam i odpycham jego. Przewraca się i patrzy na mnie z oszołomieniem, dostaje ode mnie w klejnoty, zwija się z bólu. Nie żałuje, że to zrobiłem, odwracam się w stronę leżącej na ziemi Violi. Patrzy na mnie z bólem po czym zamyka oczy. -Viola.-Cisza.Kucam przy niej-Violetta.-Cisza. Cholerna cisza. Podnoszę ją i wracamy do domu. Po dziesięciu minutach dochodzę. Światła są zgaszone, czyli rodzice śpią. Wchodzę i niosę Vilu do swojego pokoju.
-Mamo!!- wołam ją by pomogła mi z V. Kładę dziewczynę łóżko-Mamo!- krzyczę mając nadzieję, że ją obudzę. Kucam przy niej i odgarniam włosy z jej twarzy.. Ma rozwalony łuk brwiowy, sinika na policzku. Boję się pomyśleć o reszcie jej ciała.
-Co się stał?- pyta zmartwionym głosem tata. No tak nie codziennie ich budzę po drugiej w nocy. Odsuwam się by mogli zobaczyć w jakim jest stanie Violetta. Mama zakrywa usta ręką
-Benito przynieś szybko apteczkę.- mówi drżącym głosem moja rodzicielka. Po jakiś pół godziny skończyliśmy opatrywać Saramego. W moim pokoju świecie się jedynie lampka na biurku na wszelki wypadek, gdyby Viola się obudziła w nocy. Siadam w fotelu, w kącie sypialni i nie wiadomo kiedy usypiam.

*Rano*
*Violetta*
Budzę się z przeraźliwym bólem w całym ciele. Nieźle wczoraj mi się dostało za nic. Otwieram oczy. To nie mój pokój, to sypialnia... Leona. Zrywam się z łóża na, którym leżałam. To był zły,bardzo zły pomysł. Syczę z bólu.W rogu sypialni widzę śpiącego Leona okrytego kocem. Idę powoli do łazienki. Spoglądam w lustro i widzę opatrunek na brwi i wielkiego sinola na poliku. Ściągam koszulkę i widzę mnóstwo zadrapań i siniaków. Boli jak cholera.
-Violu..- Odwracam się w stronę osoby, która powiedziała moje imię i widzę tam...

*****
Hej!! Jak dawno tutaj nie było rozdziału!!!
Hehe...
No i... rozdział w 70% jest stworzony przez Cheryll.
I na razie to tyle... chyba

Kochamy mocno!!!

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No witam witam xD
      Na początku dziękuję za miejsce <3 <3 <3
      Lara -,-
      Co za s*ka -,-
      Naty tylko waż mi się odbić Fedusia Lusi !!!!!!
      Jeśli to zrobisz to wiedz że nie wiem gdzie mieszkasz!!! :D
      Ale to nie znaczy że się nie dowiem !!
      Leonetta się tu widzę tworzy *,*
      Ja chcem Fedemilcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3 <3 <3
      Do następnego Misia <3333!!!!!!!!!!!!

      Kocham, Tini ;*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jaaa laska cudo <3
      Powoli tworzy sie Leonetta
      Prawidlowo...
      Boskieee
      Prosze.next

      KC <3

      Usuń
    2. Next w weekend :]
      Kocham! <3

      Usuń
  3. Nie spodziewałam się że German będzie w stanie ją bić. Teraz mam nadzieję na Leonettę. ❤

    OdpowiedzUsuń