Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

One Shot Fedemila- All you need is love cz.5

   Leon pobiegł do domu przyjaciela. Furtka była otwarta, więc Verdas wparował do domu Federico. Przetrząsnął cały parter szukając go. Szybko wbiegł po schodach.
~Oby nie było za późno~pomyślał szatyn podczas biegu na górę. Wiedział do czego może być zdolny jego przyjaciel, gdy się załamuje. Martwi się o niego, bo znają się od pieluchy. Traktuje chłopaka jak brata. Pierwszym pomieszczeniem do którego wpadł Leon była łazienka. Wpadł do pomieszczenia i od razu w oczy rzuciła mu się zakrwawiona koszula Federico.
-Cholera, Federico coś ty sobie zrobił.- powiedział Leon wyciągając bandaże z szafki. Kucnął obok przyjaciela i  zaczął opatrywać nadgarstek przyjaciela.
-Ona umiera, Leon. Ona umiera-  powiedział załamany Feder. Szatyn skończył bandażować cięcia przyjaciela i pomógł mu wstać.
- Ale co się stało?- spytał Verdas, zaciekawiony całą sytuacją. Wyprowadził Federico do salonu i usiedli na sofie.
-Ludmiła ma białaczkę- z oczu chłopaka zaczęły lecieć łzy. Leon przeżył szok nie wiedział, że z Lu jest tak źle. Przytulił przyjaciela, potrzebował czyjegoś wsparcia.
-Jedziemy do niej?- spytał się niepewnie, bojąc się jego reakcji.
-Tak, pojedźmy.- Federico 'oderwał' się od Leona i wytarł rękawem zmoczone od łez oczy. Oboje wstali i ruszyli do samochodu szatyn usiadł za kierownicą, brunet nie miał sił by prowadzić.

    Po piętnastu minutach byli na miejscu. Fede od razu pobiegł do recepcji. Leon poszedł spokojnie do budynku, choć sam martwił się bardzo o Lud. Wszedł do kliniki , w której powinna być Luśka. Rozejrzał się po izbie. Podszedł do pielęgniarki i zapytał gdzie znajduje się jego przyjaciółka. W sali u Lu siedziała już Violetta.
-Ludmiła, wszystko w porządku?- Co chwilę pyta zmartwiona Vils.
-Nie, nic nie jest w porządku.- Przerywa na chwilę, a w jej oczach pojawiają się łzy- Federico się dowiedział, więc mnie teraz zostawi. Nie poznam swojego dziecka.- Mówiąc to Violetta siedziała na skraju łóżka i ją przytulała.-Violu...-Umilkła na chwilę i sięgnęła po swoją torebkę, która leżała na szafeczce obk. Wzięła ją do ręki i wyciągnęła  z niej złożoną na cztery kartkę, podła ją szatynce.- Zaśpiewaj ją, proszę.
Dziewczyna rozłożyła papier, przeanalizowała słowa, a już po chwili z jej ust wydobywały się pierwsze słowa piosenki.

Noc ona sama siedzi znów,
przypomina chwile w których już
nie przeżyje nigdy więcej drugi raz,
za szybko ściga ją ten czas
planowali, że przez życie razem będą iść
lecz Bóg inaczej rozplanował im
nadchodzi dzień wizyty w którym dowie się,
czy jej plany miały zmienić bieg
On cały dzień przy niej był
wciąż ocierał jej łzy 
gdy w końcu potwierdziło się,
że choroba miała skrócić życie jej
nie odstępował jej na krok 
chciał być przy niej cały rok,
w którym tyle miało zmienić się
już nigdy nie będzie tak samo nie...

Ref.
Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, choć brakło sił
Nie chciała by każdego dnia
Musiał patrzeć jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu odejdzie, spójrz
wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...

Dalej zegar bił, a poprawy brak
Jej ciało z dnia na dzień straciło blask
mimo, że organizm walczył cały czas
Ona była jedną z najszczęśliwszych gwiazd




(Od aut. Słuchajcie od 0;00 do 2:07)
Dziewczyny nie wiedziały, że za drzwiami stoi Federico i słuchał śpiewu  przyjaciółki. Podczas refrenu chłopak oparł się o ścianę i zjechał( nie wiem jak nazwać tą czynność.)na podłogę, oparł głowę o rękę i się rozpłakał jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. Po chwili poczuł rękę na ramieniu, spojrzał w tę stronę i ujrzał Verdasa.
-Zbladłeś, wszystko okey, stary?- spytał zmartwiony stanem Federa.
- Okey, Jest okey.- powiedział słabo, oparł głowę o ścianę próbując powstrzymać zawroty głowy.
- Przepraszam, może nam ktoś- spytał głośno rozglądając się po długim korytarzu. Podbiegła do nich młoda kobieta w kitlu, przykucnęła przy nich i sprawdziła puls Federicowi. Podnieśli go i zaprowadzili do gabinetu lekarki. Tam dopiero Leon zobaczył czerwony od krwi bandaż na nadgarstku przyjaciela. Kobieta zmieniła chłopakowi opatrunek i kazała mu się nie przemęczać przez jakiś czas. Mężczyźni podziękowali i ruszyli do sali Ludmi. W odpowiedzi usłyszeli ciche "proszę", weszli i zobaczyli uśmiechnięte dziewczyny na łóżku Ludmiły. Gdy blondynka ujrzała bruneta jej uśmiech znikł, a za to pojawiły się łzy, Fede podbiegł do niej i ją przytulił z całej siły.
-Wiem o wszystkim, przejdziemy przez to razem.- Powiedział również z łzami w oczach.-Kocham Cię.- Po tych słowach pocałował ją w czoło.  Wyswobodziła się z uścisku narzeczonego, jej uwagę biały materiał na ręku dwudziestotrzylatka.
-C..Co to jest?-zapytała z przerażeniem w oczach. Kiko( zdrobnienie od imienia Federico) zasłonił bandaże czarną marynarką.
-Nic takiego.- uśmiechnął się blado, za to ona spojrzała na niego spod byka.- Kiedyś ci powiem.-pocałował ja w policzek, który po chwili oblał się rumieńcem.-Kocham Cię.
-Kocham Cię.- powiedziała patrząc mu w oczy. Całą sytuację z uśmiechem obserwowali Violetta i Leon.
   
-Ludmiła, weź te cholerne lekarstwa!- krzyczał ze łzami w oczach Federico- Lu, proszę cie.
- Dobra, wezmę je.-powiedziała od niechcenia i wzięła tabletki z ręki chłopaka, popiła wszystkie wodą z butelki.- Zadowolony?- Spytała oschle opierając sie o oparcie łóżka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnął się blado i wyszedł z sali, do sklepiku szpitalnego, który był na dole. Ludmiła od dwóch tygodni przyjmuję chemię. Na głowie nosi chust by zakryć nagą skórę. Jej stan bardzo się pogorszył, jest coraz słabsza.Fede siedzi u niej praktycznie cały czas, blondynka starała się go wysłać do domu pod pretekstem, że śmierdzi i powinien się umyć. Violetta z Leonem odwiedzają ją codziennie. Choć jest z dnia na dzień gorzej, ona stara się żyć jakby każdy był jej ostatnim. Wie, że niedługo jej nie będzie na tym świecie. Ciąża Lu jest zagrożona, ale są dobrej myśli.
~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~~
Cześć !!!
Przed wami piąta część One Shota
Z Ludmi coraz gorzej :(
Jak myślicie przeżyje?
Długo nas nie było :'(
Lecz powracamy

 UWAGA MINI SPOJLER !!!!!
Sojlerek One Shota, którego piszemy obie z Alexys i z pomącą mojej kuzynki

Bieg utrudniał mi moje wysokie obcasy i deszcz, który pojawił się w nieodpowiednim momencie. Potknęłam się o martwego kota, czemu on był martwy..?

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej miśka!
      Ta część...
      jest... rewelacyjna? tak dobre określenie!
      cudowne!
      biedny Fede...
      Lu nie chce przyjmować leków bo wie że nie wyzdrowieje i uważa że nie ma sensu..
      tak mi sie wydaje...
      z niecierpliwością czekam na nexta!
      Kc <3
      Blanca

      Usuń
  2. Bardzo podobają nam się te opowiadania, piszcie dalej i już nie możemy się doczekać następnej części. Bardzo wzruszająca i smutna :( Szkoda mi Ludmi ;cc

    OdpowiedzUsuń