Strony

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 4 - Grozisz mi?

*Ludmiła

Od dziś wielbię Leona. Tak! Tak! TAAK! Ja i Fede pocałowaliśmy się. Wprawdzie z przymusu, ale jednak. No sory... jakby tego nie zrobił to pomimo, że się w nim zakochałam zabiłabym go! Nie chcę biegać w samej bieliźnie po ulicy. Co z tego, że jest noc? Przecież są zapalone latarnie, a noce nie są wcale ciepłe. Niestety nadszedł ten moment i oderwaliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy sobie tylko w oczy i staliśmy w milczeniu. Żadne z nas nic nie powiedziało.

*Federico

- Fede kręcisz. - powiedział Maxi.
- Lara. Pytanie czy wyzwanie? - spytałem, gdy butelka wskazała na nią.
- Pytanie.
- Ymm... Kazałaś coś kiedyś komuś zrobić czego ta osoba bardzo nie chciała, a miała wykonać zadanie ze względu na to, że się zakochałaś i na szantaż? - spytałem. Wszyscy na mnie dziwnie popatrzeli, a Leon cały się gotował ze złości. Musiałem o to spytać. Violetta mówiła mi i Leonowi, że zerwała z nim, bo ktoś zakochany w Leonie ją szantażował. Od razu pomyślałem, że to Lara. Oczywiście, że się nie przyzna, ale przed kłamstwem gryzie wargi. Nie wierzę! Ona to robi!
- Nie. Czemu o to pytasz? - powiedziała po chwili.
- Bo tak. Mam prawo pytać o co chcę.
- Hej, hej, hej... kochani! Noł bulwers, noł bulwers! - zawołała Natalia.
- Leon. Pytanie czy wyzwanie.
- Pytanie.
- Miałeś kiedyś myśli samobójcze?
- Tak. - odpowiedział krótko na pytanie Lary. Ta tylko zrobiła wielkie oczy. Gdyby nie ona nie chciałby się zabić. - Lara. - powiedział po wykręceniu.
- Pytanie.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zamurowało mnie. To gość się wpakował.
- Tak!! - krzyknęła i go pocałowała. Blee... Tak przy ludziach? Zaraz po nich zaczęli całować się Naty i Maxi. Ja i Ludmi patrzyliśmy na nich z niedowierzaniem. Andres już dawno zasnął.
- Hej! Leon! Le-on!! LEON!!!!
- Czego? - oburzył się.
- Może byście przestali.
- Jak z Violką to dla ciebie mogłem się całować 20 minut!
- Ale nie z nią!
- Spokój!!! - krzyknął Maxi.
- Fede, możemy na słówko? - spytał Leon, a ja posłusznie za nim poszedłem. Zatrzymaliśmy się w jego pokoju.
- Co? - spytałem.
- Jak ty się odzywasz w moim domu?!
- Twoim domu? Jakbyś nie wiedział ja też tu mieszkam od 7 miesięcy!!
- Ale to zawsze był MÓJ dom! - krzyknął podkreślając przedostatnie słowo. - Nie moja wina, że MOJEMU ojcowi i MOJEJ matce zrobiło się ciebie żal i chcieli ci wynagrodzić te wszystkie lata.
- To ciesz się, że wychowywałeś się w pełnej rodzinie, bo inni tego szczęścia nie mieli!! - miałem łzy w oczach.- Nie moja wina, że TWÓJ ojciec zdradził TWOJĄ matkę z moją i zaszła w ciążę!!!
- Nie musiało być tego dziecka..
- Co ja ci zrobiłem? - teraz nie wytrzymałem i wybiegłem z pokoju potrącając Lu.
- Urodziłeś się.. - Zmierzając ku mojemu pokoju usłyszałem głos Leona. Szybko zdjąłem walizkę z szafy i zacząłem się pakować. Nie patrzyłem czy ubrania są złożone czy nie, chociaż większość była złożona. Kiedy w 2 walizki spakowałem ciuchy nadszedł czas na żele włosów. Gdy wszystko było spakowane otworzyłem laptopa, aby zarezerwować bilet na najbliższy lot do Włoch. Z racji tego, że był o 3:00, a jest 0:30 położyłem się na łóżku. Do pokoju ktoś zapukał i lekko uchylił drzwi.
- Mogę? - usłyszałem głos Lu.
- Jasne, ale nie mam ochoty rozmawiać. - uprzedziłem ją. Śmiało otworzyła drzwi i usiadła na skraju łóżka.
- Wszystko ok? Co robią te walizki?
- Leżą. Nic nie jest ok. Wyprowadzam się.
- Dlaczego?
- Spytaj Leona.
- On zawinił? Możesz przecież zaakceptować jego związek.
- Nie z nią. Widzę, że i ty po jego stronie jesteś.
- Nie, wcale nie. To przez tą kłótnię? Słyszałam co powiedział. To było chamskie...
- Tak to przez kłótnię. A teraz pozwól, ale będę się zbierał na lotnisko. - powiedziałem.
- Pojadę tam z tobą.
- Jak chcesz.
- Zaraz wracam. - Ludmiła wyszła, a w tym czasie ja wystawiłem moje rzeczy przed pokój. Właśnie szła Lara.
- Ty co robisz? - spytała.
- Nie obchodzi cię to. - warknąłem. - Trzymaj się od Leona z daleka. Wiem, że to ty. Pomijając to... ty miałaś wszystkich!
- No co ja? - parsknęła.
- Ty szantażowałaś Violettę, kazałaś jej to wszystko zrobić.
- Ok. Masz mnie. Ale Leon i tak się o tym nie dowie, bo od kogo? Ciebie? Błagam! Nie odważysz się mu powiedzieć, a jeśli to ja dopilnuję, żeby ci się to nie udało.
- Grozisz mi?
- Może... - po tym poszła dalej, a pojawiła się Lu. Mam nadzieję, że nie słyszała. Dziewczyny to paple. (Dobrze napisałam?) Sam może jej kiedyś powiem.
- Pomogę ci. - szepnęła.
Zeszliśmy na dół, a tam siedzieli i nadal grali w tą posraną butelkę Leon i inni.
- Co, wyprowadzasz się? Tchórzysz... Uciekasz od problemów. - powiedział Verdas.
- Problemem to jesteś ty! - krzyknęła Ludmiła.
- Ta idiotka cię broni bo nie umiesz sam? - w tym momencie coś we mnie pękło, podeszłem i przywaliłem mu w ten pusty łeb.
- Nie będziesz tak nazywał mojej dziewczyny gnojku!!! - co mi odwala?
- Takiego prawego sierpowego jeszcze nie widziałam. - powiedziała Naty ze zdziwieniem. Po tym wszyscy wyszliśmy na dwór i czekaliśmy na taxi. Cholera, zimno mi! Kiedy ona przyjedzie?! Wtedy olśniło mnie.. przecież nikt nie dzwonił po nią! Szybko wyjąłem telefon i wystukałem numer, a po 10 minutach już była na miejscu. Ja, Lu, Naty i Maxi wsiedliśmy do pojazdu, a Brodwey, Leon i Lara zostali w domu. Pomimo tego, że nikt więcej i tak by się nie zmieścił Bro wolał zostać w domu. Zawsze był po stronie Leona. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Szybko zapłaciłem i wyjąłem bagaże. Przed moją odprawą zatrzymaliśmy się.
- No to musimy się rozstać... - nie wiedziałem co powiedzieć. Nie chciałem wyjeżdżać, ale bardziej nie chciałem tutaj zostać.
- Wrócisz? - spytał Maxi.
- Nie wiem. Będę dzwonić. Jest jeszcze facebook... - miałem łzy w oczach.
- To trzymaj się. - powiedziała Naty po czym się przytuliliśmy.
- Do zobaczenia stary. - zrobiliśmy męski uścisk. Przyszedł czas na Lu.
- Przepraszam za to co powiedziałem przy Leonie. Ja... nie wiem co we mnie wstąpiło.. i może lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi skoro i tak wyjeżdżam. - powiedziałem cicho.
- Tak. Masz rację. - odpowiedziała mi blondynka. Po tym mocno się przytuliliśmy. Nie wiem dlaczego, ale oderwałem się od niej i ją pocałowałem. Co we mnie dzisiaj wstąpiło??
- To przyjaciele? - spytałem, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Przyjaciele.
- Przepraszam, ale muszę już iść. - powiedziałem.
- Cześć! - zawołali wszyscy.
- Do zobaczenia!

Nie powiem, że nie żałuję swojej decyzji. Mogłem tam zostać... Przyjaciele? Po pocałunku?! Federico debilu! Mogłeś zostać przy wersji pierwszej.. Nie pisałem mamie, że przylatuję do Włoch. To będzie dla nie (nie)miła niespodzianka.
Podczas lotu zasnąłem, co mnie wcale nie dziwi, ponieważ była 3 rano. Śniła mi się Ludmiła. Ja, ona, nasze dzieci... muszę iść do psychologa. Niedługo spałem, bo obudził mnie głos stuardessy. Kiedy wyszedłem na świeże powietrze poczułem się odrazu lepiej. Postanowiłem się przejść i nie wzywać taxi, bo do domu mam 15 minut drogi, a spacer dobrze mi zrobi. Na dworze powiewał nieduży wietrzyk. Czasami jednak, jak zawiało to nie było tak ciepło jak się wydaje. Zawsze lubiłem chodzić po włoskich ziemiach. Były inne. Zawsze się różniły od pozostałych. Po prostu miały w sobie to coś czego nigdy nie umiałem opisać. Zawsze jak byłem mały wyobrażałem sobie, że chodzę tędy z tatą. Teraz jednak nawet jakbym musiał z nim iść to bym się nie cieszył. Najprawdopodobniej zostawił bym go samego, a ja bym poszedł inną drogą. Ok. godziny 12:40 czasu włoskiego byłem w moim domu. Przyznam ciężko było iść z dwoma walizkami i torbą, ale dałem radę. Cicho otworzyłem drzwi mieszkania i skierowałem się do salonu. Nikogo tam nie było, co wydało mi się dziwne, bo drzwi były otwarte. W kuchni i łazience też nic. W biblioteczce pusto. Postanowiłem, że sprawdzę na pietrze. W łazience nikogo, dopiero w sypialni mamy ktoś był. Weszłem powoli otwierając drzwi. Kiedy zobaczyłem to co zobaczyłem szybko się cofnąłem. Sam nie wierzyłem, a może nie chciałem uwierzyć, ale w sypialni w dwuznacznej sytuacji była moja mama i ojciec Leona!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej!!
Przychodzimy do was z beznadziejnym i nudnym rozdziałem czwartym! :]
Na sam początek chcemy podziękować osobom, które skomentowały notkę. To dla nas było bardzo ważne i co postanowiliśmy?
Więc... połączymy obie historie ze sobą! Na razie tego nie widać, ale w przyszłych rozdziałach już to wprowadzimy.
Rozdział... Mógłby być dłuższy (i lepszy), ale nie chciałam, żebyście tak długo na niego czekali. To chyba tyle.
Więcej nie pamiętam co miałam napisać... xD
O.. wiem! Jak wam mijają wakacje?
U mnie na chwilę obecną nudno. :c

Kochamy mocno!!! ♥♥♥

PS. Dodałam zakładkę 'Bohaterowie' ;)

12 komentarzy:

  1. Lol!!!!
    Okej....
    Czyli ten no ten tego...
    Nie mam weny na komentarz -.-
    Besos!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pocałunek fedmili *~*
    kocham cię za niego ! <3
    Jestem jakaś dziwna bo sie pogubiłam XDD
    czekam na więcej fedemiły ! <3
    K.C <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem, wróciłam!!!!!! xD
    Przeczytałam już wszystkie zaległe posty na Twoim CUDOWNYM blogu <3
    Rozdział jak zwykle boski *,*
    Fedemilcia !!!! <3
    Jam chcieć więcej Fedemilci *,* xD
    Ogólnie to uwielbiam Leosia ale teraz to bym go udusiła -,-
    Omg ojciec Leona i matka Fede w dwuznacznej sytuacji... xD
    Dobra kończę bo musze nadrabiać reszte blogów
    Do następnego cudeńka <3
    Kocham, Tini :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Spóźniona, wypuszczona z buszu w ktorym nie ma zzasiegu i wi-fi powracam
    Kochane to jest idealne!
    Besoo Fedemili.
    Tak wgl to swietny pomysl z polaczeniem tych 2 historii.
    Przepraszam za bledy, ale jestem na tele
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pierdziele :O Jaki zwrot akcji :O Meega to jest

    OdpowiedzUsuń