PRZECZYTAJCIE NOTKĘ!
Rozdział dedykuję Maddy. ♥
Można powiedzieć, że mnie rozszyfrowałaś. :D
* Leon
Czułem jak od środka przepełniała mnie radość. Po miesiącu, wreszcie się wybudził! I to nie z czymś w typie "Leon, podaj mi wody..." tylko z czymś takim.
- Trzeba zawiadomić lekarza. - ciszę przerwała Violetta.
- Nie, proszę. Chcę chwilę pobyć z wami. Tak to będą mnie o wszystko wypytywać. - zaśmiał się.
Jak mi tego brakowało... Pomimo tylu sytuacji, w których miałem ochotę go zabić, to nie zniósłbym dłużej patrzeć jak jest nieprzytomny albo leży w trumnie.
- Żyjesz.. - powiedziałem z niedowierzaniem.
- Ta, niestety.. Zbyt długo myślałem nad wszystkim, obok szła Ludmi...
- Nie o to mi chodzi...
- Kiedy się wybudziłeś? - przerwała Viola.
- Kiedy Leon mówił o przeszczepie. - usta zacisnął w wąską linię. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Uda ci się. - szepnęłam łapiąc go za rękę. - Jeśli nie przekonasz go sam, to ci pomożemy. Cała szkoła... Jak tego dnia, kiedy po raz pierwszy walczyłeś o życie...
- O czym ona mówi, Leon?
Spojrzałem w podłogę i odczekałem chwilę. Musiałem sobie wszystko przypomnieć, chociaż wcale bie było to trudne. Federico pewnie będzie w szoku. Nawet Diego stanął w jego obronie. W oczach zebrały mi się łzy. Przekręciłem głowę na bok, aby nikt tego noe widział. Ten stereotyp, że faceci nie płaczą to zwykła kpina.
- Leon...? - spojrzał na mnie Fede z niepewną miną.
- Tej nocy, kiedy ty skoczyłeś do wody, siedzieliśmy do samego rana. Wyszedł wkońcu do nas lekarz. Wszyscy się na niego rzucili jak na kawał mięsa. - zaśmiałem się - Powiedział, że zapadłeś w śpiączkę - te słowa ledwo mi przeszły przez gardło. - Wtedy po prostu nie wytrzymałem i chciałem uderzyć ojca. Była krótka kłótnia i powiedział coś w stylu "Mój syn, mój problem". Wtedy Viola dała jakąś przemowę, a następnie zza ściany wychodzili uczniowie studia, mówiąc że jesteś ich przyjacielem. - Otarłem samotną łzę, wędrującą po moim policzku.
Spojrzałem na Federico, który miał zamyśloną minę.
- Słabo mi. - wymamrotał.
- Pójdę po lekarza. - Violetta wstała z krzesełka i wyszła z pomieszczenia zostawiając nas samych.
* tydzień później *
- Wszystko? - zapytałem dla pewności.
- Tak. Chyba... - zaśmiał się.
Wziąłem torbę z rzeczami Fede i wyszliśmy z sali.
- Dasz radę? - spojrzałem niepewnie na ledwo idącego o kulach brata.
- Jasne. - posłał mi wymuszony uśmiech.
Wiem, że od środka strasznie to przeżywa, ale nie chce dać po sobie nic poznać. Zbyt dużo wiadomości spadło na niego. Ostatnio przypadkiem od Camili dowiedział się o ciąży Ludmiły. Widziałem łzy w jego oczach. Nie dziwię mu się.
- Co zamierzamy teraz robić? - spytał.
- Idziemy do Benito. - przełknąłem głośno ślinę. (Jakby ktoś nie pamiętał, Benito to ojciec chłopaków.)
Trochę zajęło nam zdobycie jakiegoś kontaktu do niego. Pół drogi spędziliśmy w kompletnej ciszy. Potem rozmawialiśmy na różne tematy.
- Chyba jesteśmy. - szepnąłem stając przed niewielką, białą posiadłością.
Delikatnie zapukałem do drzwi. Zza drzwi słychać było jakieś głosy, a następnie jakieś kroki. Otworzyła nam szczupła, wysoka, blondynka. Już sobie znalazł kolejną, naiwną kobietę?
- My do...
- Kim pani jest? - przerwałem Federico.
- Służącą pana Verdasa. - uśmiechnęła się niewinnie.
- Świetnie! - wyrzuciłem ręce w powietrze. - Na sprzątaczkę go stać, ale na odszkodowanie nie!
- Wypraszam sobie...
- Co to za krzy... ach, to wy. Co chcecie?
- Też się nie cieszę, że cię widzę.
- Możemy wejść?! - przerwał tą bezsensowną wymianę zdań Fede.
Ojciec zrobił ruch ręką oznaczający "tak". Usiedliśmy wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie.
- Chcecie coś do picia? - zwróciła się do nas kobieta.
- O ile dobrze wiem, to nie przeszliśmy na "ty". - mruknąłem.
- Synu... daj spokój.
- Leon. Albo dla ciebie Pan Leon. Pamiętaj, że oficjalnie się nie znamy.
- To po co tu przyszliście?
- Federico potrzebuje pilnej pomocy....
- Nie.
- Daj mi dokończyć!
- Nie pomogę mu!
- Może umrzeć! Potrzebuje pilnie nerki!
- Nie obchodzi mnie to!
- No tak... Przecież i tak zamierzałeś mnie zabić. - szepnął mój brat. - Chodź Leon. Nie będę go o nic błagał.
Fede wstał z kanapy i powoli udał się do drzwi.
* Federico
Znajdę sobie kogoś innego. Nie będę o nic błagał, szczególnie jego. Co ja do cholery zrobiłem, że świat mnie tak krzywdzi?! Zawsze starałem się pomagać. Obroniłem Ludmiłę przed Diego, Elizabeth przed gwałtem.... A co dostaję w zamian? Walniętego ojca i pilny przeszczep nerki. Świetnie!!
- Fede... - zaczął Leon.
Rozumiem jego dobre zamiary, ale mi to nie potrzebne. Wychowałem się bez ojca i tak niech zostanie. Mogę się dobrze bawić i bez nerki.
- Odezwiesz się do mnie? Zobaczysz, że się zgodzi.
- Nie mam zamiaru być mu nic winien. Kapisz? Nic! Nawet złotówki! A co dopiero mówić o jakimś głupim narządzie bez którego żyć nie mogę...
- Fe...
- Chciał żebym umarł! Sam to zaplanował! Dlaczego niby miałby się zgodzić na przeszczep?!
- Ogarnij się!! - krzyknął. - Za każdym razem przy tobie byłem, więc wiem wiele więcej od ciebie!
- Ciekawe...
- To ile razy byłeś bliski śmierci?
- Dwa. Po wypadku w samolocie i teraz.
- Trzy. - Co? Jak to?! - Kiedy byłeś w śpiączce, serce ci stanęło.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Totalnie mnie zamurowało.
- Nie wiedziałem...
- No właśnie. Wielu rzeczy nie wiesz. Ojca też nie znasz.
- Jeśli masz zamiar mi teraz przypominać o tym, że to ty całe dzieciństwo z nim spędziłeś, to....
- To co?! Pobijesz mnie? A może znowu będziesz chciał popełnić samobójstwo?
- Nie...
- Ogarnij się i zastanów nad sobą. Potem pogadamy, bo jak narazie nie myślisz.
~~~~~~~
Hejo <3 p="">Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Dodałam spis treści do stron. :)
Jeszcze raz pytam.
Czy ktoś by wziął udział w konkursie przynajmniej na 50% oprócz Angelo i Katherine?
KAŻDY PISZE ALBO
(RACZEJ) TAK albo (RACZEJ) NIE
Wtedy będę wiedziała, że nie olaliście mnie.
Kocham ♥♥♥3>
Strony
▼
poniedziałek, 28 marca 2016
środa, 16 marca 2016
Rozdział 20 - Mi to odpowiada. + Pytanie do Was + LBA #3 i #4
* Violetta
Siedziałyśmy z dziewczynami od jakiejś dobrej godziny w kawiarni zajadając się szarlotką.
- Violu, no pokaż. - zażądała Camila.
- Niech ci będzie.
Wyjęłam z papierowej torby błękitną sukienkę z cekinami i dłuższym tyłem. Była oszałamiająca. Kupiłam ją specjalnie na przedstawienie. Nie ważne, że jeszcze około półtora miesiąca do niego.
- Leonowi się spodoba. - uśmiechnęła się Fran, a ja miałam ochotę ją zabić. - Myślę, że powinnaś z nim jednak pogadać.
- Tak, Francesca ma rację. Nie możesz go więcej unikać. - dodała ruda, a ja spojrzałam na nie smutno.
- Wiecie, myślę że mówienie o swoich uczuciach nie ma sensu.
- Ale nie możesz go odtrącać.
- Serio? To on odtrącił mnie. - kosmyk moich włosów schowałam za ucho. - A poza tym, nie. Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Patrzcie jak to się skończyło u rodziców Leona.
- W takim razie masz bardzo ciekawe podejście, bo to ty mu wyznałaś miłość. - parsknęła Włoszka.
Niepewnie spuściłam głowę. Ona ma rację. To ja wyskoczyłam z jakimś głupim "kocham cię ". Co to w ogóle za słowa? Czasem mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach nic nie znaczą. Kiedyś było tam coś magicznego, a teraz nic. Kiedy tylko słyszę to na ulicy, w szkole, telewizji, gdziekolwiek, mam ochotę się roześmiać. Zaczynam wątpić w istnienie takiego uczucia. A może Leon ma rację... Może to jest spowodowane tym, że mnie nikt nie kocha?
- Nie o to mi chodziło... - szepnęłam.
- Mi się wydaje, że jednak tak.
- Nie. Skoro on nie chce to ja nie mam zamiaru się narzucać.
- To było miesiąc temu. Skąd wiesz, czy ten palant przypadkiem nie zmienił zdania? - zaśmiała się Camila.
- Musimy o nim gadać?! Jest tyle tematów, ale nie! Musicie akurat o Verdasie.
- On ciebie teraz najbardziej potrzebuje.
- Właśnie, w kim on ma wsparcie? Ani w ojcu, ani w matce. Ludmiła wogóle jakby zapadła się pod ziemie, Naty i Maxi żyją swoim życiem, z nami nie ma kontaktu, a mama Federico sama potrzebuje wsparcia. - dopowiedziała Francesca.
- Macie rację. Zadzwonię do niego. - z mojej torebki wyciągnęłam telefon i wystukałam numer.
Nie odebrał. Spróbowałam kolejny raz. Dwa, trzy sygnały...
- Nie odbiera. Pojadę do niego...
Zebrałam swoje rzeczy, zostawiłam pieniądze za moją porcje i wyszłam z kawiarni. Moje włosy rozdmuchiwał chłodny wiatr. Jak się domyślam Leon jest u Federico. Wsiadłam w najbliższy autobus do szpitala i po około dwudziestu minutach byłam na miejscu. Poszłam schodami na ostatnie piętro i skierowałam się pod salę Fede. Kiedy weszłam do pomieszczenia nikogo noe było. Ani Włocha, ani Leona. Cofnęłam się na korytarz i rozejrzałam się. Zauważyłam jedną z pielęgniarek.
- Przepraszam, gdzie chłopak z tej sali? - zapytałam.
Ta tylko spojrzała na mnie jak na głupią i wróciła do wykonywanych czynności.
- Czyli się hie dowiem... - westchnęłam. - A nie widziała pani takiego szatyna, który często tu bywa?
- Nie wiem gdzie jest ten chłopak, ale dzisiaj zabrali kogoś z tej sali na OIOM. - westchnęła.
- Co? Federico..?
- Nie wiem jak on ma na imię.
- A wie pani czemu go zabrali.
- Nie, ja jestem dziś pierwszy dzień.
Udałam się na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, który wskazała mi kobieta. Miałam nadzieję, że miała na myśli kogoś innego, a Fede po prostu się wybudził i go przenieśli. W oddali zobaczyłam Verdasa rozmawiającego z lekarzem. Kiedy skończył i mnie zobaczył już miał się cofnąć, ale go powstrzymałam.
- Czekaj. Co z Federico? Czemu go przenieśli? Wybudził się?
- Nie. Miał zatrzymanie akcji serca. Cudem go odratowali. - w oczach Leona zebrały się łzy.
Widziałam, że jest mu ciężko.
- Przepraszam cię. - przytuliłam go.
- Za co?
- Powinnam cię wspierać.
- Wiedźmy do sali. Lidzie się patrzą. - zaśmiał się chłopak.
Z uśmiechem weszliśmy do wspominanego pomieszczenia, jednak szybko on zgasł kiedy zobaczyliśmy nieprzytomnego Włocha leżącego na łóżku.
- Wszystko z nim dobrze? - spytałam z nadzieją.
- Tak i nie, ale bardziej nie. Samo to, że tu jest wcale nie daje radości.... No przynajmniej nikomu normalnemu. - lekko się uśmiechnął.
- Jak z ojcem? I jak twoja mama się trzyma?
- Mama cały czas płacze, co w sumie jest normalne, a ojciec? Przyszedł dzisiaj do domu z walizkami, bo nie ma gdzie mieszkać.
- Mało kontenerów jest w Buenos Aires? - zaśmialiśmy się.
- Tylko obawiam się, że będzie nam bardzo potrzebny...
- Jak to? Mówiłeś, że dacie sobie radę bez niego.
- My tak, ale Federico być może nie. - spojrzałam na niego pytająco. - Fede jest zakwalifikowany do przeszczepu nerki. Pilnie jej potrzebuje, a ma jakąś tam rzadką grupę. - Leon przełknął głośno ślinę, a ja zakryłam usta dłonią. - Jeśli się wybudzi, operacja będzie musiała być niemal natychmiastowo przeprowadzona. Inaczej.... on inaczej umrze. - wtuliłam się w mojego towarzysza niedowierzając jego słowom.
- Przecież to jego ojciec, pomoże mu. - Leon spojrzał na mnie z wyrazem twarzy mówiącym "Serio? Serio?".
- Nawet nie wiem gdzie go szukać.
- Masz numer telefonu do niego?
- Nie wiem. Chyba wywaliłem. - westchnął.
Przyglądając się Federico miałam wrażenie jakby ruszył ręką. Niezbyt widocznie, ale jednak.
- Widziałeś to? - spytałam - Fede ruszył ręką.
- Wydawało ci się. Cały czas go obserwuję, a poza tym nie raz też tak miałem. Zwykła tęsknota.
- Może... - wiem co widziałam. Mnie nie da się łatwo zmylić.
Przez jakieś dziesięć minut siedzieliśmy w ciszy, uważnie obserwując Włocha.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Okej, rozumiem. Będziemy przyjaciółmi. Mi to odpowiada. - westchnęłam, chociaż to bardzo przeczyło moim myślom.
- Nie, nie. Nie chcę żebyśmy byli tylko przyjaciółmi. Ja tak wtedy powiedziałem, bo nie chciałem cię ranić... - spuścił głowę. - Nasze rozstanie to był błąd, Violetta. Kocham cię. - Pomimo tego, że przestałam wierzyć w znaczenie tych słów, to się szeroko uśmiechnęłam. - I wiem, że ty mnie też. Fran mi powiedziała.
- A to gnida. - zaśmiałam się, a on ze mną.
- To jak?
- Kocham cię. - Leon chwycił moją twarz i przybliżył do swojej po czym mnie pocałował.
- Ja pierdziele, jaki romantyk. Tak w szpitalu... - zaśmiał się... Federico?!
~~~~~~~~
Kto jest hepi?
Taki pozytywny rozdzialik. :D
Czekam na wasze komentarze.
Zanim przejdziemy do LBA mamy ważne pytanie.
Pod koniec maja będzie rok bloga i z tego powodu chciałybyśmy ogłosić konkurs. Mamy już ustalone nagrody i temat Waszej pracy, ale zanim do tego dojdzie chcemy wiedzieć kto by wziął udział chociaż na 50%! Moim zdaniem byłoby to fajne, temat też ciekawy, więc czemu nie?
Czekamy na "zgłoszenia".
Teraz LBA
Dziękuję ogromnie za kolejne nominacje. ♥
Pytania od ~Angelo~
♧ 1. Ulubiona para z serialu ? Najgorsza para z serialu ?
Ulubiona to Fedemiła.. ♡
W sumie to z tych odcinków co oglądałam to niezbyt przepadałam za Bromilą. XD
♧ 2. Czego się najbardziej boisz?
Burzy się strasznie boję, ale chyba najbardziej że będzie wojna, bo jak na razie do tego zmierza. (Taka ciekawostka. Mieszkam na centralnej granicy z Białorusią i od jakiegoś tygodnia mają ćwiczenia wojskowe to myślałam, że okna mi powypadają, rili. XD)
♧ 3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Ojej... Chciałabym spotkać się z moimi idolami i pojechać do Londynu. ♡
♧ 4. Gdybyś mogła mieć dwie super moce to jakie by to były?
Hmmm... Że mogę wszystko. Np. chcę aby obok stanął Ruggero, stoi. Chcę być teraz w Australii, jestem.
Druga, no nie wiem. Taka wikipedia w mózgu, żeby nie trzeba było się uczyć.
♧ 5. Idealne miejsce na randkę?
W sumie mi to wisi. Grunt żeby nie jakiś cmentarz, szpital, psychiatryk albo szkoła. XD
Możemy iść nawet na kebsa. XDDD
♧ 6. Ulubiony serial/film ?
Serial, jak na razie Violetta, ale czuję, że Soy Luna będzie fajna. ♡
Co do filmu to nadal Gwiazd Naszych Wina.
♧ 7. Twoja wada? Twoja zaleta?
Moją ogromną wadą jest lenistwo. Serio, miałam przygotowanego posta i nie chciało mi się kliknąć "opublikuj". Do tej pory jest w roboczych.
I chyba nieśmiałość. Jeżeli kogoś nie znam zbytnio, to żeby napisać i się o coś spytać zmagam się bardzo długo. Ale znowu jak kogoś już znam to strasznie gadatliwa jestem, co zaprzecza drugiemu. XD
A zaleta? Hmmm... Nie mam zalet, YOLO XD
A tak serio to podobno jestem pomocna i potrafię pocieszyć nawet jak nie wiem o co chodzi. =)
Także, macie jakieś problemy to piszcie!
<3 p="">
♧ 8. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
W sumie to Polska mi odpowiada, a za granicę na stałe nie planuję wyjeżdżać, ale jeśli już to Rzym albo Londyn. ♥
♧ 9. Masz chłopaka?
Nie mam.
♧ 10. Ulubiona potrawa/deser/kuchnia ?
Naleśniki są pyszne.
Uwielbiam ciasto "Snickers" albo "3bit", a co do kuchni to jest mi to obojętne.♥
♧ 11. No i standardowo - co myślisz o moim blogu ? 3>
<3 p=""><33 p="">
Jest świetny! <3 p="">Co prawda mam duże zaległości, ale mogę stwierdzić, że genialny! Cudownie piszesz! Jak wydasz książkę kupię ją pierwsza! ♡
I pytania od Katherine Pierce
☆ 1. Jaką miałaś średnią na półrocze?
Wstyd się przyznać bo dużo niższa niż w tamtym roku. 4,36 chyba...
☆ 2. Masz rodzeństwo?
Brata 3>33>3>
<3 p=""><33 p=""><3 p=""><3 p="">
☆ 3. Masz jakieś korzenie zagraniczne?
Jeśli to się wlicza, to mój dziadek urodził się w teraźniejszej Białorusi, a tamtejszej Polsce.
☆ 4. Kto jest Twoim idolem?
Ruggero, Jorge, Cande, Mechi i Tini też trochę, Igor Szwęch (Wielmożny) i calutki skład 5sos, ale z nich najbardziej Calum. <3 p="">
☆ 5. Kolekcjonujesz coś?
Kapsle z tymbarka, ale tylko wybrane, bo mam w nich jakieś głupie przepowiednie. XD
☆ 6. Gdybyś miała wybór: zostajesz wampirem, wilkołakiem, wiedźmą lub umierasz to co byś wybrała i dlaczego?
Chyba bym wolała umrzeć. Niby fajnie byłoby być takim wampirem, ale ta krew mnie przeraża i słońce.
Ogólnie to dużo rzeczy jest których raczej bym nie zniosła i te niebezpieczeństwo...
☆ 7. Mieszkasz na wsi czy w mieście?
Na wsi :/
☆ 8. Wolisz ludzi z poczuciem humoru czy poważnych? A może pomiędzy?
Z poczuciem humoru i poważnych, ale w odpowiednich sytuacjach. Bo np jak coś mamy do zrobienia, a ten ktoś cały czas się śmieje to tak nie bardzo...
☆ 9. Jaki masz model telefonu?
Huawei Ascend Y600
☆ 10. Jakie wróżysz zakończenie Midnight Memories?
Hmmm... Sam tytuł nie mówi nic wiele. Karty Pamięci..... Skoro Federico ostatecznie umarł to może Violetta też się zabije czy coś takiego... Kurde nie wiem. XD
☆ 11. Co podoba Ci się najbardziej w moim blogu?
Że jest taki unikalny, wogóle połączenie Federico i Violetty jest rzadko spotykane, a je lubię. No i... hmmm... to, że są momenty gdzie można się popłakać ze wzruszenia albo ze śmiechu. Jeszcze pamiętam jak nie mogłam się otrząść po pierwszym epilogu, a uwierz, jak czytam o takich momentach rzadko płaczę. Masz mega talent dziewczyno i liczę na twoją książkę. ♥
Ja niestety nikogo dziś nie nominuję. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. ♡
Kocham ♥♥♥3>3>3>33>3>
Siedziałyśmy z dziewczynami od jakiejś dobrej godziny w kawiarni zajadając się szarlotką.
- Violu, no pokaż. - zażądała Camila.
- Niech ci będzie.
Wyjęłam z papierowej torby błękitną sukienkę z cekinami i dłuższym tyłem. Była oszałamiająca. Kupiłam ją specjalnie na przedstawienie. Nie ważne, że jeszcze około półtora miesiąca do niego.
- Leonowi się spodoba. - uśmiechnęła się Fran, a ja miałam ochotę ją zabić. - Myślę, że powinnaś z nim jednak pogadać.
- Tak, Francesca ma rację. Nie możesz go więcej unikać. - dodała ruda, a ja spojrzałam na nie smutno.
- Wiecie, myślę że mówienie o swoich uczuciach nie ma sensu.
- Ale nie możesz go odtrącać.
- Serio? To on odtrącił mnie. - kosmyk moich włosów schowałam za ucho. - A poza tym, nie. Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Patrzcie jak to się skończyło u rodziców Leona.
- W takim razie masz bardzo ciekawe podejście, bo to ty mu wyznałaś miłość. - parsknęła Włoszka.
Niepewnie spuściłam głowę. Ona ma rację. To ja wyskoczyłam z jakimś głupim "kocham cię ". Co to w ogóle za słowa? Czasem mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach nic nie znaczą. Kiedyś było tam coś magicznego, a teraz nic. Kiedy tylko słyszę to na ulicy, w szkole, telewizji, gdziekolwiek, mam ochotę się roześmiać. Zaczynam wątpić w istnienie takiego uczucia. A może Leon ma rację... Może to jest spowodowane tym, że mnie nikt nie kocha?
- Nie o to mi chodziło... - szepnęłam.
- Mi się wydaje, że jednak tak.
- Nie. Skoro on nie chce to ja nie mam zamiaru się narzucać.
- To było miesiąc temu. Skąd wiesz, czy ten palant przypadkiem nie zmienił zdania? - zaśmiała się Camila.
- Musimy o nim gadać?! Jest tyle tematów, ale nie! Musicie akurat o Verdasie.
- On ciebie teraz najbardziej potrzebuje.
- Właśnie, w kim on ma wsparcie? Ani w ojcu, ani w matce. Ludmiła wogóle jakby zapadła się pod ziemie, Naty i Maxi żyją swoim życiem, z nami nie ma kontaktu, a mama Federico sama potrzebuje wsparcia. - dopowiedziała Francesca.
- Macie rację. Zadzwonię do niego. - z mojej torebki wyciągnęłam telefon i wystukałam numer.
Nie odebrał. Spróbowałam kolejny raz. Dwa, trzy sygnały...
- Nie odbiera. Pojadę do niego...
Zebrałam swoje rzeczy, zostawiłam pieniądze za moją porcje i wyszłam z kawiarni. Moje włosy rozdmuchiwał chłodny wiatr. Jak się domyślam Leon jest u Federico. Wsiadłam w najbliższy autobus do szpitala i po około dwudziestu minutach byłam na miejscu. Poszłam schodami na ostatnie piętro i skierowałam się pod salę Fede. Kiedy weszłam do pomieszczenia nikogo noe było. Ani Włocha, ani Leona. Cofnęłam się na korytarz i rozejrzałam się. Zauważyłam jedną z pielęgniarek.
- Przepraszam, gdzie chłopak z tej sali? - zapytałam.
Ta tylko spojrzała na mnie jak na głupią i wróciła do wykonywanych czynności.
- Czyli się hie dowiem... - westchnęłam. - A nie widziała pani takiego szatyna, który często tu bywa?
- Nie wiem gdzie jest ten chłopak, ale dzisiaj zabrali kogoś z tej sali na OIOM. - westchnęła.
- Co? Federico..?
- Nie wiem jak on ma na imię.
- A wie pani czemu go zabrali.
- Nie, ja jestem dziś pierwszy dzień.
Udałam się na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, który wskazała mi kobieta. Miałam nadzieję, że miała na myśli kogoś innego, a Fede po prostu się wybudził i go przenieśli. W oddali zobaczyłam Verdasa rozmawiającego z lekarzem. Kiedy skończył i mnie zobaczył już miał się cofnąć, ale go powstrzymałam.
- Czekaj. Co z Federico? Czemu go przenieśli? Wybudził się?
- Nie. Miał zatrzymanie akcji serca. Cudem go odratowali. - w oczach Leona zebrały się łzy.
Widziałam, że jest mu ciężko.
- Przepraszam cię. - przytuliłam go.
- Za co?
- Powinnam cię wspierać.
- Wiedźmy do sali. Lidzie się patrzą. - zaśmiał się chłopak.
Z uśmiechem weszliśmy do wspominanego pomieszczenia, jednak szybko on zgasł kiedy zobaczyliśmy nieprzytomnego Włocha leżącego na łóżku.
- Wszystko z nim dobrze? - spytałam z nadzieją.
- Tak i nie, ale bardziej nie. Samo to, że tu jest wcale nie daje radości.... No przynajmniej nikomu normalnemu. - lekko się uśmiechnął.
- Jak z ojcem? I jak twoja mama się trzyma?
- Mama cały czas płacze, co w sumie jest normalne, a ojciec? Przyszedł dzisiaj do domu z walizkami, bo nie ma gdzie mieszkać.
- Mało kontenerów jest w Buenos Aires? - zaśmialiśmy się.
- Tylko obawiam się, że będzie nam bardzo potrzebny...
- Jak to? Mówiłeś, że dacie sobie radę bez niego.
- My tak, ale Federico być może nie. - spojrzałam na niego pytająco. - Fede jest zakwalifikowany do przeszczepu nerki. Pilnie jej potrzebuje, a ma jakąś tam rzadką grupę. - Leon przełknął głośno ślinę, a ja zakryłam usta dłonią. - Jeśli się wybudzi, operacja będzie musiała być niemal natychmiastowo przeprowadzona. Inaczej.... on inaczej umrze. - wtuliłam się w mojego towarzysza niedowierzając jego słowom.
- Przecież to jego ojciec, pomoże mu. - Leon spojrzał na mnie z wyrazem twarzy mówiącym "Serio? Serio?".
- Nawet nie wiem gdzie go szukać.
- Masz numer telefonu do niego?
- Nie wiem. Chyba wywaliłem. - westchnął.
Przyglądając się Federico miałam wrażenie jakby ruszył ręką. Niezbyt widocznie, ale jednak.
- Widziałeś to? - spytałam - Fede ruszył ręką.
- Wydawało ci się. Cały czas go obserwuję, a poza tym nie raz też tak miałem. Zwykła tęsknota.
- Może... - wiem co widziałam. Mnie nie da się łatwo zmylić.
Przez jakieś dziesięć minut siedzieliśmy w ciszy, uważnie obserwując Włocha.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Okej, rozumiem. Będziemy przyjaciółmi. Mi to odpowiada. - westchnęłam, chociaż to bardzo przeczyło moim myślom.
- Nie, nie. Nie chcę żebyśmy byli tylko przyjaciółmi. Ja tak wtedy powiedziałem, bo nie chciałem cię ranić... - spuścił głowę. - Nasze rozstanie to był błąd, Violetta. Kocham cię. - Pomimo tego, że przestałam wierzyć w znaczenie tych słów, to się szeroko uśmiechnęłam. - I wiem, że ty mnie też. Fran mi powiedziała.
- A to gnida. - zaśmiałam się, a on ze mną.
- To jak?
- Kocham cię. - Leon chwycił moją twarz i przybliżył do swojej po czym mnie pocałował.
- Ja pierdziele, jaki romantyk. Tak w szpitalu... - zaśmiał się... Federico?!
~~~~~~~~
Kto jest hepi?
Taki pozytywny rozdzialik. :D
Czekam na wasze komentarze.
Zanim przejdziemy do LBA mamy ważne pytanie.
Pod koniec maja będzie rok bloga i z tego powodu chciałybyśmy ogłosić konkurs. Mamy już ustalone nagrody i temat Waszej pracy, ale zanim do tego dojdzie chcemy wiedzieć kto by wziął udział chociaż na 50%! Moim zdaniem byłoby to fajne, temat też ciekawy, więc czemu nie?
Czekamy na "zgłoszenia".
Teraz LBA
Dziękuję ogromnie za kolejne nominacje. ♥
Pytania od ~Angelo~
♧ 1. Ulubiona para z serialu ? Najgorsza para z serialu ?
Ulubiona to Fedemiła.. ♡
W sumie to z tych odcinków co oglądałam to niezbyt przepadałam za Bromilą. XD
♧ 2. Czego się najbardziej boisz?
Burzy się strasznie boję, ale chyba najbardziej że będzie wojna, bo jak na razie do tego zmierza. (Taka ciekawostka. Mieszkam na centralnej granicy z Białorusią i od jakiegoś tygodnia mają ćwiczenia wojskowe to myślałam, że okna mi powypadają, rili. XD)
♧ 3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Ojej... Chciałabym spotkać się z moimi idolami i pojechać do Londynu. ♡
♧ 4. Gdybyś mogła mieć dwie super moce to jakie by to były?
Hmmm... Że mogę wszystko. Np. chcę aby obok stanął Ruggero, stoi. Chcę być teraz w Australii, jestem.
Druga, no nie wiem. Taka wikipedia w mózgu, żeby nie trzeba było się uczyć.
♧ 5. Idealne miejsce na randkę?
W sumie mi to wisi. Grunt żeby nie jakiś cmentarz, szpital, psychiatryk albo szkoła. XD
Możemy iść nawet na kebsa. XDDD
♧ 6. Ulubiony serial/film ?
Serial, jak na razie Violetta, ale czuję, że Soy Luna będzie fajna. ♡
Co do filmu to nadal Gwiazd Naszych Wina.
♧ 7. Twoja wada? Twoja zaleta?
Moją ogromną wadą jest lenistwo. Serio, miałam przygotowanego posta i nie chciało mi się kliknąć "opublikuj". Do tej pory jest w roboczych.
I chyba nieśmiałość. Jeżeli kogoś nie znam zbytnio, to żeby napisać i się o coś spytać zmagam się bardzo długo. Ale znowu jak kogoś już znam to strasznie gadatliwa jestem, co zaprzecza drugiemu. XD
A zaleta? Hmmm... Nie mam zalet, YOLO XD
A tak serio to podobno jestem pomocna i potrafię pocieszyć nawet jak nie wiem o co chodzi. =)
Także, macie jakieś problemy to piszcie!
<3 p="">
♧ 8. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
W sumie to Polska mi odpowiada, a za granicę na stałe nie planuję wyjeżdżać, ale jeśli już to Rzym albo Londyn. ♥
♧ 9. Masz chłopaka?
Nie mam.
♧ 10. Ulubiona potrawa/deser/kuchnia ?
Naleśniki są pyszne.
Uwielbiam ciasto "Snickers" albo "3bit", a co do kuchni to jest mi to obojętne.♥
♧ 11. No i standardowo - co myślisz o moim blogu ? 3>
<3 p=""><33 p="">
Jest świetny! <3 p="">Co prawda mam duże zaległości, ale mogę stwierdzić, że genialny! Cudownie piszesz! Jak wydasz książkę kupię ją pierwsza! ♡
I pytania od Katherine Pierce
☆ 1. Jaką miałaś średnią na półrocze?
Wstyd się przyznać bo dużo niższa niż w tamtym roku. 4,36 chyba...
☆ 2. Masz rodzeństwo?
Brata 3>33>3>
<3 p=""><33 p=""><3 p=""><3 p="">
☆ 3. Masz jakieś korzenie zagraniczne?
Jeśli to się wlicza, to mój dziadek urodził się w teraźniejszej Białorusi, a tamtejszej Polsce.
☆ 4. Kto jest Twoim idolem?
Ruggero, Jorge, Cande, Mechi i Tini też trochę, Igor Szwęch (Wielmożny) i calutki skład 5sos, ale z nich najbardziej Calum. <3 p="">
☆ 5. Kolekcjonujesz coś?
Kapsle z tymbarka, ale tylko wybrane, bo mam w nich jakieś głupie przepowiednie. XD
☆ 6. Gdybyś miała wybór: zostajesz wampirem, wilkołakiem, wiedźmą lub umierasz to co byś wybrała i dlaczego?
Chyba bym wolała umrzeć. Niby fajnie byłoby być takim wampirem, ale ta krew mnie przeraża i słońce.
Ogólnie to dużo rzeczy jest których raczej bym nie zniosła i te niebezpieczeństwo...
☆ 7. Mieszkasz na wsi czy w mieście?
Na wsi :/
☆ 8. Wolisz ludzi z poczuciem humoru czy poważnych? A może pomiędzy?
Z poczuciem humoru i poważnych, ale w odpowiednich sytuacjach. Bo np jak coś mamy do zrobienia, a ten ktoś cały czas się śmieje to tak nie bardzo...
☆ 9. Jaki masz model telefonu?
Huawei Ascend Y600
☆ 10. Jakie wróżysz zakończenie Midnight Memories?
Hmmm... Sam tytuł nie mówi nic wiele. Karty Pamięci..... Skoro Federico ostatecznie umarł to może Violetta też się zabije czy coś takiego... Kurde nie wiem. XD
☆ 11. Co podoba Ci się najbardziej w moim blogu?
Że jest taki unikalny, wogóle połączenie Federico i Violetty jest rzadko spotykane, a je lubię. No i... hmmm... to, że są momenty gdzie można się popłakać ze wzruszenia albo ze śmiechu. Jeszcze pamiętam jak nie mogłam się otrząść po pierwszym epilogu, a uwierz, jak czytam o takich momentach rzadko płaczę. Masz mega talent dziewczyno i liczę na twoją książkę. ♥
Ja niestety nikogo dziś nie nominuję. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. ♡
Kocham ♥♥♥3>3>3>33>3>
poniedziałek, 14 marca 2016
LBA #2
Zostałam nominowana przez Vicky :D za co baaardzo dziękuję i zapraszam na jej bloga.
1. Kolor oczu
Brązowy :D
2. Kolor włosów
Również brąz ♥
3. Ulubiona piosenka
Broken Home - 5 seconds of summer
Dodam, że naprawdę śliczna i warta uwagi. Jeśli ktoś lubi smutne piosenki to ta jest perfekcyjna.
No i tutaj jakiś cover, bo te lenie nie mają teledysku, a sama piosenka jest niedostępna w naszym kraju. -,- xD
Daje link bo głupiutka Weronika nie ogarnia bloggera na telefonie (nie ważne, że to to samo xd).
4. Ulubiona książka
O Jezu, kolejna rzecz o której mogę gadać godzinami.
"Błękitna Miłość" S.C. Ransom i dwie dalsze części.
Ja, co nie lubię czytać, ostatnią część skończyłam w ciągu 23 h, więc jest moc! XD
Mogę jeszcze streszczenie króciutkie? :D
No to tak, Alex Walker znajduje nad Tamizą jakiś amulet. Później okazuje się, że jest on "łącznikiem" z Callumem, który jest żałobnikiem (utknął pomiędzy życiem i śmiercią). No i zakochują się w sobie itd. Catherine to siostra Calluma, która również jest żałobniczką. Łączy się z Alex, rozmawiają, wpaja jej że Call chce ją wykorzystać, żeby wrócić na ziemię i przekonuje Walker żeby pozwoliła sobie wyczyścić pamięć związaną z chłopakiem.
Ogółem mówiąc dzieje się wiele, Callum utopił się we Fleet, co jest opisane. Aha, "siedzibą" tych ludzi uwięzionych między życiem, a śmiercią jest Katedra Św. Pawła w Londynie, stąd moje zamiłowanie do tego miejsca, jak i miasta.
Jak ktoś chce wiedzieć jak się skończy, albo dokładne streszczenie wszystkich części to piszcie na priv, albo maila. Z chęcią przeżyje to wszystko jeszcze raz!
<3 p="">
Ej, skoro jesteśmy przy temacie tej książki to ktoś by czytał jakbym na wattpadzie zaczęła pisać tak jakby dalszą część? =D
5. Ulubiony film
"Gwiazd Naszych Wina" raczej. Urzekł mnie poczuciem humoru, pomimo tej dramaturgii i ogólnie baardzo mi się podobał.
Lubię też serie "Niezgodna" (Z "Wierną" jeszcze idk, bo moje miasto jest zacofane i od 18 w kinach) i "Step Up 4" oraz "Dziewczyny z drużyny".
6. Ulubiony przedmiot szkolny
Od tego roku szkolnego angielski. =]
Wf też może być, ale tylko jak mamy na hali, ewentualnie z chłopakami. :D
7. Największa wpadka XD
Hmm... Chyba aż takich nie miałam. Kiedyś jako początkująca snapchatowiczka (Takie słowo istnieje? XD) robiłam screeny jak mi taki ktuś zdjęcia wysyłał swoje. Ale to było dawno. XDDD
W sumie to też na angielskim, pani mnie poprosiła do tablicy i miałam zdanie "My sister was singing in the bath last night", a ja zamiast 'sing' napisałam 'sleep'. Jeszcze pamiętam śmiech ludzi i jak kolega krzyknął "Trzeba było mnie zawołać!" XDDD (Mamy zboczoną grupę na angolu, lepiej nie mówić co robili z moją gumką xD)
8. Ulubiona osoba z Violetty
Pfff... Federico. Od samego początku! *.*
9. Znienawidzona osoba z Violetty
Tomas, Alex, Priscilla i Gery
10. Czy podoba ci się mój blog? (odpowiedź uzasadnij ^^)
Narazie przeczytałam tylko chyba dwa rozdziały, ale zapowiada się świetnie! =^.^=
Ja nominuję:
Katherine Pierce
~Angelo~
Pytania:
1. Miałaś jakiś specjalny cel, aby założyć bloga?
2. Do jakich fandomów należysz?
3. Shippujesz kogoś?
4. Wspomnienie z dzieciństwa.
5. Ile miałaś lat jak założyłaś bloga?
6. Masz swojego Celebrity Crush albo chłopaka?
7. Dramaty czy komedie?
8. Co myślisz o ludziach zajmujących się zjawiskami paranormalnymi? Chciałabyś tam pracować?
9. Znienawidzony przedmiot?
10. Jest jakaś piosenka, która wywołuje u Ciebie łzy wzruszenia?
11. No i standardowe. Jak oceniasz ten blog? Co zmienić, aby było lepiej?
Jak zepnę tyłek to w środę albo czwartek będzie rozdział.
Besos kochani, gratuluję nominowanym i dziękuję za nominowanie mnie. ♥3>
piątek, 11 marca 2016
Rozdział 19 - Czekają setki osób!
*** jakiś czas później ***
*Leon
Miesiąc. Trzydzieści dni. Siedemset dwadzieścia godzin. Czterdzieści trzy tysiące dwieście minut. Około dwa miliony pięćset dziewięćdziesiąt dwa tysiące sekund. Dokładnie tyle trwa miesiąc.
Nie wiem co przeraża mnie bardziej, te trzydzieści dni czy ponad dwa i pół miliona sekund. Dla jednych może się wydawać mało, a dla innych, w tym mnie, ogromnie dużo.
Federico nie wybudził się. Gdy na niego patrzę mam wrażenie, że jego oczy mrugają, a twarz się uśmiecha. Może uśmiecha się bo jest coraz bliżej końca? Przerwie te męczarnie, w których teraz jest i zapomni o tym co go spotkało...
Ale nadzieja umiera ostatnia. Najpierw umiera człowiek.
Violetta nie odzywa się do mnie. Również od miesiąca. Co za przeklęte trzydzieści dni! Najwidoczniej dla niej "Zostańmy przyjaciółmi" oznacza "Nie chcę cię znać". Nie to, że tak łatwo odpuściłem. Po prostu nic nie robię na siłę. Próbowałem z nią gadać z tysiąc razy, ale panna Castillo jest przecież zbyt zajęta, żeby wysłuchać co mam do powiedzenia. A jest tego bardzo wiele. Myślę, że by to ją zainteresowało, a przynajmniej częściowo.
Po sprawie rozwodowej ojca nie widziałem i ogromnie się z tego cieszę. Powiedziałem mu ze przynajmniej cztery razy co o nim myślę. W sądzie prawie mnie wywalili z sali. Nie dokońca za to co mówiłem, a zrobiłem. Po prostu kiedy szedł plunąłem na niego. Ale przyznam, że cela najgorszego nie mam, bo trafiłem w oko. Niech oślepnie najlepiej. Nikt nie będzie go żałował.
Akurat miałem zacząć zmywać, kiedy usłyszałem dzwonek. Jak widać sam los nie chce, żebym się tym zajął. Odłożyłem talerz tam gdzie był wcześniej i udałem się w stronie, drzwi.
Kiedy ujrzałem kto za nimi stoi od razu je zamknąłem.
- Leon?
- Jaki Leon! Tu.. Yyyy.... Christiano, tak Christiano. - Aktorem byłbym strasznym.
- Synu otwórz.
- Co chcesz? - powiedziałem dając znak ojcu, aby wszedł.
- Porozmawiać.
- A to ciekawe. - zaśmiałem się. - Drzwi są tam. - wskazałem ręką.
- Bliżej jest kosz na śmieci. - rzuciła mama schodząc ze schodów, a ja przybiłem jej żółwika.
- Przepraszam. - wydusił mężczyzna.
- Przeprosić to możesz kogoś kogo potrąciłeś na ulicy. - syknąłem.
- Co, nie masz gdzie spać? - mama założyła ręce na piersi.
- Właściwie to tak....
- Wyjdź!
- Ale...
- Wyjdź i więcej nie wracaj!!!
Mężczyzna zrezygnowany opuścił nasz dom, a moja rodzicielka udała się zapewne do pokoju, aby się móc wypłakać.
Udaje silną, ale tak naprawdę z każdym wspomnieniem o tym palancie rozkleja się jak głupia. Ja to widzę, wszyscy to widzą. Do tej pory to ona pomagała wszystkim i była w rodzinie tą wesołą, a teraz sama potrzebuje nas.
Nigdy bym nie pomyślał, że przez jednego człowieka może tyle się zmienić.
Poszedłem do swojego pokoju i wyciągnąłem jakieś ciuchy. Przebrałem się, wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem z domu wrzeszcząc do rodzicielki, że wrócę wieczorem.
Szedłem powoli ulicami Buenos Aires. Przysłuchiwałem się wesołym pogawędkom ludzi. Jedni opowiadali o szkole, inni o pracy, a jeszcze inni co kupią na święta. Właśnie, niedługo jest Boże Narodzenie. Przez te całe zamieszanie straciłem rachubę czasu. Zostało jeszcze te dwadzieścia dni, ale jeśli Federico się nie wybudzi, święta nie będą takie same. Stracą swoją magię. Kto usiądzie przy choince z gitarą i będzie śpiewał kolędy? Kto będzie się ze mną bił o ciasto?
Gdyby ktoś się mnie zapytał co chcę dostać na święta, odpowiedział bym, że chciałbym, aby mój brat był znów w pełni zdrowia.
Pewnie przez jakiś rok będzie musiał chodzić do psychologa. W końcu nie popełnia się samobójstwa tak z nudów, albo z powodu zerwania.
Lekko się ociągając udałem się do szpitala. Lekarze mieli dzwonić jak coś będzie wiadomo, ale kto wie, może przez tą godzinę od, której nie ma mnie w domu, dzwonili. Z zimnego dworu wkroczyłem w dość ciepły szpital. Podeszłem do wind i chwilę czekałem, aż nadjedzie jakaś wolna. Po około trzech minutach w mgnieniu oka dostałem się z parteru na szóste piętro. Tam spotkałem doktora prowadzącego Fede.
- Dzień dobry. - przywitałem się. - Czy coś wiadomo o moim bracie?
- Ehh... Tak, niestety lub może na szczęście tak. Federico serce jest coraz słabsze. Sądzimy, że może popracować góra trzy miesiące. - W oczach zebrały mi się łzy. Lekko odchyliłem głowę, żeby nie było tego widać. - Podejrzewamy też, że dla pańskiego brata będzie potrzebny przeszczep nerki. Niestety ma bardzo rzadką grupę i niewiele osób ją posiada, a znalezienie odpowiedniej osoby może zająć nawet pół roku lub więcej, nie wspominając o tym, że wiele osób jest w kolejce.
- Rozumiem....
- Panie Leonie... Chciałem porozmawiać najpierw z mamą Federico... Chcielibyśmy odłączyć pańskiego brata od maszyn... - że co proszę?!
- Nie...
- Proszę zrozumieć, on i tak umrze...
- I mówi to lekarz... - parsknąłem.
- Proszę się zastanowić...
- Nie! Chociażby została mu ostatnia minuta życia to go nie możecie odłączyć!! - po policzkach zaczęły spływać mi słone łzy.
- Całe szczęście o tym zadecyduje jego matka..
- Ona też wam nie pozwoli...
- Czekają setki osób!
- A on jest w tej setce!
Odszedłem zdenerwowany w stronę sali mojego brata. Odsunąłem krzesełko i usiadłem.
- Nie pozwolę żeby mi cię zabrali. - szepnąłem i pogładziłem jego dłoń. - Wiem, że tego nie słyszysz, ale jesteś wspaniałym bratem i człowiekiem... Tyle dla mnie zrobiłeś... A ja...? Popsułem to wszystko.
Mówiłem przez łzy robiąc niewielkie przerwy. To już za długo trwa. Dlaczego on się nie budzi?!
- Potrzebuję cię. Wiesz, że sam głupieje... - lekko się zaśmiałem. - Kocham cię Federico.
Na mojej dłoni poczułem ucisk, tak jakby zacisnął dłoń na mojej. Spojrzałem na brata, miał zamknięte oczy. Wzrok przeniosłem na ekranik, który pokazywał stabilność życiową Fede. Zaczął niebezpiecznie hałasować. Rozglądałem się nerwowo po pomieszczeniu. Nie miałem pojęcia co robić. Szybko nacisnąłem przycisk wołający kogoś dyżurującego.
- Co się dzie.... Doktorze! - zawołała pielęgniarka.
- O co chodzi? - zapytałem płacząc.
- Nastąpiło zatrzymanie akcji serca.
- Lena, defibrylator! Szybko! - zawołał lekarz, kiedy tylko rozpoznał co się dzieje. - Proszę się odsunąć!
- Strzelaj!
Zszokowany zszedłem z drogi. Zatrzymanie akcji serca, czy to znaczy, że Fede umiera? Na samą myśl o tym rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie, on musi żyć. Przecież ma dopiero siedemnaście lat! Z niepokojem patrzyłem jak traktują prądem mojego brata, ale niestety nic to nie działa.
- Tracimy go!
- Jedziemy na salę, już! - rozkazał starszy mężczyzna.
- Nie...! Federico...! - Pobiegłem do łóżka brata.
- Proszę się odsunąć!
- Fede.... - po moich policzkach spływały słone łzy. Chciałem pobiec za nimi. Nie wiedziałem co się dzieje. W tym momencie nawet słowa 'Tracimy go' nie były dla mnie jasne. Jeszcze przez jakiś czas słyszałem wołania personelu, a później nastała cisza. Głucha, męcząca cisza.
~~~~~~~~
Zbliżamy się do końca! :)
Opowiadania jak coś, a czy Fede przeżyje to się dowiecie.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Kocham ♥♥♥
*Leon
Miesiąc. Trzydzieści dni. Siedemset dwadzieścia godzin. Czterdzieści trzy tysiące dwieście minut. Około dwa miliony pięćset dziewięćdziesiąt dwa tysiące sekund. Dokładnie tyle trwa miesiąc.
Nie wiem co przeraża mnie bardziej, te trzydzieści dni czy ponad dwa i pół miliona sekund. Dla jednych może się wydawać mało, a dla innych, w tym mnie, ogromnie dużo.
Federico nie wybudził się. Gdy na niego patrzę mam wrażenie, że jego oczy mrugają, a twarz się uśmiecha. Może uśmiecha się bo jest coraz bliżej końca? Przerwie te męczarnie, w których teraz jest i zapomni o tym co go spotkało...
Ale nadzieja umiera ostatnia. Najpierw umiera człowiek.
Violetta nie odzywa się do mnie. Również od miesiąca. Co za przeklęte trzydzieści dni! Najwidoczniej dla niej "Zostańmy przyjaciółmi" oznacza "Nie chcę cię znać". Nie to, że tak łatwo odpuściłem. Po prostu nic nie robię na siłę. Próbowałem z nią gadać z tysiąc razy, ale panna Castillo jest przecież zbyt zajęta, żeby wysłuchać co mam do powiedzenia. A jest tego bardzo wiele. Myślę, że by to ją zainteresowało, a przynajmniej częściowo.
Po sprawie rozwodowej ojca nie widziałem i ogromnie się z tego cieszę. Powiedziałem mu ze przynajmniej cztery razy co o nim myślę. W sądzie prawie mnie wywalili z sali. Nie dokońca za to co mówiłem, a zrobiłem. Po prostu kiedy szedł plunąłem na niego. Ale przyznam, że cela najgorszego nie mam, bo trafiłem w oko. Niech oślepnie najlepiej. Nikt nie będzie go żałował.
Akurat miałem zacząć zmywać, kiedy usłyszałem dzwonek. Jak widać sam los nie chce, żebym się tym zajął. Odłożyłem talerz tam gdzie był wcześniej i udałem się w stronie, drzwi.
Kiedy ujrzałem kto za nimi stoi od razu je zamknąłem.
- Leon?
- Jaki Leon! Tu.. Yyyy.... Christiano, tak Christiano. - Aktorem byłbym strasznym.
- Synu otwórz.
- Co chcesz? - powiedziałem dając znak ojcu, aby wszedł.
- Porozmawiać.
- A to ciekawe. - zaśmiałem się. - Drzwi są tam. - wskazałem ręką.
- Bliżej jest kosz na śmieci. - rzuciła mama schodząc ze schodów, a ja przybiłem jej żółwika.
- Przepraszam. - wydusił mężczyzna.
- Przeprosić to możesz kogoś kogo potrąciłeś na ulicy. - syknąłem.
- Co, nie masz gdzie spać? - mama założyła ręce na piersi.
- Właściwie to tak....
- Wyjdź!
- Ale...
- Wyjdź i więcej nie wracaj!!!
Mężczyzna zrezygnowany opuścił nasz dom, a moja rodzicielka udała się zapewne do pokoju, aby się móc wypłakać.
Udaje silną, ale tak naprawdę z każdym wspomnieniem o tym palancie rozkleja się jak głupia. Ja to widzę, wszyscy to widzą. Do tej pory to ona pomagała wszystkim i była w rodzinie tą wesołą, a teraz sama potrzebuje nas.
Nigdy bym nie pomyślał, że przez jednego człowieka może tyle się zmienić.
Poszedłem do swojego pokoju i wyciągnąłem jakieś ciuchy. Przebrałem się, wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem z domu wrzeszcząc do rodzicielki, że wrócę wieczorem.
Szedłem powoli ulicami Buenos Aires. Przysłuchiwałem się wesołym pogawędkom ludzi. Jedni opowiadali o szkole, inni o pracy, a jeszcze inni co kupią na święta. Właśnie, niedługo jest Boże Narodzenie. Przez te całe zamieszanie straciłem rachubę czasu. Zostało jeszcze te dwadzieścia dni, ale jeśli Federico się nie wybudzi, święta nie będą takie same. Stracą swoją magię. Kto usiądzie przy choince z gitarą i będzie śpiewał kolędy? Kto będzie się ze mną bił o ciasto?
Gdyby ktoś się mnie zapytał co chcę dostać na święta, odpowiedział bym, że chciałbym, aby mój brat był znów w pełni zdrowia.
Pewnie przez jakiś rok będzie musiał chodzić do psychologa. W końcu nie popełnia się samobójstwa tak z nudów, albo z powodu zerwania.
Lekko się ociągając udałem się do szpitala. Lekarze mieli dzwonić jak coś będzie wiadomo, ale kto wie, może przez tą godzinę od, której nie ma mnie w domu, dzwonili. Z zimnego dworu wkroczyłem w dość ciepły szpital. Podeszłem do wind i chwilę czekałem, aż nadjedzie jakaś wolna. Po około trzech minutach w mgnieniu oka dostałem się z parteru na szóste piętro. Tam spotkałem doktora prowadzącego Fede.
- Dzień dobry. - przywitałem się. - Czy coś wiadomo o moim bracie?
- Ehh... Tak, niestety lub może na szczęście tak. Federico serce jest coraz słabsze. Sądzimy, że może popracować góra trzy miesiące. - W oczach zebrały mi się łzy. Lekko odchyliłem głowę, żeby nie było tego widać. - Podejrzewamy też, że dla pańskiego brata będzie potrzebny przeszczep nerki. Niestety ma bardzo rzadką grupę i niewiele osób ją posiada, a znalezienie odpowiedniej osoby może zająć nawet pół roku lub więcej, nie wspominając o tym, że wiele osób jest w kolejce.
- Rozumiem....
- Panie Leonie... Chciałem porozmawiać najpierw z mamą Federico... Chcielibyśmy odłączyć pańskiego brata od maszyn... - że co proszę?!
- Nie...
- Proszę zrozumieć, on i tak umrze...
- I mówi to lekarz... - parsknąłem.
- Proszę się zastanowić...
- Nie! Chociażby została mu ostatnia minuta życia to go nie możecie odłączyć!! - po policzkach zaczęły spływać mi słone łzy.
- Całe szczęście o tym zadecyduje jego matka..
- Ona też wam nie pozwoli...
- Czekają setki osób!
- A on jest w tej setce!
Odszedłem zdenerwowany w stronę sali mojego brata. Odsunąłem krzesełko i usiadłem.
- Nie pozwolę żeby mi cię zabrali. - szepnąłem i pogładziłem jego dłoń. - Wiem, że tego nie słyszysz, ale jesteś wspaniałym bratem i człowiekiem... Tyle dla mnie zrobiłeś... A ja...? Popsułem to wszystko.
Mówiłem przez łzy robiąc niewielkie przerwy. To już za długo trwa. Dlaczego on się nie budzi?!
- Potrzebuję cię. Wiesz, że sam głupieje... - lekko się zaśmiałem. - Kocham cię Federico.
Na mojej dłoni poczułem ucisk, tak jakby zacisnął dłoń na mojej. Spojrzałem na brata, miał zamknięte oczy. Wzrok przeniosłem na ekranik, który pokazywał stabilność życiową Fede. Zaczął niebezpiecznie hałasować. Rozglądałem się nerwowo po pomieszczeniu. Nie miałem pojęcia co robić. Szybko nacisnąłem przycisk wołający kogoś dyżurującego.
- Co się dzie.... Doktorze! - zawołała pielęgniarka.
- O co chodzi? - zapytałem płacząc.
- Nastąpiło zatrzymanie akcji serca.
- Lena, defibrylator! Szybko! - zawołał lekarz, kiedy tylko rozpoznał co się dzieje. - Proszę się odsunąć!
- Strzelaj!
Zszokowany zszedłem z drogi. Zatrzymanie akcji serca, czy to znaczy, że Fede umiera? Na samą myśl o tym rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie, on musi żyć. Przecież ma dopiero siedemnaście lat! Z niepokojem patrzyłem jak traktują prądem mojego brata, ale niestety nic to nie działa.
- Tracimy go!
- Jedziemy na salę, już! - rozkazał starszy mężczyzna.
- Nie...! Federico...! - Pobiegłem do łóżka brata.
- Proszę się odsunąć!
- Fede.... - po moich policzkach spływały słone łzy. Chciałem pobiec za nimi. Nie wiedziałem co się dzieje. W tym momencie nawet słowa 'Tracimy go' nie były dla mnie jasne. Jeszcze przez jakiś czas słyszałem wołania personelu, a później nastała cisza. Głucha, męcząca cisza.
~~~~~~~~
Zbliżamy się do końca! :)
Opowiadania jak coś, a czy Fede przeżyje to się dowiecie.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Kocham ♥♥♥
wtorek, 8 marca 2016
Rozdział 18 - To jego wina.
* Leon
Przysięgam, że gdyby nie to, że nie chcę pójść siedzieć zabiłabym ojca! Nienawidzę go! Po policzkach spływały mi łzy.
- Zadowolony jesteś debilu?! - krzyknąłem w jego kierunku.
- Nie zapominaj się gówniarzu! Do ojca mówisz!
- Posłuchaj raz, a uważnie bo nie będę się powtarzał. Po rozprawie oficjalnie się nie znamy!
- Jakiej rozprawie? - Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam!
- On naprawdę jest taki głupi czy tylko udaje? - prychnęła Violetta.
- Chyba nie myślisz, że ujdzie ci to płazem! - Krzyknęła matka Federico cały czas płacząc, a ten idiota tylko się zaśmiał.
- Nie macie szans.
- Czyżby? Ja z chęcią zeznam, Elizabeth również. Kto to jeszcze? Ach, tak! Cudowny pilot samolotu!
- Nie zapominaj o rozprawie rozwodowej. - dodała mama.
- Rozwodzisz się ze mną?! - On jest chyba nie poważny.
- Człowieku! Nie dość, że pół świata to twoje dzieci, to jeszcze przez ciebie twój syn jest w śpiączce!!
- Mój syn, mój problem.
No nie... Teraz to przegiął. Z nerwów rzuciłem się na niego. Siłą Vilu i mama mnie odciągnęły.
- Powiem panu coś... - zaczęła szatynka. - Federico to nie tylko pański syn, ale brat Leona, mój przyjaciel, świetny uczeń, genialny wokalista i piosenko pisarz. Wie pan co się działo w studiu po jego wyjeździe?! Albo jak dowiedzieliśmy się, że wraca?! I nawet nie ma pan pojęcia ile osób teraz modli się za jego życie! - W oczach zebrały jej się łzy. - Więc niech pan mi tu nie pieprzy, że pański syn, pański problem, bo to nie prawda!!!
- Fede to też mój przyjaciel. - Nie wiadomo kiedy wszedł Maxi.
- I mój. - powiedziała Francesca.
- Mój też. - odezwały się Naty i Camila.
Po kolei zza rogu wychodzili uczniowie studia.
- Federico to także mój przyjaciel. - powiedział... Diego? Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. - Męski sojusz.
- Co wy tu robicie? - zapytałem przez łzy.
- Viola nam powiedziała co i jak z Federico, a my chcieliśmy jak najszybciej tutaj być. Gregorio nas nie chciał puścić to uciekliśmy. - wytłumaczyła Włoszka.
Byłem w wielkim szoku. Kolejny raz w ciągu pół godziny po policzkach spływały słone kropelki. Około pięćdziesięciu osób uciekło z lekcji i naraziło swoją opinię po to, żeby tu być.
*** dwa dni później ***
Od około godziny siedziałem i słuchałem nudnej gadanki Violetty na temat tego, że powinienem powrócić do szkoły. Ta dziewczyna chyba nie wie co oznacza słowo "nie". Pfff.. Z pewnością nie wie.
- Leon... Leon... Słuchasz mnie wogóle? - Nic nie odpowiedziałem, tylko wzruszyłem ramionami. - Okej, skoro tak się bawimy to proszę bardzo. Powiedz mi jak ciekawie wygląda życie, kiedy od ósmej rano do szesnastej siedzi się na krześle, przyglądając się na nieprzytomnego Federico. Opowiedz mi jakie to fascynujące przyglądać się na brata pogrążonego w śpiączce.
- Chcesz wiedzieć..? - dziewczyna kiwnęła głową. - Jest zajebiście! Wiesz co...? Nie udawaj do cholery takiej mądrej bo ciekawe jak byś ty się zachowała na moim miejscu. Jakby twój chłopak chciał popełnić samobójstwo. A nie, zapomniałem przecież ciebie nikt nie kocha, to jak byś miała mieć chłopaka!
Szatynka spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Widziałem, że bardzo ją zabolało to co przed chwilą powiedziałem. Może odrobinkę przegiąłem...? Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
- Violetta..! - krzyknąłem, ale na marne.
Federico by mnie zabił w tej chwili. Spieprzyłem sprawę po całości. Muszę to naprawić. Wybiegłem z domu rozglądając się czy dziewczyna jest jeszcze w pobliżu. Nie myliłem się. Szła powoli w stronę swojego domu.
- Violu..! - Zero reakcji z jej strony.
Spróbowałem jeszcze raz i znowu. Wkońcu doszło do tego, że musiałem zagrodzić jej drogę.
- Nie chcę z tobą gadać. - szepnęła.
- A ja z tobą z chęcią pogadam. - uśmiechnąłem się promieniście.
- Nie Leon.
- Tak Violetta.
- Co ty odwalasz? - spytała lekko się uśmiechając.
- To samo co ty. - Przybliżyłem się do niej i przytuliłem. - Przepraszam.
Poczułem na mojej koszulce coś mokrego.
- Ej, nie płacz.
- To nie ja. - Zaśmiała się uroczo.
Uchyliłem głowę i spojrzałem w niebo. Świetnie, zaczynało padać.
- Chodź do domu. - powiedziałem.
- Nie, zostańmy. Kocham deszcz.
- Co? Dlaczego?
- Przynajmniej on na mnie leci. - Viola uśmiechnęła się leniwie i czekała aż coś odpowiem.
- Nie, on cię olewa. - zaśmiałem się.
- No dzięki. - Ni stąd, ni zowąd dostałem torbą w tył głowy. Castillo nie przestawała się śmiać.
- Zaśmiała się księżniczka i zdechła...
- Chcesz żebym zdechła?! - Gdyby jej uśmiech był słońcem to roztopiła by Grenlandię, jestem pewien.
- Księżniczka! Nie ty! - znów dostałem, tym razem w plecy.
Nagle zbliżyliśmy się na dość niebezpieczną odległość.
- Chcę ci coś powiedzieć.... - zaczęliśmy oboje. - Przemyślałem/am kilka spraw... Ty pierwsza/y... - oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Na trzy? - zapytałem, a szatynka kiwnęła energicznie głową. - Lepiej żebyśmy zostali przyjaciółmi.
- Kocham cię. - Spojrzałem na dziewczynę w wielkim szoku.
* Naty
Siedziałam na krześle niespokojnie tupiąc nogami. Biedna Lu... Co ona przeszła...
- Tomas wiedział?
- Nie. Już się bie dowie.
- Ale...
- Tu nie ma żadnego 'ale'. Nie ma już tego dziecka, więc nie widzę potrzeby mu mówić. - powiedziała patrząc ślepo w jakiś punkt.
- Idę po wodę. - szepnęłam wstając z łóżka blondynki.
Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Nalałam sobie zimnej cieczy i kiedy brałam szklankę do ręki upuściłam ją.
- Ja to sprzątanę!! - krzyknęłam i udałam się po mop i szczotkę.
Po wszytskim sięgnęłam po kolejną szklankę i tym razem wlałam do niej soku pomarańczowego. Upiłam kilka łyków i wróciłam do pokoju. Ludmiła płakała. Znowu. Wcale jej się nie dziwię i bardzo mi jej szkoda, pomimo że ojcem był Tomas.
- To jego wina. - wydusiła po chwili.
- Czyja?
- Federico.
- Co? A to niby czemu?!
- Gdyby ten debil nie rzucał się z mostu wszystko byłoby okej!
- Nie wierzę, że to powiedziałaś... - wstałam i wyszłam z pomieszczenia.
~~~~~~
Hej kochani!
Mam nadzieję, że podoba się rozdział.
Piszcie opinie w komentarzach. ^^
Kocham Was ♥♥♥
Przysięgam, że gdyby nie to, że nie chcę pójść siedzieć zabiłabym ojca! Nienawidzę go! Po policzkach spływały mi łzy.
- Zadowolony jesteś debilu?! - krzyknąłem w jego kierunku.
- Nie zapominaj się gówniarzu! Do ojca mówisz!
- Posłuchaj raz, a uważnie bo nie będę się powtarzał. Po rozprawie oficjalnie się nie znamy!
- Jakiej rozprawie? - Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam!
- On naprawdę jest taki głupi czy tylko udaje? - prychnęła Violetta.
- Chyba nie myślisz, że ujdzie ci to płazem! - Krzyknęła matka Federico cały czas płacząc, a ten idiota tylko się zaśmiał.
- Nie macie szans.
- Czyżby? Ja z chęcią zeznam, Elizabeth również. Kto to jeszcze? Ach, tak! Cudowny pilot samolotu!
- Nie zapominaj o rozprawie rozwodowej. - dodała mama.
- Rozwodzisz się ze mną?! - On jest chyba nie poważny.
- Człowieku! Nie dość, że pół świata to twoje dzieci, to jeszcze przez ciebie twój syn jest w śpiączce!!
- Mój syn, mój problem.
No nie... Teraz to przegiął. Z nerwów rzuciłem się na niego. Siłą Vilu i mama mnie odciągnęły.
- Powiem panu coś... - zaczęła szatynka. - Federico to nie tylko pański syn, ale brat Leona, mój przyjaciel, świetny uczeń, genialny wokalista i piosenko pisarz. Wie pan co się działo w studiu po jego wyjeździe?! Albo jak dowiedzieliśmy się, że wraca?! I nawet nie ma pan pojęcia ile osób teraz modli się za jego życie! - W oczach zebrały jej się łzy. - Więc niech pan mi tu nie pieprzy, że pański syn, pański problem, bo to nie prawda!!!
- Fede to też mój przyjaciel. - Nie wiadomo kiedy wszedł Maxi.
- I mój. - powiedziała Francesca.
- Mój też. - odezwały się Naty i Camila.
Po kolei zza rogu wychodzili uczniowie studia.
- Federico to także mój przyjaciel. - powiedział... Diego? Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. - Męski sojusz.
- Co wy tu robicie? - zapytałem przez łzy.
- Viola nam powiedziała co i jak z Federico, a my chcieliśmy jak najszybciej tutaj być. Gregorio nas nie chciał puścić to uciekliśmy. - wytłumaczyła Włoszka.
Byłem w wielkim szoku. Kolejny raz w ciągu pół godziny po policzkach spływały słone kropelki. Około pięćdziesięciu osób uciekło z lekcji i naraziło swoją opinię po to, żeby tu być.
*** dwa dni później ***
Od około godziny siedziałem i słuchałem nudnej gadanki Violetty na temat tego, że powinienem powrócić do szkoły. Ta dziewczyna chyba nie wie co oznacza słowo "nie". Pfff.. Z pewnością nie wie.
- Leon... Leon... Słuchasz mnie wogóle? - Nic nie odpowiedziałem, tylko wzruszyłem ramionami. - Okej, skoro tak się bawimy to proszę bardzo. Powiedz mi jak ciekawie wygląda życie, kiedy od ósmej rano do szesnastej siedzi się na krześle, przyglądając się na nieprzytomnego Federico. Opowiedz mi jakie to fascynujące przyglądać się na brata pogrążonego w śpiączce.
- Chcesz wiedzieć..? - dziewczyna kiwnęła głową. - Jest zajebiście! Wiesz co...? Nie udawaj do cholery takiej mądrej bo ciekawe jak byś ty się zachowała na moim miejscu. Jakby twój chłopak chciał popełnić samobójstwo. A nie, zapomniałem przecież ciebie nikt nie kocha, to jak byś miała mieć chłopaka!
Szatynka spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Widziałem, że bardzo ją zabolało to co przed chwilą powiedziałem. Może odrobinkę przegiąłem...? Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
- Violetta..! - krzyknąłem, ale na marne.
Federico by mnie zabił w tej chwili. Spieprzyłem sprawę po całości. Muszę to naprawić. Wybiegłem z domu rozglądając się czy dziewczyna jest jeszcze w pobliżu. Nie myliłem się. Szła powoli w stronę swojego domu.
- Violu..! - Zero reakcji z jej strony.
Spróbowałem jeszcze raz i znowu. Wkońcu doszło do tego, że musiałem zagrodzić jej drogę.
- Nie chcę z tobą gadać. - szepnęła.
- A ja z tobą z chęcią pogadam. - uśmiechnąłem się promieniście.
- Nie Leon.
- Tak Violetta.
- Co ty odwalasz? - spytała lekko się uśmiechając.
- To samo co ty. - Przybliżyłem się do niej i przytuliłem. - Przepraszam.
Poczułem na mojej koszulce coś mokrego.
- Ej, nie płacz.
- To nie ja. - Zaśmiała się uroczo.
Uchyliłem głowę i spojrzałem w niebo. Świetnie, zaczynało padać.
- Chodź do domu. - powiedziałem.
- Nie, zostańmy. Kocham deszcz.
- Co? Dlaczego?
- Przynajmniej on na mnie leci. - Viola uśmiechnęła się leniwie i czekała aż coś odpowiem.
- Nie, on cię olewa. - zaśmiałem się.
- No dzięki. - Ni stąd, ni zowąd dostałem torbą w tył głowy. Castillo nie przestawała się śmiać.
- Zaśmiała się księżniczka i zdechła...
- Chcesz żebym zdechła?! - Gdyby jej uśmiech był słońcem to roztopiła by Grenlandię, jestem pewien.
- Księżniczka! Nie ty! - znów dostałem, tym razem w plecy.
Nagle zbliżyliśmy się na dość niebezpieczną odległość.
- Chcę ci coś powiedzieć.... - zaczęliśmy oboje. - Przemyślałem/am kilka spraw... Ty pierwsza/y... - oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Na trzy? - zapytałem, a szatynka kiwnęła energicznie głową. - Lepiej żebyśmy zostali przyjaciółmi.
- Kocham cię. - Spojrzałem na dziewczynę w wielkim szoku.
* Naty
Siedziałam na krześle niespokojnie tupiąc nogami. Biedna Lu... Co ona przeszła...
- Tomas wiedział?
- Nie. Już się bie dowie.
- Ale...
- Tu nie ma żadnego 'ale'. Nie ma już tego dziecka, więc nie widzę potrzeby mu mówić. - powiedziała patrząc ślepo w jakiś punkt.
- Idę po wodę. - szepnęłam wstając z łóżka blondynki.
Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Nalałam sobie zimnej cieczy i kiedy brałam szklankę do ręki upuściłam ją.
- Ja to sprzątanę!! - krzyknęłam i udałam się po mop i szczotkę.
Po wszytskim sięgnęłam po kolejną szklankę i tym razem wlałam do niej soku pomarańczowego. Upiłam kilka łyków i wróciłam do pokoju. Ludmiła płakała. Znowu. Wcale jej się nie dziwię i bardzo mi jej szkoda, pomimo że ojcem był Tomas.
- To jego wina. - wydusiła po chwili.
- Czyja?
- Federico.
- Co? A to niby czemu?!
- Gdyby ten debil nie rzucał się z mostu wszystko byłoby okej!
- Nie wierzę, że to powiedziałaś... - wstałam i wyszłam z pomieszczenia.
~~~~~~
Hej kochani!
Mam nadzieję, że podoba się rozdział.
Piszcie opinie w komentarzach. ^^
Kocham Was ♥♥♥