Strony

wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział 12 - Znacie się?

Obudziły mnie promienie słońca, spoczywające na mojej twarzy. Leniwie zwlekłam się z łóżka i załatwiłam poranne czynności. Założyłam miętową, zwiewną sukienkę i czarne baleriny. Włosy wyprostowałam i zrobiłam czarne kreski nad okiem. Gotowa zeszłam na dół. Ojciec siedział przy stole z gazetą, zajadając się tostami.
- Dzień dobry. - powiedziałam. On tylko mruknął coś pod nosem, nie unosząc oczu znad czasopisma.
- Wiesz co dzisiaj jest? - kontynuowałam. Odpowiedział mi milczeniem. - 10 Lat...
- Violetta..
- Nie pamiętasz?! 10 lat od śmierci mamy..
- Violetta.. dobrze o tym wiem.
- Tylko się jakoś tym nie przejmujesz!
- A co mam moze plakac?! - German wstal z krzesła.
- Uderz mnie! No proszę! Tym razem to zgłoszę!
- I co z tego będziesz miała? Masz 16 lat, pójdziesz do domu dziecka. Chcesz tego?! - w oczach pojawiły mi się łzy. Jak on może?
- Wychodzę. - powiedziałam nieco spokojniej. - Nie czekaj z obiadem.
- Nie zamierzałem.
Wyszłam trzaskajac drzwiami. Wybrałam się do parku. To miejsce i studio najbardziej szanuję w Buenos Aires. Sama nie wiem dlaczego. Studio, bo kocham muzyke, a park? Mam z nim wiele wspomnień, w szczególności związanych z Leonem. Tutaj była nasza pierwsza randka, pierwszy pocałunek i.. rozstanie. Tęsknie za nim. Za dotykiem i smakiem jego ust, za ciepłem jego uscisków.. Nawet nie wiem, kiedy po moim policzku spłynęła łza. Ruszyłam w kierunku stawu znajdującego się za dużymi tujami, dzięki czemu to miejsce nie było tak bardzo znane. Przez około rok te drzewka naprawde sie rozrosły i trzeba było się przeciskać. Nagle zobaczyłam znajomą postać siedzącą na trawie tyłem do mnie. Podeszłam cicho i zasłoniłam oczy chłopakowi.
- Annie? - zapytał. To nie on, a przynajmniej nie jego głos.
- Przepraszam. Myślałam, że to ktoś inny. - powiedziałam speszona.
- Spoko. - usmiechnął się, co ja odwzajemniłam.
Wróciłam na główną alejke parku i usiadlam na jednej z wolnych ławek. Po chwili poczułam na moim ciele coś mokrego. Następnie to się nasiliło i zaczęło na dobre padać. Zauważyłam, że stąd niedaleko jest do domu Verdas'a. Nie zastanawiając się chwili dłużej ruszyłam do wymierzonego celu. Delikatnie zapukalam, a drzwi otworzyła mi gosposia.
- Wejdź Violu. Zaraz tutaj kogoś zawołam. - powiedziała z uśmiechem.
- Ja właściwie do pani Heleny.
- Pani Helenka jest na zakupach, ale za dziesięć minut powinna być. Poczekaj na nią w salonie. - po tych słowach wróciła do swojego obowiązku.
Usiadłam na kanapie i czekałam około dwóch minut, aż wkońcu zaczęłam chodzić od ściany do ściany. Koniec końców usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać.

Si es que no puedes hablar,
no te atrevas a volver
Si te quieres ocultar,
tal vez te podria ver
Y el amor, que no sabe a quien y que
Hablaras y tu verdad te abrazara otra vez

Habla si puedes,
grita que sientes
Dime a quien
quieres y te hace feliz

Si no puedes escuchar,
aunque insistas hablaré
Si lo quieres, mirame
y tus ojos hablaran tal vez Sentiras el amor e iras tras el Hablaras si tu verdad te abrazara otra vez

Habla si puedes, grita que sientes Dime a quien quieres y te hace feliz

Habla si puedes grita si temes Dime a quien quieres y te hace feliz

Abrazame, quiero despertarme y entender

Habla si puedes grita si temes Dime a quien quieres y que haces aquì

Habla si puedes, grita que sientes Dime a quien quieres y te hace feliz

Y te hace feliz

Po zakończeniu usłyszałam klaskanie. Szybko się obejrzałam. Jak się okazało była to Lara, a obok niej stał zahipnotyzowany Leon.
- Niezła popisówa Castillo. - zawołała.
- Wiem. - odpowiedziałam z uśmiechem zwycięstwa. Jeszcze raz spojrzałam na Leona. Jego wyraz twarzy się nie zmienił. Odeszłam od fortepianu szturchając Baroni. Po około pięciu minutach wróciła mama Leona z torbami pełnymi zakupów. Od progu przywitała mnie z najwiekszą serdecznoscią, za to Larę, nie jak dziewczyne syna, a jak znienawidzoną siostrę.
- Co cię sprowadza? - zapytała.
- Chciałam porozmawiać. - powiedziałam uśmiechając się ponuro.
- To dziś? - zapytała.
- Tak. Ojciec nie zareagował najlepiej.
- Byłas na cmentarzu? - zapytała wkładając serki do lodówki.
- Nie..
- To zbieraj się. Zaraz pojedziemy, a później zajdziemy gdzieś na kawę, hmm?
- Dziękuję. - szepnęłam, a pani Helena podeszła do mnie i mnie przytuliła.

***

Przez całą drogę z cmentarza siedziałam cicho. Pani Helena też nic nie mówiła. Wiedziała, że bym jej nie odpowiedziała. Starałam nie dać nikomu do zrozumienia, że bardzo cierpię.
- Violu.. - uniosłam lekko głowe. - Jeśtesmy. - Spojrzałam na szyld budynku, gdzie widniał napis "Café". Zajęłam stolik, a pani Helena poszła złożyć zamówienie. Po chwili dostałyśmy dwie szarlotki i kawy.
- Miałam sześć lat - zaczęłam.
- Jeżeli nie chcesz, nie musisz..
- Chcę. To było potworne..
- Jak się o tym dowiedziałaś?
- Obudziłam się bardzo wcześnie. Wyszłam z pokoju w poszukiwaniu mamy, gdyż nie wróciła do domu na noc. Z piętra usłyszałam jak tato rozmawia z kimś przez telefon. Mówił, że mi nic jeszcze nie powiedział, że dowiem się potem. Myślałam, że ma jakąś niespodziankę dla mnie, więc szybko pobiegłam do łóżka, że niby jeszcze śpię. Tato przyszedł niecałe pół godziny później. Powiedział, żebym poszła zjeść śniadanie, bo jeśtesmy z kimś umówieni na dziewiątą. Predko zbiegłam do jadalni. Tam pożywiłam się, a następnie ojciec poprosił, żebym nałożyła czarną sukienkę, co wykonałam z radością. Potem wsiedliśmy do auta. Widać było, że mu coś dolega. Był nie swój. Nie śmiał się, a nawet nie krzyczał. Był zamknięty w sobie. Po drodze spytałam się czy będzie mama, tam gdzie jedziemy, a on potwierdził moje słowa. Nie da się opisać mojego zdziwienia, kiedy zobaczyłam budynek z jakimiś krzyżami po bokach. Niepewnie chwyciłam tatę za rękę i podążyłam za nim. Weszliśmy do budynku, a w nim siedziało dużo osób ubranych podobnie jak my, twarze mieli skamieniałe, a niektórzy płakali. Zobaczyłam, że na środku sali ktoś leży. Przyjrzałam się dokładniej i okazało się, że to mama. Podbiegłam do niej chcąc ją przytulić. Kiedy jej dotknęłam poczułam, że jest zimna. Miała zamknięte oczy. Spytałam taty czemu mama śpi w pudełku i powiedziałam, że chyba jej zimno, jednak on nie odpowiadał. Podszedł do mnie, przytulił mnie i ze łzami powiedział, że mama dołączyła do aniołków. Spytałam się czy to znaczy, że nie żyje, a on powiedział tylko jedne krótkie 'tak'. - Przypominąjac sobie historię, w oczach zebrały mi sie łzy. - Od tamtej pory nie mówię ojcu o czymś ważnym, tak jak on nie powiedział mi o śmierci mamy.
- Violu... - pani Helena zamknęła mnie w swoim uścisku i ucałowała w czoło. - Tak mi przykro... Ale nie pomyślałaś o tym, że twój tata zrobił to dlatego, że cię kocha?
- Nie powiedział mi o śmierci najbliższej mi osoby, bo mnie kocha? To nawet śmieszne nie jest…
- Ale on nie chciał żebyś płakała.
- Jakoś mu nie wyszło..
- Violu.. Nie bądź taka uparta. On też cierpi tylko tego nie pokazuje..
- Mój ojciec nie wie co to ból. - szepnęłam. - Muszę już iść.
- Odwieźć cię?
- Nie, wezmę taksówkę.
- Po co masz płacić. A może zjesz z nami obiad? - chwilę się zastanawiałam co odpowiedzieć.
- Wątpię, żeby po tym co ostatnio było ktoś chciał zasiąść ze mną do stołu. - zaśmiałam się przypominając sobie minę Lary.
- Nie daj się prosić. Skoro twój tato nie chce, to my z tobą będziemy świętować.
- Tutaj nie ma czego świętować. - powiedziałam smutno.
- Dobra, idź do samochodu, a ja zaraz przyjdę.
Grzecznie wykonałam polecenie i czekałam na matkę Leona. Nie musiałam długo sama siedzieć w aucie, gdyż już po chwili przyszła pani Helena. Po dwudziestu minutach jazdy stanęłyśmy pod domem Verdas'ów. Na dworze było słychać jak Leon i Lara o coś się kłócą. Weszłyśmy do domu, a między nimi panowała taka wymiana zdań:
- Widziałam jak na nią patrzysz! - krzyknęła Baroni.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Doprawdy?
- Lara. Ja jej nie kocham i nigdy nie kochalem! - w tym momencie matka Leona chrząknęła dając im znak, że tu jesteśmy.
- Viola. - Leon spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Ja już pójdę.. - powiedziałam ledwo powstrzymując napływające do oczu łzy i wybiegłam z domu.

** Godzinę później **

Zdecydowanie ten dzień jest najgorszym, nie, prawie najgorszym dniem ze wszystkich innych. Leon... myślałam, że brał nasz związek na poważnie, ale najwidoczniej nie. I jeszcze odgrywał jakieś scenki jak to mu smutno z powodu naszego rozstania. Jak to on niby cierpiał. Wyrzuty jakieś mi jeszcze robił, a teraz mówi, że mnie nigdy nie kochał?! Wzięłam telefon i wygodnie rozsiadłam się na łóżku. Żadnego nieodebranego połączenia, żadnego nieprzeczytanego sms'a. Na fejsie nic, na kik'u nic. Snapchat, nic. Nikt mnie nie kocha... Rzuciłam telefon obok mnie i wzięłam na kolana laptop. Otworzyłam Skype i wybrałam kontakt do Federico. Po chwili odebrał.
- Cześć. Co tam?
- Twój brat to cham i dupek.
- Co zrobił?
- Kojarzysz Larę, prawda? - w tym momencie zaczęłam mu opowiadać wszystko po kolei.
- Viola, po pierwsze... Powiedział to pod wpływem emocji.
- Super…
- Po drugie, Lara to jego dziewczyna. Musiał jej wcisnąć jakiś kit, żeby się odwaliła i nie była zazdrosna..
- Nie wiem... Kiedy wracasz? - chłopak zamilkł na chwilę.
- Nie wiem. Na chwilę obecną nie mogę opuścić Włoch, ani Neapolu.
- Czemu?
- Jestem koronnym świadkiem w sprawie gwałtu..
- Że co...?! Przecież takie sprawy są nawet latami rozwiązywane.
- Wiem, ale obiecuję, najpóźniej za miesiąc będę. Nie wytrzymam z nim dłużej. - zrobiłam niepewną minę. - Ojciec Leona... Ja i Leon będziemy mieli braciszka albo siostrzyczkę. Zajebiście, nie? - nie wiadomo czemu, ale wybuchłam śmiechem.
- Fede... - do pokoju Włocha zajrzała młoda dziewczyna.
- Zaraz przyjdę. - powiedział do niej, a ta wyszła i zamknęła drzwi.
- Zastępczyni Ludmiły? - spytałam.
- Cooo?
- Znalazłeś sobie kogoś?
- Nie. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Jasne... Pamiętaj, że jak tutaj wrócisz z tą dziewczyną Ludmiła to bardzo mocno przeżyje i ją to zaboli.
- Przecież ma chłopaka.
- O byłych się nie zapomina.
- A tak w ogóle to jak się on nazywa?
- Tomas Heredia czy jakoś tak.
- Cooo??!
- Tomas Heredia.
- Gnój mi odbił dziewczynę, byliśmy przyjaciółmi.
- Znacie się?
- Byliśmy przyjaciółmi!
~~*~~*~~*~~

Hej!
Jezu, jak tutaj rozdziału dawno nie było ;-;
Przepraszam!!
Ogólnie to 3/4 było napisane już 25 listopada, ale los chciał, że musiałam zmienić telefon (to było w notatniku) i przez SMS-y mi musiała Cheryll przesyłać (bo tępe główki nie wiedziały, że istnieje coś takie jak e-mail) i musiałam wszystko poprawiać bo polskich znaków nie było.

I znowu nie wiem kiedy rozdział, bo szkoła i szlaban na telefon i nie mam jak pisać.
Mam szczerze dość szkoły.

Znowu notka taka długa...
Piszcie opinie w komentarzach i ten no.. "Be Better" zostało usunięte.

No to do następnego.
Kochamy!! ♡♥♡

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witaj Myszko.
      Po pierwsze bardzo przepraszam że tak późno
      Po drugie dzięki za miejsce misia
      Ojj Leon....
      To sobie przerypałeś u Vilu..
      Fedeeek....
      Ehhh... Ja chce Fedemile i Leonette!!! *.*
      Fuuuu Tomas i Ludmila bleeee
      Tomas nienawidze go!
      Tak jak Lary!
      Rozdzial cudowny czaderski cudo wow boski bajeczny anielski arcydzieło fenomenalny fantastyczny zniewalający znakomity zarąbisty piękny ładny świetny śliczny super

      Czekam na Nexta!!!

      Kocham Cię ❤❤❤

      Usuń
  2. Fede i Tomas BFF O.o Najprzystojniejszy i najbrzydszy chłopak z serialu ? Przeciwieństwa się przyciągają xD Rozdział świetny, ale szkoda mi Violetty :( Czekam na next, kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Meldujem się !!! xD
      No więc tak...
      Biedna Vilu :'(
      Ja chcieć Leonette!
      Fedi wraca!!!!!!!!!!!!!!!!! <33333
      I mam nadzieję na Fedemilkę *,*
      Lu i Tomas ? Fuuuuu >.<
      Tomas i Fedi przyjacielami? Jeszcze lepiej xD
      Rozdział jak zwykle cudowny <33
      Z niecierpliwością czekam na kolejne cudeńko i zapraszam do mnie na nowy rozdział <333

      Kocham, Tini ;*

      Usuń
    2. Thank you very much! XD
      Kocham ♡

      Usuń