Strony

wtorek, 13 września 2016

Rozdział 11 - Czemu ja tego nie pamiętam?

*Leon

Dosłownie wszyscy byli zszokowani. Chyba nikt się nie spodziewał, że to tak się skończy. W miejscu, gdzie przebywaliśmy słychać było jak Ludmiła krzyczy na Federico, ale bez przesady, mógł nie wiedzieć, że nie umie pływać. Albo chociaż jakby się topiła, a ona więcej zamieszania zrobiła, niż to było warte.
- Leon, chodź ze mną do nich - poprosił opiekun. - Ty pójdziesz do Federico, a ja Ludmiły, bo jak mniemam, rozdzielili się.
Bez zbędnego gadania, ruszyłem w stronę, w którą się udali. Po jakimś czasie zza wielkiego dębu usłyszałem jakieś odgłosy, jakby szloch. Domyśliłem się, że to Włoch. Chciałem go zostawić samego, żeby mógł w spokoju pomyśleć, ale zdecydowałem, że bardziej przyda mu się wsparcie, więc już po chwili siedziałem przy Federico.
- Stary, nie płacz. To baba, one mają jakieś fochy. - Poklepałem go po ramieniu.
- Ona mnie nienawidzi.
- Nie myśli tak. Uwielbia cię. A jeśli naprawdę tak uważa, to ją olej. Nic złego nie zrobiłeś. Najwidoczniej tylko szuka wymówki do zakończenia znajomości.
- Mi tak cholernie na niej zależy. Jest dla mnie jak siostra. Mam tylko ją, Violkę i Maxiego.
- Oj, Fede, Fede. Przejdzie jej. A poza tym na mnie też możesz liczyć, jak coś. Nie jesteś wcale taki zły jak myślałem - zaśmiałem się.
- Dzięki - powiedział z uśmiechem.
- I takiego chcę cię widzieć cały czas. Z bananem na twarzy.
- Ty też jesteś fajniejszy, niż myślałem. - Spojrzał na mnie. - Dzięki za wszystko.
- Od tego ma się kumpli. - Uśmiechnąłem się lekko, sam do końca nie wierząc, że to powiedziałem.
Lubię Federico, ale nie możemy się przecież przyjaźnić. Znów wszystko się popsuje, tak jak kiedyś. Tylko, że on o tym nie wie. Diego milion razy chciał mu wszystko powiedzieć, ale ja to cały czas odkładałem. Czyżby teraz nadszedł właściwy moment? Już nic nie zepsuje mu humoru, więc co mi szkodzi? Z drugiej strony, prawda może go tylko dobić i rozmowa będzie niemożliwa. Sam wiem jak to jest, też przez to przechodziłem. Siedziałem w pokoju całe dnie i z niego nie wychodziłem. Matka myślała, że chcę popełnić samobójstwo i zapisała mnie na wizytę do psychologa. Zapewniłem ją jednak, że nic mi nie jest, a moje zachowanie wytłumaczyłem zerwaniem, którego zresztą nie było. Co ja mówię? Nawet dziewczyny wtedy nie miałem. Rozmawiałem, w tajemnicy przed innymi, z psychologiem i to on mnie uświadomił. A później spotkałem Diego, okazało się, że jest taki jak ja.
- Fede...? - zacząłem. Musi się w końcu dowiedzieć. Spojrzał na mnie pytającym wyrazem twarzy. - Muszę ci coś powiedzieć, ale wcześniej obiecaj, że będziesz żył tak jak wcześniej i ta informacja w żaden sposób tego nie zmieni... No i, że to zaakceptujesz.
- Stary, chcesz mi wyznać miłość, czy co? Jeśli tak to wybacz, ale...
- Obiecaj - warknąłem.
- Obiecuję.
- Albo nie, przyrzeknij.
- No, ale... - Posłałem mu srogie spojrzenie. - Przyrzekam.
- Miałeś może kiedyś jakieś dziwne sny o wojnie? Mów prawdę.
- Miałem - westchnął.
- Był w nich ktoś znajomy?
- Ty i Diego - przyznał.
- Pamiętasz te dziwne sytuacje, na których mnie i Diego przyłapałeś? Jak na przykład mieliśmy ci coś powiedzieć, ale nie chciałem...
- Do rzeczy, Leon.
Obejrzałem się, czy przypadkiem nikt nas nie podsłuchuje.
- Przeszedłeś reinkarnację. Ja i Diego również - szepnąłem.
- Żartujesz sobie...
- Nie, Fede. Nie w takiej sprawie. - Chłopak odwrócił głowę i chwilę myślał.
- Po reinkarnacji, o ile wiem, przejmuje się umysł, a wy wyglądacie i nazywacie się tak samo - wydusił po chwili.
- Tak, jesteśmy pierwszymi przypadkami, którym to się zdarzyło. Nazwaliśmy to reinkarnacją, bo to jedyne logiczne wytłumaczenie. Nie wiemy dokładnie co z nami jest. Praktycznie jesteśmy tymi samymi ludźmi, tylko starzejemy się od nowa - szepnąłem. - Ty też wyglądasz i nazywasz się tak samo.
Federico pokręcił głową z niedowierzaniem. Po jaką cholerę mu to mówiłem? Teraz znienawidzi siebie, mnie, wszystkich. Jestem idiotą. Mogłem zaczekać na odpowiedni moment.
- Powiesz mi coś o mnie? O naszej przyjaźni? Coś z mojego życia? - zapytał, pełen zdezorientowania.
- Ymm... - Musiałem sobie przypomnieć pewne szczegóły. - Miałeś przeważnie dobre oceny, ale często wdawałeś się w dyskusje z nauczycielami. Miałeś inne poglądy, niż oni. Byłeś z nas trzech najbardziej rozgarnięty. Wiedziałeś, że trzeba się szykować na wojnę, a my zawsze ci mówiliśmy, że patrzysz na świat zbyt pesymistycznie. Gdybyśmy cię wtedy posłuchali, może byśmy żyli.
- A wojna? Wiem tylko, że byłem na Syberii i zostałem tam zamordowany.
- Na początku walczyliśmy razem. Mieliśmy po szesnaście lat, a Diego siedemnaście. Wręczyli nam broń i kazali walczyć. Za dobro nasze i całego świata. Z początki szło nieźle. Czasem udało się kogoś odbić lub zająć budynek. Nieuniknione były oczywiście morderstwa. Nie chcieliśmy, ale musieliśmy zabijać, żeby nie zabili nas. Gdzieś na początku marca nas rozdzielili. Jakiś młody miał wartę, nie zobaczył Rosjan i przejęli ciebie oraz trzech innych. - Pomimo, że działo się to lata temu, nadal ciężko to przeżywam. - A resztę wiem tylko z listów, które pisałeś.

*Federico

- Czemu ja tego nie pamiętam? - westchnąłem.
- Wiesz ile ja bym dał, żeby tego nie pamiętać? Żeby pewnego dnia obudzić się z amnezją i o tym zapomnieć?
Cytat. Całkiem o nim zapomniałem.
- „Chciałbym obudzić się z amnezją i zapomnieć o tych głupich, małych rzeczach"... - szepnąłem. Może faktycznie mam szczęście. - A ty? Co się stało z tobą?
- Ja... Ech... To za dużo jak na jeden dzień. Idź może się połóż, odpocznij?
- Ale ja potrzebuję rozmowy...
- Nie dzisiaj. Może zmieńmy temat?
- Nie, Leon. Chcę o tym porozmawiać.
- Po jakiego gwinta ci to mówiłem. - Wstał z miejsca.
- Myślisz, że bym się nie domyślił? Nie jestem taki głupi, jak myślisz, Verdas.
- Po nazwisku to po py...
- A moje ciało, nie rozkładające się, tak jak inne? Wiesz coś o tym? - Również wstałem.
- Co? Nie wiem o czym mówisz?
- Nie udawaj, co?
- Przysięgam! O co chodzi?
- Jakieś badania są prowadzone. Odkopali ciała. Jedno nawet się nie rozkładało. Było w idealnym stanie, Leon. I rzekomo należy do kogoś kto się nazywa tak jak ja. - Po jego minie wnioskuję, że jest zszokowany.
- Gdzieś ty to przeczytał?
- W internecie, ale nie pamiętam strony. Pewnie jakiś portal z faktami. Ale jeśli z tobą jest to samo? Sam powiedziałeś, że nie wiesz co to jest. Może to wcale nie reinkarnacja? - Prawie krzyczałem.
- Cicho. - Leon zakrył mi usta, lekko przyciągając do siebie.
Usłyszeliśmy kroki zmierzające w naszą stronę. Mam nadzieję, że nikt nie słyszał naszej rozmowy. Nie chciałbym, aby ta wiadomość się rozniosła.
- Poszedł sobie. - Verdas mnie puścił.
- Kto to był?
- Ktoś ze starszych, ale mniejsza o to. Musisz mi koniecznie pokazać ten artykuł i uważnie obserwuj media. Ta informacja zapewne szybko się rozniesie. Jeśli ktoś będzie się pytał czy o ciebie chodzi lub coś w tym stylu, koniecznie zaprzeczaj - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. - Rozumiesz?
- Tak - szepnąłem.
- A teraz wracajmy, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

~~~~~~~~
Kto się domyślał prawdy?  A jeśli nie trafiliście to jakie mieliście podejrzenia?
Do następnego.

Kocham ❤❤❤